[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Największym szacunkiem darzyłem Stanisława Rostkowskiego, nauczyciela matematyki.Nasze stosunki zaczęły się bardzo zle.Już w pierwszym chyba tygodniu po przyjściu do szkołyurządził klasówkę.Rozwiązałem zadanie dobrze, ale jak już swego czasu wspomniałem, piszębardzo brzydko i bardzo niewyraznie.Rostkowski nie mógł klasówki rozczytać i z oburzeniapostawił mi dwójkę.Tym czasem ja się obraziłem, ale zareagowałem niemądrze.Przestałem sięuczyć przedmiotu.Kiedy w miesiąc pózniej wyrwał mnie do tablicy, nie odpowiedziałem na jegopytania, bo odpowiedzieć nie potrafiłem.Postawił mi dwójkę na pierwszy okres.Oprzytomniałem, kiedy wyrwał mnie następnym razem, byłem już przygotowany, odpo-wiedziałem prawidłowo.Popatrzył na mnie, nic nie powiedział i nie postawił mi żadnego stop-nia.W krótkich odstępach pytał mnie jeszcze kilka razy i w rezultacie na półrocze dostałem piąt-kę.Tak więc przez cały czas pobytu w szkole nie miałem u niego nigdy trójki, ani czwórki. 20Rostkowski był człowiekiem powolnym, spokojnym, nie obdarzonym bujną wyobraznią,ale niezmiernie logicznym.Wykładał jasno, nie denerwował się nigdy.Jego filozofią był sto-icyzm, nie przejmował się rzeczami mało ważnymi, zawsze mówił prawdę.Był niewierzący i niekrył się z tym wcale, ale też i nie afiszował się ze swoją niewiarą, nikomu jej nie narzucał.Jakżezdziwiło i oburzyło mnie już w pierwszym roku mego pobytu w szkole, gdy zobaczyłem, że wczasie mszy Rostkowski nie ukląkł nawet w czasie podniesienia.Myślałem sobie  i takiego tutrzymają !Niewierzący był też cichy, spokojny nauczyciel przyrody Wacław K.Z zamiłowania orni-tolog, ale potrafił rozbudzić w nas ciekawość także i do innych działów przyrody, zabierając nasna pola, łąki i lasy w poszukiwaniu rzadkich roślin i zwierząt.O sprawach religii nigdy z naminie rozmawiał, machał ręką i odpowiadał, że go to wcale nie obchodzi, a na żadne uroczystościkościelne po prostu nie chodził.Uczniowie naszej szkoły pochodzili prawie wyłącznie ze wsi, najczęściej ze szkół, gdzienauka nie stała na wysokim poziomie, toteż mieli w pierwszych miesiącach duże trudności.Szybko jednak podciągali się dzięki dobrym warunkom do nauki, ale - rzecz naturalna - byłymiędzy poszczególnymi uczniami duże różnice.System pedagogiczny naszej szkoły nie zacierałtych różnic, a raczej starał się je podkreślić.Stopnie stawiano nam cztery razy do roku i za każ-dym razem ustalano kolejność uczniów według stopni od najlepszego do najsłabszego.Mało tegousadzano nas w klasie według stopni.Prymus siedział w ostatniej ławce na honorowym miejscu,obok niego uczeń mający drugie miejsce, a na pierwszej, czyli oślej ławce siedzieli najgorsiuczniowie.Za pierwszy okres w czwartej klasie z powodu dwójki z matematyki pierwszegomiejsca nie miałem, ale już od półrocza zdobyłem pozycję prymusa, którą zachowałem do końcapobytu w szkole.Prymus zajmował w niej ważną pozycję, związaną z wielu przywilejami.Szkoła nasza powstała w 1923 roku, istniała więc niedawno, ale nasz gabinet przyrodni-czy zasługiwał na miano regionalnego podlaskiego muzeum przyrodniczego.Było to zasługąnauczyciela przyrody oraz jednego z uczniów Władka.Gabinet mieścił się w trzech dużych po-kojach i wypełniony był okazami występujących na Podlasiu ssaków i ptaków, ryb, gadów i pła-zów, gablotami owadów, zielnikami oraz gablotami roślin.Oprócz okazów miejscowej fauny iflory znajdowały się tam okazy egzotyczne, przywożone najczęściej przez podróżujących poświecie księży diecezji podlaskiej.Osobistą opieką gabinet otaczał biskup Przezdziecki, przypominając wysyłanym doRzymu księżom, aby coś ze sobą przywiezli, i sam zawsze ciekawe okazy przywoził.Jeszczewiększą opiekę nad gabinetem roztaczał ks.Dyrektor.Jak już wspomniałem, gabinetem opiekował się także Władek, który z miejsca zwróciłuwagę nauczyciela na swoje zamiłowania przyrodnicze.Gdy przyszedłem do szkoły, Władekrozpoczynał właśnie klasę ósmą, czyli ostatnią.Był wtedy faktycznym kierownikiem gabinetu.Obdarzony dużymi zdolnościami, nie potrzebował wiele czasu na przygotowanie lekcji, cały czaspoświęcał przyrodzie.Układał w gablotach okazy, oznaczał gatunki owadów i roślin, wypychałnadeszłe nowe okazy zwierząt.Ks.Dyrektor okazywał mu wielkie zaufanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •