[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybrał numer komórki Hamisha i zaraz się rozłączył.Podczas gdy Hamish odstawiał tradycyjne przedstawienie:  Coty mówisz, mamo? W którym szpitalu? Przecież jeszcze ranotata był całkiem zdrowy&  i tak dalej, Archie wpychał doplecaka koszulkę z logo Quiksilver.Niewykluczone, że Hamishprzesadził albo ta nadęta zdzira była bardziej kumata, niżby sięmogło wydawać.W każdym razie zanim się obejrzeli, już bylina ulicy i zasuwali jak jacyś cholerni lekkoatleci.Archie myślał,że dostanie zawału.Zatrzymał się i zgięty wpół próbował złapaćoddech.Hamish pośliznął się i wpadł na niego od tyłu. Rechotał tak, że prawie się posikał. Zpiąca królewna nawet nie ruszyła dupy ze sklepu wysapał, po czym, rozglądając się wkoło, zapytał:  A co tusię dzieje? Nie wiem.Coś. Biją się  wykrzyknął Hamish, triumfalnie wyciągając dogóry dłoń. Super!Archie zobaczył wzniesiony do ciosu kij bejsbolowy orazfaceta na jezdni, który cofał się przed ciosem, odwrócił się doHamisha i powiedział: Ale jaja! 6Jedna z policjantek zagadnęła go:  Pojedzie pan z nim doszpitala?.Najwyrazniej sądziła, że on zna rannego mężczyznę.Ponieważ nikt inny nie wyraził chęci towarzyszeniaposzkodowanemu, Martin posłusznie wsiadł do karetki. Kochaj blizniego swego jak siebie samego.Dopiero gdy dotarli do nowego Szpitala Królewskiego naprzedmieściach, uświadomił sobie, że nie ma torby z laptopem.Pamiętał, jak z szurgotem sunęła po mokrym bruku, ale niemiał pojęcia, co się z nią pózniej stało.W sumie żadnakatastrofa, wszystkie dokumenty miał na wszelki wypadekskopiowane na pamięć przenośną  malutką liliową płytkęfirmy Sony bezpiecznie schowaną w portfelu.Natomiastzapasową kopię dysku ukrył w jednej z szuflad w  biurze.Wyobraził sobie, jak znalazca laptopa włącza go, wchodziw  Moje dokumenty i najpierw czyta jego teksty sam,mrucząc:  Co to za gówno? , a potem czyta je na głos swoimznajomym, którzy pękają ze śmiechu.W jego wyobrazniznalazca laptopa należał do kategorii tych, którzy  pękają ześmiechu , nie zaś zwyczajnie się śmieją.No i na pewno niechichoczą.Martin wyobraził sobie kogoś mniej drobnomieszczańskiegoi mniej żałosnego od siebie ( Zachowujesz się jak stara baba słyszał od ojca przy więcej niż jednej okazji), dla kogo jegożycie i praca zasługiwały wyłącznie na drwiny. Coś się szykuje,Bertie  szepnęła Nina, chwiejąc się na ramionach Bertiego, naktóre wspięła się, żeby lepiej widzieć lorda Carstairsa w jegowypełnionej palmami oranżerii na zamku Dunwrath.Bertiebył siedemnastoletnim kompanem Niny, dzięki niej porzuciłżycie kłusownika.W laptopie Martin miał również korespondencję ( Bardzodziękuję za list, cieszę się, że podobają się Panu/Pani przygody Niny Riley.Z serdecznymi pozdrowieniami, Alex Blake ).Byćmoże owe pękające ze śmiechu indywidua odszukają jego adresi zwrócą mu komputer.Albo zjawią się u niego, żeby ukraśćwszystko, co ma.A może laptop wpadnie pod koła samochodu,które zmiażdżą pełną sekretów płytę główną i zgniotą ekranplazmowy?Kierowca peugeota odzyskał świadomość, był całkiemprzytomny.Na jego skroni widniał potężny guz, jakby ktośwsunął mu pod skórę kurze jajo. Mój dobry samarytanin  zwrócił się do sanitariuszki,wskazując ruchem głowy Martina. Ocalił mi życie. Serio?  zdziwiła się kobieta, niepewna, czy to aby nieprzenośnia.Kierowca peugeota leżał zawinięty w bawełniany, luzno tkanybiały pled niczym niemowlę w beciku.Z trudem uwolnił jednąrękę i wyciągnął ją do Martina. Paul Bradley  przedstawił się.Martin podał mu dłoń, mówiąc: Martin Canning.Uważał, żeby zbyt mocno nie ścisnąć dłoni mężczyzny i niesprawić mu bólu; zaraz jednak pomyślał z przestrachem, żejego uścisk może się tamtemu wydać zbyt miękki.Jego ojcieczawsze podkreślał wagę męskiego uścisku dłoni ( Co zacholerna meduza  podawaj rękę jak prawdziwy mężczyzna! ).Niepotrzebnie się martwił: zaskakująco mała, gładka dłońPaula Bradleya zacisnęła się na jego ręce z siłą automatycznegoimadła.Martin od miesięcy dotykał drugiego człowieka tylkoprzypadkiem: kiedy odbierał resztę od kasjerkiw supermarkecie albo podtrzymywał pewnego wieczoruRicharda Moata nad miską klozetową, gdy ten zwracałprzemysłowe ilości wypitego alkoholu.Tydzień wcześniejpomagał wejść do autobusu staruszce i zdumiał się, jakwzruszający był dla niego dotyk jej niemal nieważkiej,papierowej dłoni. Chyba pan powinien tutaj leżeć zamiast mnie  zauważyłPaul Bradley. Jest pan blady jak ściana.  Naprawdę?  Rzeczywiście Martin czuł się słabo. Słyszałam, że incydent był poważny  wtrąciłasanitariuszka. Incydentem nazwała ów przypadek agresji drogowej jednaz policjantek. Będziemy musiały spisać pańskie zeznaniaw związku z tym incydentem, sir.Miłe neutralne słowo,prawie tak miłe jak  niewinny.Może wykorzysta je, żebyopisać, co go spotkało. Rzeczywiście, podczas pobytu w Rosjiprzydarzył mi się pewien godny pożałowania incydent& Gdy weszli na oddział ratunkowy i rejestratorka spytałaMartina o dane kierowcy peugeota, ten uświadomił sobie, żezdążył zapomnieć nazwisko usłyszane w karetce.Ranny zostałprzewieziony w głąb oddziału, więc rejestratorka zmierzyłaMartina wzrokiem surowej nauczycielki i powiedziała: Czy mógłby się pan dowiedzieć? I zdobyć adres jegonajbliższego krewnego?Martin ruszył więc na poszukiwanie kierowcy peugeotai znalazł go na leżance za parawanem; pielęgniarka mierzyłamu akurat ciśnienie. Przepraszam  szepnął Martin  ale potrzebne mi są jegodane.Mężczyzna próbował się podnieść, lecz został delikatniepowstrzymany przez pielęgniarkę. W kieszeni kurtki mam portfel, kolego  rzucił więc, leżącna wznak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •