[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod pocztówką znajdował się przygnębiający napis:„To już koniec! Nie ma już nic.”.- Proszę wejść - powtórzył Dementij i prawie siłą wepchnął mnie doprzedpokoju.Zaraz potem zatrzasnął drzwi.Momentalnie poczułam jego bliskość.Odniosłam wrażenie, jakby je-go blond włosy i jasne oczy jeszcze bardziej pojaśniały.Pomyślałam, żew roli morderców i maniaków najczęściej występują tacy właśnie blon-dyni.Natomiast nieogoleni bruneci uganiają się za każdą spódniczką.„To już koniec! Nie ma już nic.”.W czasie, gdy oczami wyobraźni widziałam już swoje zmasakrowanezwłoki, mój maniak zostawił mnie w korytarzu i rzucił się do pokoju.Pochwili usłyszałam stamtąd straszny rumor, a potem nagle wszystko uci-chło.Postałam jeszcze przez jakiś czas, nie mogąc się zdecydować, co mamdalej zrobić, po czym ostrożnie ruszyłam wzdłuż korytarza.Przypomina-ło to raczej przedzieranie się przez gęstą dżunglę.Ze wszystkich stronszczerzyła się do mnie najróżniejsza broń.Ze ścian niczym liany zwiesza-ły się bicze, buławy i maczugi.W drewniane gniazda powtykano halabar-dy i muszkiety, które pamiętały zapewne jeszcze Noc św.Bartłomieja 31.31 Noc św.Bartłomieja - potoczne określenie wydarzeń z nocy 23 na 24 sierpnia 1572roku, związanych z pogromem hugenotów (protestantów) w Paryżu, zorganizowanymprzez kilku katolickich książąt (przyp.tłum.).Pozostały sprzęt był nieco mniejszy, ale też robił wrażenie.Czułam, jakby wszystkie te przedmioty czujnie mnie obserwowały.Ztrudem powstrzymałam się od ucieczki i dzielnie szłam dalej, z każdymkrokiem ryzykując otrzymanie ciosu w plecy jakimś mieczem albo piką.W końcu dotarłam do skromnego pokoiku Dementij a.Jednak i tu niepoczułam ulgi.Na końcu długiego, wąskiego, podobnego do trumny (uchroń mnie,Panie Boże, od takiej trumny!) pokoju było całkowicie bezużyteczneokno - tuż za nim znajdował się bowiem mur.W rogu, tuż przy okniestało starannie zasłane łóżko polowe.Na kołdrze ustawiono na bacznośćpoduszkę z wykrochmaloną (!) poszewką.Tuż przy łóżku znajdował się stół z przedpotopowym komputerem.Na podłodze rozłożona była bura wykładzina.Całą pozostałą przestrzeńw pokoju zajmowały sklecone naprędce stelaże.No i broń! Sztylety, mie-cze, cepy, wachlarze i jakieś dziwne przedmioty, o których przeznaczeniunie miałam zielonego pojęcia.Dementij siedział pośrodku pokoju na stercie książek i z zapałemkartkował jedną z nich.Był to gruby, stary foliał.Jedną po drugiej prze-wracał pożółkłe strony, jednak na żadnej z nich dłużej się nie zatrzymy-wał.- Przepraszam bardzo.- postanowiłam przypomnieć o swoim istnie-niu.- Ach.tak.- Dementij podniósł na mnie zamglone oczy -.niechpani usiądzie.W zdumieniu omiotłam spojrzeniem pokój.Nie było w nim najmniej-szego śladu krzesła.- A gdzie?- A gdzie pani chce.można na podłogę.Na podłodze jest bardzowygodnie.Po chwili wahania usadowiłam się na podłodze, dokładnie pode-tknąwszy sobie pod tyłek sukienkę, i zaczęłam obserwować właścicielamieszkania.Teraz już nie wydawał mi się niebezpieczny.Był zbyt pochłonięty lekturą.Gdyby tylko mógł, zagłębiłby się w niąniczym w rzekę.Wędrował wzrokiem po kartkach w nadziei na odnale-zienie chociażby ziarnka złota w złotodajnym strumieniu.Był podobnydo psa myśliwskiego, który zwęszył lisa i podążał teraz jego śladem.- Mam! - wrzasnął tak przeraźliwie, że prawie dostałam zawału serca.- Mam!!! Niech pani poda mi na chwilę ten nóż!Ostrożnie podsunęłam sztylet w jego stronę.Dementij włączył małe,ale dające intensywne światło świetlówki, uzbroił się w lupę i pędzelek,po czym rzucił się na nóż.- To niemożliwe.I do tego w takim świetnym stanie.To po prostuniemożliwe! Niech pani tu podejdzie, pani.Jak ma pani na imię?No.Wreszcie raczył mnie o to zapytać!- Waria.Warwara.- Niech pani tu podejdzie.Na kolanach przesunęłam się bliżej Dementija.Sztylet leżał teraz naotwartej książce.Tuż pod nim zobaczyłam jego podobiznę.Cholera ja-sna! Oryginał był podobny do ilustracji jak dwie krople wody!- Ta książka nosi tytuł ARM AND RITUAL - powiedział drżącym gło-sem Dementij.- Broń i rytuał.Została wydana w Anglii, w 1854 roku.Jej autor - Henry Walling - był pułkownikiem wojsk kolonialnych.Ze-brał w niej gigantyczny wprost materiał na temat indyjskiej broni.Wiepani w ogóle, co to za sztylet?Pewnie, że wiem! To sztylet-obłudnik, sztylet-kusiciel, sztylet-morderca!- Nie mam pojęcia - powiedziałam ostrożnie.Dementij popatrzył na mnie przez lupę.- To jest wadżra.Jest jednym z fundamentalnych sztyletów.Stanowipodstawę białej broni.Wadżra w sanskrycie oznacza „diament”.- Jak? - drgnęłam.- Diament.Siła i niepodważalność nauk Buddy.Wadżra jest jedynądrogą zbawienia od złych sił i pokus.Jest symbolem męskiego początku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •