[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla tych spośród nas, którzy w ciągu swej kariery z tegolub innego tytułu stykali się z zagadnieniami polityki zagranicznej,ustępstwa tak dalece stały się przyzwyczajeniem, że aż niemal zasadą.Wielu z nich, wskutek długich lat życia w warunkach reżimupozbawionego wszelkiej stałości, przywykło uważać, ze Francja nigdynie mówi  nie".Toteż za każdym razem, gdy sprzeciwiałem siężądaniom Anglików, widziałem nawet w moim najbliższym otoczeniuzdziwienie, niepokój i obawy.Słyszałem wymieniane po kryjomu szeptyi czytałem w oczach pytanie:  Do czegóż on właściwie zmierza?" Jakgdyby było rzeczą nie do pojęcia, że można w czymś nie ustąpić.Jeżelizaś chodzi o emigrantów francuskich, którzy nie przystąpili do naszegoruchu, to przy każdej takiej okazji zawsze, niemal automatycznie,występowali przeciwko nam.Większość, zgodnie z doktryną polityczną,w której się wychowywali, uważała, że Francja nigdy nie ma racji, gdytwardo stoi przy swoim, wszyscy zaś potępiali de Gaulle'a za jegostanowczość, określając ją jako dyktaturę i uważali za podejrzaną wzestawieniu z duchem rezygnacji, utożsamianym przez nich z duchemrepubliki.Po wyczerpaniu tych wszystkich różnorodnych form nacisku nagledokoła nas zalegała cisza.Anglicy stwarzali wtedy wokół nas coś wrodzaju próżni.%7ładnych rozmów i korespondencji, żadnych wizyt anizaproszeń.Sprawy wymagające załatwienia pozostawały w zawieszeniu.Telefony milczały.Anglicy, których mimo to zdarzało się nam spotykać,byli posępni i nieprzenikliwi.Ignorowano nas, jak gdyby nie tylkoskończyła się nasza współpraca, ale jak gdybyśmy w ogóle przestaliistnieć.W samym sercu Anglii, skupionej w zdecydowanym wysiłku,otaczał nas lodowaty chłód.Wtedy następował rozstrzygający atak.Nieoczekiwanie zwoływanojakieś uroczyste spotkanie francusko-angielskie.Uruchamiano na nimwszystkie środki, wysuwano wszystkie argumenty, wytaczano wszystkieżale, uderzano we wszystkie nuty.Jakkolwiek nie wszyscy Anglicy naodpowiedzialnych stanowiskach w jednakowej mierze opanowali sztukęaktorską, to jednak każdy z nich pierwszorzędnie grał swoją rolę; całymigodzinami przeplatały się ze sobą patetyczne i alarmujące sceny.Gdyzaś mimo to nie ustępowaliśmy, rozstawano się w napiętym nastroju.Po jakimś czasie następował epilog.Ze strony różnych czynnikówangielskich dochodziły nas oznaki odprężenia.Przychodzili pośrednicy, by nam powiedzieć, że zaszło widocznie jakieś nie-porozumienie.Wysoko postawione osobistości dowiadywały się o mojezdrowie.W dziennikach tu i ówdzie ukazywała się jakaś życzliwanotatka.Wreszcie Anglicy wysuwali projekt porozumienia w spornejkwestii, bardzo podobny do tego, co przedtem sami proponowaliśmy.Wobec tego, że warunki teraz były już do przyjęcia, sprawa przynajmniej na pozór  była szybko załatwiana.Zakończenienastępowało w ciągu przyjacielskiego spotkania, przy czym nasiangielscy partnerzy, korzystając z pomyślnego nastroju z racjiprzywróconej zgody, szybko próbowali jeszcze uzyskać jakąśdodatkową korzyść dla siebie.Potem stosunki układały się znowu jakdawniej; sedno zagadnienia jednak było nadal nie rozstrzygnięte.DlaAnglii bowiem żadna sprawa nigdy nie była rozstrzygnięta ostatecznie icałkowicie.W pierwszych dniach marca 1941 roku nie miałem żadnychwątpliwości, że w najbliższym czasie na Wschodzie i w Afryce czekająnas ciężkie próby  starcia z przeciwnikiem, nieustępliwa wrogośćVichy i poważne różnice zdań z naszymi sojusznikami.Niezbędnedecyzje należało powziąć na miejscu.Toteż postanowiłem udać się wdrogę.Przed odjazdem spędziłem weekend w Chequers u premiera, któryżegnając się ze mną zakomunikował mi dwie wiadomości: 9 marcaprzebudził mnie wczesnym rankiem, by dosłownie tańcząc z radościpowiedzieć mi, że Kongres Amerykański uchwalił dyskutowaną od kilkutygodni ustawę  lend-lease".Było istotnie z czego się cieszyć.Nie tylkodlatego, że dzięki temu państwa wojujące miały odtąd zapewnionądostawę materiałów wojennych ze Stanów Zjednoczonych, ale i dlatego,że Ameryka, stając się według słów Roosevelta  arsenałem demokracji",zrobiła tym samym olbrzymi krok naprzód na drodze do przystąpieniado wojny.Churchill chcąc niewątpliwie wykorzystać mój dobry humorprzeszedł z kolei do drugiej sprawy:  Wiem  powiedział  że ma panzastrzeżenia co do Spearsa jako szefa grupy łącznikowej przy panu.Niemniej jednak proszę pana usilnie, by go pan jeszcze zatrzymał izabrał ze sobą na Wschód.Wyświadczy mi pan tym osobistą przysługę".Nie mogłem odmówić i na tym rozstaliśmy się.14 marca lecąc w kierunku równika miałem tym razem uczucie, żeWolna Francja opiera się już na mocnych podstawach.Nasza RadaObrony Imperium  zresztą już 24 grudnia 1940 roku uznana przezrząd brytyjski  mimo że jej członkowie byli rozproszeni po całymświecie, stanowiła wartościową i zwartą całość.W Londynie naszaadministracja centralna okrzepła.Kościec jej stanowili wartościowiludzie, jak Cassin, Pleven, Palewski, Antoine, Tissier, Dejean, Alphand, Dennery, Boris, Antier i inni.Zdrugiej strony kierownictwo spraw wojskowych mieli w rakachwytrawni oficerowie: pułkownicy Petit, Angenot, Dassonville, Brosset,którzy przybyli do nas z Ameryki Południowej, gdzie znajdowali się zsprawach służbowych, pułkownik Bureau, przeniesiony z Kamerunu, ipułkownik lotnictwa Valin, przybyły z Brazylii.Na Wschodzie Catroux,a w Afryce Larminat mocno trzymali wodze w ręku.W Amerycewszędzie powstały nasze przedstawicielstwa, do czego wydatnieprzyczynili się w Stanach Zjednoczonych Garreau-Dombasle, wAmeryce Południowej Ledoux, w Ameryce Zrodkowej de Soustelle, wKanadzie d'Argenlieu i de Martin-Prevel.Nasze komitety za granicąstale się rozwijały mimo przeciwdziałania miejscowych przedstawicieliVichy, wrogości większości czołowych Francuzów oraz zwykłych unaszych rodaków kłótni.Ustanowiony przeze mnie w Brazzaville 16listopada 1940 roku order Wyzwolenia ze Statutem nadanym mu wLondynie 29 stycznia 1941 roku wzbudził wśród Wolnych Francuzówszlachetną rywalizację.Wreszcie czuliśmy, jak z tamtej strony morzaspogląda na nas Francja.W toku mej podróży te postępy Wolnej Francji, zdobywającej corazwięcej środków i coraz bardziej skonsolidowanej, odzwierciedlały sięjuż w stanowisku angielskich gubernatorów, u których zatrzymałem sięw Gibraltarze, Bathurst, Freetown i Lagos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •