[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciszył się.Wygasły emocje, które przed wojną, w trakcie służby, targały nim codziennie.Schudł, policzki miał zapadnięte i przypominał raczej kamedułę niż dawnego zażywnegopolicjanta.- Masz coś ze sobą? Poza tym gnatem, oczywiście - zapytał Krzepki, po czymuśmiechnął się, wskazując palcem na policyjnego browninga.- Niewiele - mruknął jego kuzyn.Zbigniew Kaczmarek nie był szczęśliwy, że znowu musi się zbierać do drogi.Poznań, Dworzec Główny, 8.07„Hauptbahnhof Posen” - gotycki napis witający podróżnych zgromadzonych przedceglanym gmachem dworca, informował aż nadto dobitnie, do kogo należy to miasto.Siwy mężczyzna spacerujący mostem dworcowym przerzuconym nad torami mógłsię naocznie przekonać o potędze Rzeszy.Niemal pod jego stopami stały dwa wojennetransporty.Były to długie składy sczepionych ze sobą platform.Na każdej z nich znajdowałysię malowane w rdzawozielone barwy tygrysy lub pantery - czołgi, które zapewniły Niemcomostateczny sukces w wojnie z Sowietami.Ich zaczopowane lufy sterczały teraz równo,wycelowane w niebo niczym na paradzie pod berlińską Kancelarią Rzeszy.Mężczyzna poprawił grube oprawki okularów, dając na moment odpocząć zmęczonyoczom.Naliczył w sumie trzydzieści tygrysów wersji Pz VI i dziesięć panter Pz V.Jeśliwzrok go nie mylił, na najdalszych platformach znajdujących się na wysokości Kaponierydostrzegł kilka sylwetek tygrysów królewskich.Wieże kolosów Tiger 11 kontrastowały zbardziej klasycznym kształtem wież tygrysów starszego typu.Aż trudno uwierzyć, że Sowieci mieli więcej czołgów niż Niemcy - pomyślał„Neptun”.A mimo przewagi militarnej przegrali.Cóż, zawiodło ich dowództwo.I systemdowodzenia oparty na pogardzie dla żołnierza.„Neptun” miał okazję przekonać się na froncie, jak żelazny niemiecki walec zgniatałwszystko, co stanęło mu na przeszkodzie.Major nie popierał decyzji polityków, którzy kilkalat wcześniej rzucili Wojsko Polskie na wschód, by u boku Wehrmachtu powaliło ZwiązekSowiecki.Jednak żołnierz nie dyskutuje, żołnierz wykonuje rozkazy.Tłumaczono imprzecież, że tam, na wschodzie, wykuwają szczęśliwą przyszłość Rzeczpospolitej.Niewierzył, ale słuchał.Instynkt go jednak nie zwiódł.Sowieci padli, a alians z nazistami okazałsię katastrofą.W sierpniu 1944 roku Niemcy zajęli kraj w ciągu tygodnia.Pożyteczni idioci - rozmyślał „Neptun”, wolno przechadzając się mostemdworcowym.Byliśmy pożytecznymi idiotami.A teraz płacimy wysoką cenę.Z dołu dobiegły go rozpaczliwe nawoływania przerywane rzucanymi z wściekłościąkomendami po niemiecku.Na skrajnym peronie, położonym najbliżej Dworca Zachodniego, kłębił się tłumnieszczęśliwych ludzi.Siedzące na betonowych płytach kobiety zanosiły się płaczem,przyciskając do piersi dzieci.Mężczyzn wokół nich znajdowało się niewielu, na ogół byli wstarszym wieku.Cywilów pilnował kordon żołnierzy uzbrojonych w karabiny maszynowe.Potorze toczył się ku nim skład złożony z wagonów towarowych.Kolejna wywózka - zauważył „Neptun”.Od zimy Niemcy systematycznie wywożą zmiasta polską ludność.Wywożą ich, a my nie możemy nic zrobić.Przyspieszył kroku, by nie słyszeć przekleństw miotanych ponad głowamiokupantów.Gdzieś w dole zaterkotał nagle karabin i wszystko na moment ucichło.Major „Neptun” zdusił w sobie złość.Nie mógł zerknąć przez balustradę.Nie mógł się zdradzić.Miał przecież ważniejszezadanie.Poznań, centrum miasta, 8.30Restauracja Zum Ritter położona przy Ritterstrasse 12 świeciła jeszcze pustkami.Wzrok barmana Gregora Jahna wędrował jednak ku schowanemu za załomem murustolikowi.Gdyby nie oficerki, w których przyszedł chwilę wcześniej wysoki mężczyzna onordyckim profilu, barman za nic by nie powiedział, że za stołem siedzi funkcjonariusz SSalbo Gestapo.Te buty zupełnie nie pasowały do jego cywilnego płaszcza.Dlaczego sięmaskuje, w dodatku tak nieudolnie? Barman zdziwił się jeszcze bardziej, gdy dotajemniczego gościa dosiadł się niebawem drugi, nie mniej podejrzany.Wszedł do lokalu takgwałtownie, że Jahn nie zdążył oderwać wzroku od butów klienta za stołem.Gdy już sięzorientował, że w knajpie pojawił się kolejny gość, zobaczył jedynie jego szerokie plecy.Ichwłaściciel również usiadł za rogiem, zupełnie niewidoczny dla barmana.Coś tu nie gra, ale to nie moja sprawa - pomyślał Jahn i skupił się na wycieraniuścierką kufli do piwa.Dwóch mężczyzn przy stole nie miało mu za złe, że się do nich nie spieszy.HartmuthHinker był zadowolony, że jego rozmówca jest punktualny.To cecha, na której zbudowanajest wielkość Niemiec - uznał i pochylił się ku towarzyszowi.- Dobra robota - pochwalił go protekcjonalnym tonem.- Twoje informacje były jakzwykle precyzyjne.Zgarnęliśmy dwóch ludzi „Neptuna”, niezła z nich parka! Jeszcze dzisiajwyśpiewają nam wszystko i śledztwo posunie się do przodu Gestapowiec zawiesił głos, jakbyrozkoszując się już wizją przesłuchania aresztowanych Polaczków.Dawno nie używał pejczai ręce wprost świerzbiły go do roboty.Rozmówca Hinkera chrząknął znacząco.- A pułapka na Fischerei? - zapytał tonem, który zdradzał, że zna już odpowiedź.Oficer tajnej policji skrzywił się.- Moi ludzie skrewili sprawę - przyznał niechętnie.- Ale to nie twoja wina, „Bruno”.Nie musisz się tym przejmować.Masz coś nowego? Prosiłeś przecież o to spotkanie.„Bruno” poruszył się niespokojnie, rozglądając na boki.Knajpa była pusta, ale ciąglenie mógł się pozbyć wrażenia, że ktoś na niego patrzy.- Oni coś knują - wyszeptał.- Wczoraj „Neptun” zwołał nagle naradę.Niestety nieudało mi się ustalić, gdzie się zebrali.Nie dopuszczają mnie jeszcze do jego najbliższej grupy.Hinker machnął lekceważąco ręką w czarnej rękawiczce.- Langsam, langsam, aber sicher39 - zarechotał.- Spokojnie, „Bruno”.Na wszystkoprzyjdzie czas.A czego dotyczyła ta narada?„Bruno” westchnął.- Jeszcze nie wiem.- Ale czuję, że to jakaś grubsza sprawa.Coś się święci, HerrObersturmbannfuhrer.Oni zachowują się bardzo dziwnie.- To znaczy?- Nigdy wcześniej nie postawili grupy w stan alarmu.Jestem pewien, że coś wisi wpowietrzu.- No, to masz co robić.Melduj, jak tylko coś ustalisz.Najwyższy czas zaaresztowaćcałą tę bandycką grupę! A wtedy.Wtedy nie zapomnimy o twoich zasługach dla Rzeszy.Gestapowiec pochylił się w przód, jakby chciał się już podnieść, ale w ostatniejchwili coś sobie przypomniał.- Na ja, „Bruno” - zagaił i sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza.- Ich habevergessen.40 Masz tu fotografię niebezpiecznego człowieka.Poszukujemy go, odkądweszliśmy do Posen.Nazywa się Kaczmarek.Spróbuj go namierzyć.Tylko ostrożnie, to byłypolicjant.Podejrzewam, że znowu zawitał w mieście.Poznań, Stare Miasto, 10 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •