[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Maggie starała się zwalczyć ogarniające ją zmęczenie.- Próbujęznalezć dla niej wytłumaczenie, Brie, wyobraz sobie, jak strasznie musiała byćzałamana, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży ze mną.A będąc taką jaką była,nie miała innego wyjścia jak małżeństwo.- Nie miała prawa obwiniać za to ciebie, Maggie.A przecież zawsze torobiła.Nic się nie zmieniło.- Możliwe.Ale lepiej teraz rozumiem, dlaczego nigdy mnie nie kochała.I nigdy nie pokocha.- Powinnaś.- Brianna starannie poskładała wycinki i włożyła je doswojej torby.- Czy rozmawiałaś z nią o tym?- Próbowałam.Nie można z niej nic wydobyć.Po prostu, miało byćinaczej, a nie jest.- Maggie odwróciła się od okna, nienawidząc tego poczuciawiny, z którego nie mogła się wyzwolić.- Miało być.Gdyby nie zależało jej nakarierze, byłaby muzyka w domu.Ale czy musiała odciąć się od wszystkiego,jeśli nie mogła mieć tego, czego najbardziej pragnęła?- Nie znam odpowiedzi.Niektórzy ludzie zadowalają się mniejszym.- Tego się nie da zmienić - powiedziała zdecydowanym głosem Maggie.- Ale damy jej to, damy jej to wszystko od nas.Jak szybko rozchodzą się pieniądze, pomyślała Maggie kilka dnipózniej.Tak jakby im więcej się miało, tym większe stawały się potrzeby.aleNora Roberts 156akt notarialny, ustanawiający Maeve właścicielką domu, był już załatwiony,podobnie jak dziesiątki różnych drobnych spraw związanych urządzeniem go.Gorzej było ze szczegółami dotyczącymi jej własnego życia, którezdawało się zawisnąć w próżni.Tylko raz udało się jej rozmawiać z Roganem.Och, przekazywał jejprzez Ellen i Josepha wiadomości, ale rzadko zadawał sobie trud, byskontaktować się z nią bezpośrednio.Albo, by przyjechać, zgodnie z tym, comówił.No cóż, tak musi być, pomyślała.W każdym razie była zajęta.Miałapełno szkiców, które aż się prosiły, żeby je przetworzyć w szkle.Jeśli dzisiajrano ociąga się nieco, to tylko dlatego, że nie może się zdecydować, od któregoprojektu zacząć.Bo przecież nie dlatego, że czeka, aż zadzwoni ten przeklęty telefon!Podniosła się i ruszyła ku drzwiom, kiedy zobaczyła przez okno Briannęz wiernym psem przy nodze.- Dobra.Miałam nadzieję, że cię złapię.- Wchodząc do kuchni, Briannaodstawiła koszyk.- No to ci się udało.Czy wszystko w porządku?- Jak najbardziej.- Szybka i zwinna, Brianna odkryła gorące jeszczebułeczki, które ze sobą przyniosła.- Lottie Sullivan to dar od niebios.-Uśmiechnęła się na myśl o emerytowanej pielęgniarce, którą zatrudniły natowarzyszkę dla Maeve.- Ona po prostu jest nadzwyczajna, Maggie.I już;;prawie jak rodzina.Wczoraj, kiedy pracowałam przy klombach przeddomem, mama złościła się, że już jest za pózno na sadzenie kwiatów i że domzostał pomalowany brzydką farbą.Co dokładnie jest na odwrót.I Lottiezaczęła się śmiać.Nie zgadzała się z niczym, co mama mówiła.I przysięgam,że obie miały z tego wielką radość.- Chciałabym to widzieć.- Maggie przełamała bułeczkę.Jej zapach iscena opowiedziana przez Briannę tak ją ucieszyły, że prawie nie żałowałastraconych godzin porannej pracy.- Znalazłaś więc skarb, Brie.Lottie da sobiez nią radę.- Nie tylko o to chodzi.Ona naprawdę cieszy się z tej pracy.Za każdymrazem, gdy mama mówi coś nieprzyjemnego, Lottie po prostu się śmieje,przymyka na to oczy i robi swoje.Nigdy nie przypuszczałam, że powiem cośtakiego, ale naprawdę wierzę, że to się uda.- Oczywiście, że się uda.- Rzuciła do góry kawałek bułki cierpliwieczekającemu na swoją kolej Conowi.- Pytałaś Murphy'ego, czy mógłby pomócprzenieść jej łóżko i inne rzeczy, o które prosiła?- Nie było potrzeby.Wiadomość o tym, że kupiłaś jej dom w Ennis,rozniosła się natychmiast.W ciągu ostatnich dwóch tygodni wpadali do domuróżni ludzie, dziesiątki ludzi.Murphy sam zaproponował swoje plecy iZrodzona z ognia 157ciężarówkę.- A więc wszystko odbędzie się sprawnie i przed końcem przyszłegotygodnia będzie mogła zamieszkać z Lottie w nowym domu.Kupię dla nasbutelkę szampana, i, jak będzie po wszystkim, porządnie się upijemy.Brianna ściągnęła wargi, ale głos miała spokojny.- Nie widzę powodu, by to świętować.- No to wpadnę tak sobie, bez okazji - powiedziała Maggie zuśmieszkiem.- Z butelką z bąbelkami pod pachą.Choć Brianna odwzajemniła uśmiech, w sercu nie było jej wesoło.- Maggie, próbowałam z nią rozmawiać na temat śpiewania.- Zrobiłosię jej przykro na widok posmutniałych oczu siostry.- Pomyślałam, żepowinnam.- Oczywiście, że powinnaś.- Tracąc apetyt na bułeczkę, Maggie rzuciłaresztę Conowi.- Miałaś więcej szczęścia od mnie?- Nie.Nie chciała ze mną rozmawiać, tylko się zezłościła.- Nie wartowspominać o wszystkich słownych, zadanych jeden po drugim, ciosach,pomyślała Brianna.To pogorszyłoby sytuację.- Wyszła z pokoju, ale zabrałaze sobą wycinki.- No, no, to już jest coś.Może to ją podniesie na duchu.- Maggiepodskoczyła, gdy zadzwonił telefon i tak szybko poderwała się z krzesła, żeBrianna oniemiała.- Halo? Och, Eileen, to ty? - Rozczarowanie w jej głosienie pozostawiało żadnych wątpliwości.- Tak, dostałam fotografie do katalogu.Są znakomite.Może mogłabym osobiście powiedzieć panu Sweeneyowi, że.aha, zebranie.Nie, wszystko w porządku, powiedz mu więc, że jestem z nichzadowolona.Miło mi.Do widzenia.- Odpowiedziałaś na telefon - zauważyła Brianna.- Oczywiście, że odpowiedziałam.Dzwonił chyba, prawda?Rozdrażniony ton głosu siostry zaskoczył Briannę.- Spodziewałaś się telefonu?- Nie.Skąd ci to przyszło do głowy?- No cóż, po sposobie w jaki poderwałaś się z krzesła.Wyglądało,jakbyś chciała wyrwać dziecko spod kół nadjeżdżającego samochodu.Och, czy to możliwe? pomyślała Maggie.Czy tak się zachowała? Takgłupio?- Nie cierpię tych cholernych, rozsadzających uszy aparatów, towszystko.- Z tymi słowami opuściła kuchnię.Guzik ją obchodzi, czy on zadzwoni czy nie, przekonywała samą siebieMaggie.Już trzy tygodnie temu wyjechał do Dublina, a rozmawiała z nimtylko w tym czasie dwa razy, ale jakie to ma znaczenie? Jestem zbyt zajęta,aby paplać przez telefon albo zajmować się nim, gdyby przyjechał mnieodwiedzić.Nora Roberts 158A przecież, do cholery, obiecał, dodała w myśli i zatrzasnęła za sobądrzwi pracowni.Nie potrzebne jej było towarzystwo Rogana Sweeneya, podobnie jak ikogokolwiek innego.Złapała swoją dmuchawkę i wzięła się do pracy.Gościnna jadalnia Connellych przypominałaby Maggie dekoracje zmydlanej opery, którą puszczano w telewizji w dniu śmierci jej ojca.Wszystkotu lśniło, błyszczało i jarzyło się.Najlepszy rocznik wina złocił się wkryształowych kieliszkach, połyskujących tęczą na oszlifowanych fasetach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]