[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanowiło mnie to.Musieli dostrzec to, co uszło mojej.uwadze: że ja tu zostać niemogę.Odprowadzona ze szkoły przez sto dwadzieścia osób (w orszaku kroczył Zbyszek,, bezStefki) zaczęłam to pojmować wyraznie.W moim.pokoju stała Maziarską ze szczotką.- Meble odjechały już wagonem towarowym - zaświergotała radośnie.Kazałam jej wyjść.Była, o dziwo, posłuszna jak przy łożu konającego.Ten pokój niejest z gumy, a jednak jakoś pomieściliśmy się wszyscy.- Siadajcie - powiedziałam do mojej gwardii, wskazując na podłogę.Siedzieliśmy takdobrych parę godzin, płacząc i śmiejąc się, bo zrozpaczony Dyzio ułożył na poczekaniuwiersz pt.Stypa.Dwóch rzeczy myślałem, że nie przeżyję:Pierwsze, to jak zobaczyłem, że Zośka ma brudną szyję,Drugie - kiedy zrozumiałem, że wszystko mija.Niech się więc Rita Hayworth nadal na próżno do moich okien dobija.Bez Lilki nawet szampan jest dla mnie zwykłą wodą z rzeki.Ach, Lilka, Lilka, będziemy kochać cię na wieki!Przyszła mama i z czarującym uśmiechem powiedziała:- Jest mi okropnie przykro, że wam przeszkadzam, ale Lilka jest potrzebna.Albo to obłuda, albo kompletne niezrozumienie mojej tragedii.Przekroczyłam, po razostatni, próg mojego pokoju.Na werandzie, jak krewni na testament, czyhała na mój kluczMaziarską.Przy niej wykazałam postawę zbliżoną do głupiej, ale nieszczęśliwej królowejFrancji.To dziwne, tak nie lubiłam tej kobiety, a teraz na zawsze zajmie miejsce wewspomnieniach, nierozerwalnie związana ze scenerią moich bardzo szczęśliwych dni.13 września 1949 r.W życiu tylko dwie rzeczy mogą człowieka uratować: poczucie humoru i filozoficznepodejście do własnego losu.Ponieważ nie mogę w mojej sytuacji użyć pierwszej częścirecepty, spróbuję drugiego wyjścia.I cóż by było, gdybym tu została? Tydzień u jednejkoleżanki, tydzień u drugiej, trochę u Dyzia.Czy moja mama zechciałaby przysyłać mipieniądze na życie ? Czy wynajęliby mi pokój ? Przecież nie mogę mieszkać w namiocie pod szkołą; Potrzebny mi jest stół, krzesło, półka na książki.Nie jestem naiwną bohaterką zpowieści Czarskiej.Umiem się wzruszać, aż nazbyt, ale niekiedy trochę myślę.Mamiebyłoby jednak przykro.W jaki sposób potrafiłabym się utrzymać? Zarabiać korepetycjami złaciny i angielskiego? Kto by mi powierzył swoje dziecko?Gdyby Maryla Wereszczakówna wyszła za mąż za Mickiewicza, kto wie, czy on,chcąc utrzymać dom na poziomie, nie zacząłby potrójnie pracować zamiast pisać.Czyli niezawsze nieszczęścia wychodzą na złe.A kimże ja postanowiłam być? Pisarzem, bo będę pisaćpod męskim pseudonimem jak George Sand.A co robię? Ciągnę moją problematyczną duszęprzez kałuże melancholii.Młodości, gdzież twe orle loty?! Będę cale życie kochała mojąszkołę, profesorów i wszystkich.Ale trzeba umieć cierpieć, jeśli się umie śmiać.Prahorecki w ekspresie, który dziś dostałam, pociesza mnie:Dla miłości nie ma czasu i przestrzeni.W górę serca, Lileczko:Niech świat wiruje i runie, byle razem, byle z moją Lilią, którą kocha Sławek.Ziemia wiruje spokojnie bez udziału Sławomira Prahoreckiego.A do tego, czy runie,także nie on się przyczyni.Swoją drogą, żal mi siebie, że nie mogę w to wierzyć.Przez totracę dużo złudzeń i tę jakąś mgiełkę sentymentalizmu.Ale gdybym dziś się dowiedziała, żeinna już została hrabiną, cieszyłabym się, że moje rozumowanie było rozsądne.Jakiżwniosek? Inny niż to mogłoby wynikać z tych wywodów.Rozczarowań i tak nie uniknę, alenigdy mnie one nie załamią.Matka dobrą mi daje szkołę.Jest oschła, konkretna, kiedy jejdałam do przeczytania jeden z jego listów, powiedziała :- Każdej idiotce natychmiast przewróciłoby się w głowie.Dziewczyna rozsądna bierzesię w takim wypadku za biologię.To trochę bez serca, zwłaszcza że matka nie wie, jakie zamiary miał hrabia wobecLilii.Jakaż jest ta moja matka? Wie rozumiem jej zupełnie, podobnie jak ona mnie.Kiedy zaokupacji Niemcy podpalali dom, w którym mieszkaliśmy, i dali piętnaście minut nawyniesienie rzeczy, matka powiedziała do służącej:- I pomyśl, że dwa tygodnie temu zdecydowałam się na, malowanie ścian.Gdybym chciała scharakteryzować matkę, straciłabym rozum.Sprawy, które są jejniepotrzebne, odcina jak pędy pomidorów.Ciach, trach, do widzenia i już.Zastanawiam sięjuż nawet, czy to nie wyższa forma samotności.Udzielała gościny partyzantom i tym zkonspiracji, operowała nawet kogoś w lesie, ale potem zepsuła mi całe wrażenie tego czynusłowami:- Dziwne, że człowiek jest zmuszony dobrze wykonać coś, o czym w istocie nie mapojęcia. Matka wyjmowała kulę z brzucha, ściągnęli ją, była jedynym lekarzem w okolicy.Gdyby mnie los postawił wobec takiego faktu, powiedziałabym:  Jakże biedak cierpiał.Tym, zdaje się, przede wszystkim się różnimy.Można mieć dla matki szacunek,podziw nawet, ale kochać ją to - wysiłek, a nie rzecz naturalna, choćby dla córki.A poza tym- zbyt pewnie stawia na mój zdrowy rozsądek.Mówi o egzaltacji, a w rzeczywistości wierzy,że ja przez samo obcowanie - z nią nie mogłabym jej na przykład zrobić babką, chociażbyprzez nieuświadomienie.Uważa na przykład, że ja wraz z jej mlekiem wessałam zamiłowaniedo nauki, rozumiem,, że trzeba się uczyć i nawet nie warto o tym wspominać.No, aleniechbym tak pozwoliła sobie na dwóję! Ileż zatrutych strzał trafiłoby we mnie! Ileż ironiimusiałabym odparować!Cała moja  wiedza zgłębiona i niezgłębiona wypływa wyłącznie z książek i własnychobserwacji, a nie z jej rad.Wie o moich próbach pisarskich, nie czytała, broń Boże, aleskwitowała to:- To nawet lepiej, niż gdybyś uważała, że masz talent aktorski.Oświadczam ci, że zapięć lat albo i wcześniej będziesz się wstydzić tego, co wypisujesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •