[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Strasznie długo im to zajmuje - wychrypiała.- Skąd toopóznienie?Mąż położył dłoń na jej ramieniu i wyjrzał przeziluminator.- Sprawdzają, czy nie zastawiono żadnych pułapek,kochanie.Z mojego rozkazu.- Wtedy przejdziemy na jego pokład?- Ja przejdę.By znalezć skrzynkę.- Zrobimy to wspólnie.Ta skrzynka była moimodkryciem.Nie możesz zmusić mnie do przegapienia finalnegomomentu wyprawy.Mężczyzna westchnął.- Miałaś kiedyś na sobie kombinezon sargassowy?- A ty?Jedna z małych postaci zaczęła wymachiwać latarnią wdziwny sposób.Pozostali zgromadzili się wokół ciemnegootworu w burcie okrętu.Statek był mniejszy od Gawrona ipozbawiony jakichkolwiek zdobień; jednak jego kształtwydawał się archaiczny, nawet laikowi takiemu jak Venera.- Co on robi? - wskazała wymachującego specjalistę.- Sygnalizuje, że droga wolna.Najwyrazniej Anetenestwierdził, że sargasso samo w sobie było wielką pułapką.-353 Maleńkie postacie zaczęły kolejno znikać w ciemnym luku.Niewielkie rozbłyski światła ujawniły obecność bulajów naburcie, które do tej pory skrywał mrok.- Znajdziemy ją - powiedziała pewnie Venera.Gdyby taksię nie stało, musieliby poszukać nowego domu.Rushprzestałby być odpowiednim miejscem do zamieszkania poprzejęciu przez Formację Sokoła.Venera próbowała udawać, że jest to jedynie kwestiawygody, ale wciąż wyobrażała sobie powrót na dwór swojegoojca wraz z wygnanym mężem.Pożarliby go żywcem, cinieustannie plotkujący dworzanie, wysmarowane proszkiemantymonowym damy z zatrutymi szpilami we włosach orazmężczyzni o przeszywających spojrzeniach i gotowych do ciosusztyletach.Chaison byłby zabawką w rękach zblazowanych albozmarginalizowanych członków dworu, nie mając nikogo, ktomógłby go przed nimi obronić.Gdyby go zabito, niewątpliwie byłaby to dla niejosobista zniewaga.- Cóż, jeśli wszystko w porządku, to chodzmy -powiedziała, ale uwagę Chaisona zwróciło jakieś zamieszanie wpomieszczeniu nawigacyjnym.Gdy się odwrócił, Veneraspojrzała na niego zniecierpliwiona.- To Gridde! - Travis rozpaczliwie machał rękami wstronę admirała.- Zasłabł.Chaison zanurkował w stronę drzwi.- Złe powietrze?- Nie sądzę.Raczej przemęczenie.Venera podążyła za całą obsługą mostka do pokojuaerografa.Irytowała ją ta przerwa, ale musiała okazać wsparciemężowi.Przybrała udawaną, zmartwioną minę, kiedy wchodziłado środka.Powietrze było duszne, śmierdzące, ale w zasadzienie różniło się teraz od tego na całym okręcie.Gridde wisiałbezwładnie w powietrzu.Jego głowę otaczała aureola siwychwłosów.353 - Doprowadziłem was - wyszeptał, gdy Chaisonpochwycił go w ramiona.Twarz staruszka wykrzywiła się wpółuśmiechu, choć oczy miał półprzymknięte.- Muszęodpocząć.- Dzięki tobie, Slipstream przetrwa - odparł Chaison.Gridde uniósł głowę i skupił spojrzenie na admirale.Zdobył się na słaby uśmiech.- Nie praw mi komunałów, chłopcze.Po prostu upewnijsię, że ci durnie z akademii o tym usłyszą.Dowiodłem swego.-Zaczął ciężko dyszeć.- Stare sposoby.są lepsze.od mapżelowych.- Sprowadzcie chirurga! - ryknął Chaison, ale było zapózno.Gridde zadrżał, wydał ostatnie tchnienie, po czymznieruchomiał.Niektórzy członkowie załogi zaczęli szlochać.Veneraniecierpliwie skrzyżowała ręce na piersi, ale mogła tylko czekać.Krótkie ukłucie żołnierskiego żalu miało się wypalić w ciągukilku najbliższych minut, po których przecież wszyscy wrócą dopracy.Zaszli już za daleko, by miała powstrzymać ich jeszczejedna śmierć.*Jej oddech i odgłos pomp kombinezonu zlewały się wjedno i szumiały Venerze w uszach.Co kilka minut rozlegało sięgłośne bicie dzwonka, po którym musiała sięgnąć domechanizmu napędzającego pompy i na nowo go nakręcić.Przez maleńkie okienko mosiężnego hełmu widziała bardzoniewiele.Uwięziona w nieprzyjaznym kombinezonie niczym wceratowym worku, podświadomie denerwowała się.Do tegodoszło jeszcze poczucie nieważkości oraz panujące wokółciemności; wszystko to sprawiło, że zaczęła odczuwać ból wszczęce.Stan duchowego uniesienia na widok najpiękniejszegomiejsca, jakie w życiu widziała, spowodował, że była ponad te353 odczucia, których teraz bezpośrednio doświadczała.Kierunkowe latarnie trzymane przez pozostałychczłonków ekspedycji posyłały jasne snopy niebieskawegoświatła w górę i w dół, a także na boki - każdy taki ruchwydobywał fontannę migotliwych odbić i załamań, którychzródłem był skarb Anetene a.Venera widziała kiedyś ocierające się o siebie chmury,które wywoływały cyklony; z obu stron przypominały tubypełne pourywanych strzępków pary wodnej.Wnętrze pirackiegookrętu było podobne - przy czym tutaj to nie chmury tworzyływir, w głąb którego patrzyła, lecz nieprzebrane kosztowności:klejnoty, złote monety, a także fajans i figurki z kości słoniowej.Sieci, które kiedyś przytrzymywały skarby przy ścianachprzegniły wraz z upływem czasu.Co tydzień lub dwa kilkaklejnotów lub monet odłączało się od reszty i dryfowało wkierunku centralnego punktu ładowni.Znalazłszy się tam,wpadały w niemal niezauważalny cykl rotacyjny, któremupoddawało się wszystko, co tylko było wewnątrz Virgi.Wedlejej wiedzy, miało to coś wspólnego z orbitami i pływami, leczten wir rósł i kręcił się przez całe wieki, wolniej niż minutowawskazówka zegara, ale równie nieubłaganie.Ten delikatny,spiralny wzór miał właśnie zostać zaburzony przezbarbarzyńskich poszukiwaczy skarbów.Jednak zanim ta chwila miała nadejść, granaty,szmaragdy i rubiny stworzone w płomieniach Candescerysowały linie i łuki w powietrzu.Tu i tam połyskiwał bursztynz sargass po drugiej stronie świata; łańcuchy diamentówprzypominające strumienie światła migotały w promieniu jejlatarni.Monety dwóch tuzinów nacji wisiały w powietrzu, jakbyschowane za szkłem (wybite na nich podobizny pilotów ikrólów, których blask dawno zgasł, były jak lekcja historii),pośród obłoków platyny i srebrnych guzików.Pod zszarganymisieciami kadłub wciąż pokrywały malowidła.Pejzaże częściowoprzykrywały formalne portrety, których oczy ożywały niczym u353 duchów, gdy prześlizgiwało się po nich światło.Jeden obraz,tylko jeden, wyplątał się z sieci, przez co w samym oku cyklonuunosiła się sylwetka wysokiego, dobrze zbudowanegomężczyzny w ciemnym stroju.Jego ciemne oczy surowego ojcaspoglądały oskarżycielsko na szabrowników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •