[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Brody podszedł do Kate, wyjął jej z ręki młotek.-Moja praca dla ciebie nie ma nic wspólnego z całą resztą. Oczywiście miał rację.Kate się zawstydziła.Nie miała prawa o tym zapominać, choć niechciała się do tego przyznać.- Prywatny rozdział tej historii został zamknięty - oświadczyła bardzo oficjalnym tonem.- Tak ci się tylko wydaje.- Brody zasunął za sobą drzwi.- Co to ma znaczyć?- Muszę mieć chwilę spokoju, a tu ciągle kręcą się jacyś ludzie.- Natychmiast otwórz te drzwi! I wyjdz.A potem idz do diabła.- Zamknij się i usiądz.- Tym razem nie dał się zastraszyć.- Słucham? - Kate sądziła, że się przesłyszała.Brody odłożył młotek.Na wszelki wypadek położył go daleko, poza zasięgiem Kate.Potempodszedł do niej i pchnął ją na krzesło.- Siadaj i słuchaj - rozkazał.Chciała wstać, ale pchnął ją z powrotem na krzesło.Tak się zdziwiła, że zapomniała językaw gębie.Po raz pierwszy w życiu nie zrobiła awantury komuś, kto tak paskudnie jąpotraktował.- No dobrze, udowodniłeś, że jesteś duży i silny - rzekła, odzyskawszy mowę.- Nie musiszjuż udowadniać, że jesteś głupi.- A ty nie musisz udowadniać, że jesteś rozpuszczona jak dziadowski bicz, bo topowszechnie wiadome.Jak jeszcze raz spróbujesz wstać, nim skończę - pogroził - to przywiążęcię do krzesła.Przysięgam.- No wiesz.- zaczęła.- Teraz ja mówię - przypomniał Brody.Tak na nią spojrzał, że mimo wszystko wolała zamilknąć.Przynajmniej na razie.- Kończę remontować twój dom - mówił, jakby tego nie wiedziała.- Właśnie montowałemszafki w kuchni, kiedy przypałętał się Jerry.Jest moim przyjacielem.On i jego żona wielezrobili dla mnie i dla mojego syna.Nie wyobrażasz sobie nawet, ile im zawdzięczam.- Rozumiem - prychnęła.- Musisz spłacić dług wdzięczności.Dlatego umawiasz się z jegosiostrą.- Zamknij się, z łaski swojej.Nie umawiam się z jego siostrą.Jerry sobie gadał, a jamontowałem te szafki.Nie słuchałem, co mówi.Chodził tam i z powrotem po pokoju.- Zaskoczył mnie - wyjaśnił.- Nie chciałem się umawiać z jego siostrą, ale nie chciałem mu tego powiedzieć wprost.On i Tiffany są ze sobą bardzo zżyci.Jerry się o nią martwi, tak mi sięzdaje, a do mnie ma zaufanie.Nie mogłem mu powiedzieć, że jego siostra nic mnie nieobchodzi.- Owszem, mogłeś - parsknęła Kate.- Chociaż nie tylko o to mi chodziło.- No więc o co ci chodziło? Teraz już możesz mówić - pozwolił łaskawie.- Zachowywałeś się tak, jakby nas nic nie łączyło.Nic oprócz seksu.A mnie sam seks niewystarczy.Od swojego partnera oczekuję lojalności, wierności i szacunku.Facet, z którymsypiam, powinien umieć powiedzieć swojemu przyjacielowi, że mu na mnie zależy.- Do diabła, Kate! Od czterech lat żyję jak pustelnik.Nawet dłużej.Myślałem, że potrafiszzrozumieć.- yle myślałeś - przerwała mu w pół słowa.- Boże, ależ ty jesteś nieznośna - westchnął Brody.- Odkąd poznałem Connie, niespotykałem się z żadną kobietą.Dopiero teraz wszystko się zmieniło.Jestem z tobą.Z tobą i znikim innym.Mogę to powiedzieć nie tylko Jerry'emu, ale każdemu, kogo to zainteresuje.Zależy mi na tobie, tylko że nie umiem o tym mówić.Jeżeli chcesz, to się nauczę.Dla ciebienawet tego się nauczę.- Rób, jak uważasz, a teraz daj mi spokój.- Gdybym mógł dać ci spokój, nie byłoby mnie tutaj i nie chciałbym cię udusić.- Obraziłeś mnie! To ciebie należałoby udusić.- Nie będę cię sto razy przepraszał.- Pociągnął ją do drzwi.- Sto razy? Nie słyszałam żadnych przeprosin! Co ty wyprawiasz? Nie szarp mnie!Brody bez słowa wyprowadził ją z gabinetu i ciągnął dalej korytarzem, aż do wyjścia.- Puść mnie natychmiast! Puść, bo pożałujesz! Zatkało ją, kiedy Brody przerzucił ją sobieprzez ramię i otworzył drzwi na ulicę.- Zwariowałeś? - Była zbyt zdumiona, by z nim walczyć.Tylko odgarnęła włosyzakrywające jej twarz.Widziała, że wyniósł ją na ganek, zniósł ze schodów.- Zupełnie ciodbiło?- Owszem.Inaczej bym się z tobą nie zadawał.Z budynku po drugiej stronie ulicy wyszła jakaś kobieta.Była jedynym przechodniem, więcBrody właśnie do niej się zwrócił.Oczywiście Kate nadal dyndała mu na plecach.- Przepraszam panią - zaczął.- Słucham? - Trochę zdziwiona kobieta spojrzała na niego i jego ładunek. - To jest Kate.Ja mam na imię Brody.Chciałbym, żeby pani wiedziała, że Kate jest mojądziewczyną i że bardzo mi na niej zależy.- Boże wielki - szepnęła Kate.Pozwoliła, żeby włosy opadły na dół, żeby szczelniezasłoniły jej twarz.- Rozumiem.No cóż.- Kobieta się uśmiechnęła.- Bardzo się cieszę.- Dziękuję pani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •