[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To ona stoiteraz między nami a odpowiedzią na zagadkę.Nemsta nie pozwala użyć łomu, bo szkoda mujej psuć.Próbujemy więc otworzyć zaimprowizowanymi wytrychami z drutu.Drut jestmiękki, zbyt łatwo gnie się i łamie; dobrą godzinę zmarudziliśmy, zanim w kłódce cośchrupnęło i zamek ustąpił.Teraz zdjęcie kłódki ze skobla jest dziełem sekundy.Od wieków chyba nie ruszanezawiasy zagrały ponuro, niechętnie i uchyliły drzwi ledwie na pół stopy.Odepchnąłem skupionych przy drzwiach smarkaczy i rozpędem uderzyłem ramieniemw żelazo, aż drzwi otworzyły się na oścież.Staliśmy u wejścia do malutkiej, prostokątnej izdebki.Była bez okna i światło dnia, którez mrocznej kolegiaty przesączyło się tutaj, ledwo rozproszyło gęstą ciemność.Uderzył naszatęchły zaduch od stuleci nie wietrzonego pomieszczenia Zwiatła! Lampkę! zażądał Nemsta.A gdy zabłysło światło elektrycznej latarki, izdebka okazała się malutką platformą zeschodami wiodącymi gdzieś pod kolegiatę.Przestępując próg, idący na przedzie Nemsta potknął się o coś, poświecił lampką iodruchowo cofnął się o krok.Zajrzeliśmy mu przez ramię.Pod drzwiami na kamiennej platformie leżał szkielet ludzki.Wyciągnięte piszczele rąkobejmowały próg, kości palców jakby wbite były w szczeliny kamieni.Zdawał się czołgać poziemi, aż utknął przy progu szczerząc zęby sczerniałej od kurzu czaszki.Obok niego leżałmiecz złamany, wyszczerbiony, jakby ów człowiek, zanim umarł, a ciało jego zetlało naproch, próbował nim wyważyć zamurowane drzwi.Podobnie złamana była równieżporzucona tuż obok mizerykordia.48Na pierwszym stopniu schodów drugi szkielet.A dalej trzeci i czwarty.Ten ostatnidziwnie skurczony i rozsypany zapewne człowiek ten umarł na siedząco, wsparty plecami ościanę.A gdy ścięgna łączące kości spróchniały, zamienił się w bezładną kupę kości.Na okrągłej obręczy żeber szkieletu mały srebrny krzyżyk. Czyżby ksiądz? zastanawia się Nemsta.Kończą się stopnie schodów, zaczyna korytarz z granitowej kostki. Ten sam, prawda? mówię do Nemsty. Ten sam odpowiada jak echo.Rozumiemy się bez zbytecznych słów.Jesteśmy w znanym już nam korytarzupodziemnym, idącym z Uroczyska do kolegiaty.Tylko że teraz znajdujemy się w drugiej jegoczęści, po drugiej stronie zapadliska.Na początku korytarza, pod ścianą długą jak trumienka, drewniana skrzynka.I znowuszkielet ludzki, ułożony z boku, z głową wspartą na wieku skrzynki.Pod kratą żeber srebrnykrzyżyk.Wolno posuwamy się naprzód.Korytarz opada ku dołowi, pewnie razem z pochyłościąwzgórza, na którym stoi kolegiata.W poprzek korytarza kości rozciągniętego człowieka.Rycerz to był.Ranny, przedśmiercią uwolnił ciało z pancerza, a głowę z hełmu.Jak odwrócone do góry dnem wiadro48 Mizerykordia (z łac.) trójsieczny sztylet, którym rycerz zadawał powalonemu przeciwnikowi ostatni cios.sterczy pod ścianą hełm z kratą do ochrony twarzy.Obok pusty pancerz, podobny do kokonu,z którego wyleciał motyl.Przyklęknąłem i obydwiema rękami podniosłem z ziemi wielki miecz obosieczny, z,rękojeścią w kształcie krzyża. Zerwikaptur Podbipięty? powiedziałem. Bo też i chyba krzyżacki rzekł obejrzawszy go Nemsta. Może to Krzyżak? wskazałem szkielet rycerza. Najpewniej. Ale dlaczego oni tu zmarli? nie mogłem pojąć. Nie domyślasz się?Zabrzęczało żelastwo.To Dryblas przewrócił się o tarczę rycerską.Wielką, prostokątną ugóry, zaokrągloną u dołu.Czy to nie takie tarcze widziałem u zakutej w stal piechotykrzyżackiej na filmie Aleksander Newski ?Jeszcze jeden szkielet.Który to już z kolei? Siódmy, prawda? Znowu pancerz, hełm zbawolimi rogami, miecz, kord przeżarty rdzą.Duszno mi.Serce wali jak miotem, w uszach słyszę szum pulsującej krwi.Klatkępiersiową jakbym miał opiętą ciężkim pancerzem, z trudem chwytam w usta powietrzezatęchłe, prawie bez tlenu.Korytarz nie ma chyba drugiego wyjścia, przez otworzone przeznas niewielkie drzwi z kolegiaty świeże powietrze wymienia się ze starym zbyt powoli.Duszno mi.Coraz duszniej.Twarz opływa potem. Oto papierosowy nałóg, któremu ulegam od osiemnastego roku życia, daje mi się terazwe znaki myślę, widząc, że Nemsta jakoś lepiej ode mnie znosi pobyt w podziemiu.Właśnie podniósł z ziemi ów ogromny miecz. Krzyżacki stwierdza. Prawie identyczny jest u nas w muzeum.Znaleziony na polupod Płowcami.Brak dostępu powietrza dobrze zachował wszystko, co znajduje się w tej częścipodziemia.W doskonałym stanie jest broń, a gdzieniegdzie i ciało na szkieleciezmumifikowało się, zaschło.Krzyżakowi utrzymały się na głowie długie włosy.Jak zeschłyliść tytoniu rozsypujący się na popiół pod byle dotknięciem.Mnich to był i rycerz chybaznamienity
[ Pobierz całość w formacie PDF ]