[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kazał mi cię obserwować i zapewnić ochronę przed tymi, którzy są dla Ciebiezagrożeniem.Nie miałam interweniować lub ujawniać się, chyba że Twoje życie byłoby wpoważnym niebezpieczeństwie.Coraz ciekawsze.- Na jak długo?- Nie określił.Miałam przeczucie, że właśnie znalazłam lukę na tyle dużą, aby przejechać przez niąwozem.- Czy Hugh jest wyłączony z tych, którzy są zagrożeniem dla mnie?Uśmiech Naeemah zrobił się szerszy.- Nie określił tego.- Hugh nie jest tak sprytny jak mu się wydaje.- To prawda.- Co, jeśli powiem, że Hugh jest drugim największym zagrożeniem dla mnie, sekundętylko za Errą?- Powiedziałbym, że już wiem o tym.- Jak?Naeemah pochyliła się do przodu.Spojrzenie jej czarnych oczu zamknęło się na mnie.- Nie powinnaś prowadzić rozmów przy oknie, gdy po ścianie domu jest łatwo wejść.Słyszała mnie i Andrea rozmawiające o Hugh.Prawdopodobnie każde słowo.- Co zrobisz, jeśli Hugh mnie atakuje?- Będę cię chronić.Mój dług musi zostać zwrócony. Podliczmy.- Jak długo będziesz moim ochroniarzem?- To będzie zależało od ciebie.Tu mnie miała.Naeemah wyprostowała się.- Ochraniałam ludzi władzy i ludzi bogactwa.Wielu, wielu ludzi.Oceniam, że jesteśgodna.Nie zawiedz mnie.To było wszystko czego potrzebowałam.Wydaje się, że Wszechświat zdecydował, żemoje życie byłoby znacznie bogatsze, kiedy zagości w nim osądzający krokodyl-ochroniarz.- Będę o tym pamiętać.Mam zamiar dziś walczyć z Errą.W przypadku próby ratowania mnie ponownie, zabiję cię.- Będę o tym pamiętać.Wstałem i Naeemah wstała ze mną.Musiałam coś z nią zrobić i miałam wrażenie, żeprzydzielenie jej do pracy z resztą strażników nie pójdzie tak dobrze.Potrzebowała własnejprzestrzeni.- Chodz ze mną, proszę.Musimy znalezć ci pokój.Podążyła za mną.Zmiennokształtna blondyna gapiła się na nią, jak gdyby Naeemahbyła Kobrą z rozpostartym kapturem.Naeemah ignorowała ją.Udałam się z powrotem do kwater Currana, z moimi dwiema opiekunkami do dzieci.Jim by to po prostu pokochał.Gdybym nie była ostrożna, podarowałabym mu zawałprzed zakończeniem pierwszego miesiąca. Rozdział 26Zachód słońca bladł na niebie, tląc się w swej finałowej agonii.Wdzierający sięzmierzch ufarbował budynki na czarno, zmieniając biały kolor zasp śniegu na indygo.Usiadłam na szczycie budynku, obserwując ogniska oświetlające obręcz KreciejNory przez lornetkę.Curran siedział obok mnie.Przybrał formę wojownika: wysoka nasiedem i pół stopy kreatura utknęła gdzieś pomiędzy człowiekiem a bestią.Po tym jak strażnicy Currana wycierpieli apopleksję przez Naeemah, udało mi sięzainstalować ją w jej własnych pokojach, i poszłam ugotować nasz obiad.Władca Bestiidołączył do mnie po paru minutach.Zrobiliśmy stek z sarniny, frytki pokryte serem i szybkiplacek z dyni.Zjedliśmy, potem się kochaliśmy i poszliśmy spać, zwinięci razem w jegośmiesznym łóżku; potem Curran przybrał formę wojownika, a ja spędziłam dwie godzinyrysując poemat Erry na jego skórze małą tubką henny.Kiedy się zmęczyłam, zawołałam Dalii przejęła pałeczkę.Jej pismo było o wiele lepsze.Nie miałam pojęcia czy to w ogóle da mujakąkolwiek ochronę, ale w tym momencie musiałam spróbować wszystkiego.Za nami, zmiennokształtne kobiety czekały, ustawione w indywidualnych drużynachwzdłuż ulicy prowadzącej do Kasyna.Wilki była zaraz za nami, boudy oczekiwały poprzeciwnej stronie ulicy, potem szczury i Klan Ciężkich, szakale, koty i w końcu prawie trzybloki dalej, Klan Zwinnych.Drużyna z Klanu Zwinnych składała się ze starszej Japońskiejkobiety, która podobno była alfą i czterech smukłych kobiet, które wyglądały jakby miały conajwyżej po piętnaście lat.Curran powiedział mi, że były lisicami.Wyglądały elegancko a jaugryzłam się w język, mając nadzieję, że wiedzą, co robią.Gdzieś w ciemności chowała się Naeemah.Wybrała swój własny punkt i niekłóciłam się z nią.Jej zapach sprawiał, że zmiennokształtni czuli się nieswojo.Spojrzałam powrotem na Krecią Norę.Ognisko paliło się w centrum krateru,obwarowane przez gromadę metalowych bębnów.Na lewo, czekał rząd wozów z Biohazardu.Ludzie zapełniali brzeg krateru - techomedycy, PWKZP, łucznicy.Większość z nich tomężczyzni.Pomimo moich raportów, Ted wysłał mężczyzn do krateru, prawdopodobniedlatego, że nie mógł na czas ściągnąć wystarczającej liczby wojowniczek.Przeklęłam, gdypierwszy raz ich zobaczyłam.Curran wzruszył ramionami i powiedział,  Mięso armatnie.Nad ogniskami tłum zebrał się w pozostałościach biurowca.Usiedli na otwieranychdrewnianych rusztowaniach, w cieniu powybijanych okien, na dachach, na górach gruzu.Cholerna, prawie połowa Atlanty musiała zobaczyć flagę i przybyła zobaczyć jak Zakonwyciera o nią Siewcę Plag.Każdy z nich mógł zginąć dziś w nocy i nie było nic, co mogłamw tej sprawie zrobić.Moja lornetka odnalazła Teda stojącego obok wielkiej, wysportowanej kobiety zkrótkimi, czerwonymi włosami.Twarde, blade oczy.Czarne spodnie, czarna, skórzana kurtka,przy pasie pochwa z mieczem.Głowa niedzwiedzia na głowni jej miecza - ZbrojowniaSounder.Robili falcjony - jednosieczne miecze średniej długości w kształcie bękarciegodziecka długiego miecza i bułatu.Wspaniałej jakości miecze, ale drogie jak cholera.Sądzącpo jej mieczu i ubraniu, patrzyłam na Tamarę Wilson.Ted zaimportował rycerzy Zakonu spoza miasta.Zaplanował to - zabrałoby mu toprzynajmniej dwa dni by ściągnąć personel z Północnej Karoliny.Czy bym odeszła czy nie,to mimo wszystko nie byłaby moja petycja.Magia przepłynęła przez nas w niewidzialnej fali.Czas na show. Tamara ruszyła w dół schodów wyciętych z boku Kreciej Nory.Przecięła spódkrateru do centrum, gdzie wielkie ognisko paliło się na szkle.Stając przed ogniem, trzymaładługą tyczkę z sztandarem Zakonu - lancą i mieczem krzyżującymi się na tarczy.Zwiatłoogniska chwytało się jej zbroi.Założyła hełm na głowę, chowając włosy.Szczupła kreatura wspięła się na dach.Długa, skulona, pokryta kępami futra,poruszała się płynnie i szybko.Jej stopy i dłonie były nieproporcjonalnie wielkie, a krótkie,czarne pazury wystawały jej z palców.Stożkowaty pysk wmieszał się w prawie humanoidalnątwarz, otoczoną przez okrągłe, różowe uszy.Szczurołak.Ostrożny, szybki, zabójczy.Nie mieli dobrych wojowników, ale mieliwspaniałych zwiadowców.I zabójców.Popędziła do nas i usiadła na swoich udach, z ramionami skrzyżowanymi na klatce.Jej pysk otworzył się, ukazując zbyt wielkie siekacze.- Beczki są wypełnione napalmem.- Jej zdeformowane usta zniekształcały słowa, alewychodziły wystarczająco wyraznie.- Mają łuczników ukrytych wzdłuż obrzeża, niektórzy zpodpalającymi strzałami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •