[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym masznie wychodzić z tego pokoju.Jedzenie będzie przynoszone.- A co robić z resztą czasu?- To nie moja sprawa.Rób to samo, co inne dziwki - odparła bezdusznie.- Mariebędzie dbać o twoje potrzeby.Jako służąca jest beznadziejna, ale przecież i tak żadnychzachcianek nie będziesz miała.W pokoju pod ścianą stała młoda dziewczyna ze spuszczoną głową.- Jeśli pani chce, mogę w czymś pomóc - powiedziała cicho, gdy zostały same.Elinor pozwoliła przebrać się w nową, przezroczystą bieliznę.- On nie będzie od pani wiele żądał - zapewniła ją rzeczowo Marie.- Trzeba spo-kojnie leżeć i pozwalać mu na to, co chce robić.Jeśli pani zażyje opium, łatwiej to znie-sie.Elinor spojrzała w smutne oczy dziewczyny i nawet nie musiała pytać, skąd tylewie.Zażyła więc opium, wdrapała się do łoża, a kiedy przyszedł sir Christopher, nawetnie drgnęła i nie wydała żadnego dzwięku.Po prostu zamknęła oczy i zasnęła.Przez trzyRLT miesiące widywała za dnia jedynie Marie.Podbierała książki z biblioteki, żeby czymśzająć Elinor, przygotowywała jej napary zabezpieczające przed poczęciem i pomagałaodpływać w zapomnienie, kiedy przychodził pan domu.Skończyło się to równie nagle, jak się zaczęło.Któregoś ranka Elinor wstała, zmyłaz siebie zapach sir Christophera i nagle pojawiła się madame Hachette, by odwiezć ją dodomu.Wciąż miała na twarzy ten sam wyraz pogardy.Elinor nawet nie zdążyła poże-gnać Marie.Wchodząc do domu, spodziewała się zobaczyć zmiany.Stanęła w holu i ro-zejrzała się dookoła.Owszem, były ślady dostatku, nowy dywan przy wejściu i chińskiwazon na stoliku przy schodach, poza tym jednak wszystko zostało po staremu.Matkę zastała w sypialni.Na twarzy miała krosty.Niania siedziała na krześle wpobliżu łóżka.- Znudził się tobą, co? - odezwała się matka.- Powinnam była wiedzieć, że naszadobra passa nie potrwa długo, skoro wszystko zależy od ciebie.- Odwróciła głowę.Niania zerwała się z miejsca i mocno uściskała Elinor, która próbowała się bronić,bo od dawna nikt nie dotykał jej z taką czułością, a ona czuła się brudna i wstrętna.Mi-nęło wiele miesięcy, nim Elinor psychicznie doszła do siebie.Dopiero wtedy któregośdnia objęła siostrę i porządnie się wypłakała.RLT Rozdział dwunastyNastępne dziesięć dni okazało się dla Elinor trudnym wyzwaniem.Codziennieprzywożono prezenty od Rohana.Pogodziła się z tym, że nie ma innego wyjścia, jak jeprzyjmować.Za każdym razem pisała uprzejmy bilecik z podziękowaniem i obiecywałaodwzajemnić się w nieokreślonej przyszłości.Na szczęście Rohan nie próbował kontaktować się z Lydią, więc Elinor stopniowoodzyskiwała spokój.Jednak trzeciego dnia po jej wizycie u hrabiego ktoś niespodziewa-nie zapukał do drzwi.- Idz do sypialni, Lydio - poleciła, wstając z krzesła przy kominku.- Zaraz go wy-proszę.Siostra bez sprzeciwów spełniła jej życzenie.Wiedziała, że swoją urodą przyciągauwagę, czasem bardzo niepożądaną.Elinor spodziewała się zobaczyć lorda Rohana, tymczasem Jacobs wpuścił rosłegomłodzieńca, który na progu musiał się pochylić.Przybysz był nieskazitelnie ubrany itrzymał w dłoni torbę lekarską.- Panna Elinor Harriman? - spytał wzorową francuszczyzną.- Nazywam sięEtienne de Giverney.Przysyła mnie mój kuzyn, hrabia de Giverney.Podobno mogę wczymś pomóc.Wpatrywała się w niego osłupiała, gdy przypomniała jej się propozycja Rohana, bypoślubiła tego młodego człowieka.Sam pomysł był niedorzeczny, ale pomocą medykanie należało gardzić.- Pan jest bardzo uprzejmy.Mam ciężko chorą matkę.Będę bardzo wdzięczna, jeślipan spojrzy, czy może coś dla niej zrobić.- Zrobię, co w mojej mocy - zapewnił sztywno.- Wiele kuzynowi zawdzięczam.Zapłacił za moje kształcenie i pilnuje, abym miał pacjentów.- Pan hrabia jest bardzo uczynny - odważyła się stwierdzić.Medyk parsknął.- Powiedzmy, choć o nazywaniu go hrabią można by dyskutować.- Jak to? - spytała Elinor, niewątpliwie zgodnie z jego oczekiwaniami.RLT - Tytuł wicehrabiowski w Anglii piastuje inny człowiek, natomiast tytuł hrabiegode Giverney należy się mnie.To czysty przypadek, że jeden z nas urodził się tak, a drugiinaczej.Gdyby Rohan był człowiekiem honoru, nie przyjąłby tytułu.Co za zadufany w sobie młokos, pomyślała Elinor, i pełen zapiekłej złości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •