[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaskoczymy go.- Mnie na pewno zaskoczyłeś - stwierdziła Roza bezradnie.Nie była zachwycona, że traci kontrolę nad biegiem wydarzeń.- O to chodziło - stwierdził Jasper, wytrzymując jej spojrzenie.- Staram się z nikim nie dzielić swoimi pomysłami.Ufam tylkosobie. Rozdział 5Pióro niemal frunęło nad arkuszem grubego papieru w kolorześmietany.Błyszczący dziób ptaka.Jego ciałem była ręka,trzymająca pióro mniej więcej w połowie długości.Joewstrzymał oddech, nie miał odwagi spojrzeć na Johna.Podejrzewał, że jego przyjaciel, adwokat, czuł się podobnie.Zwiatło lampy drżało w niewielkim gabinecie, gdzie na półkachod podłogi do sufitu stały książki, a każdy wolny skrawek zajętybył przez dokumenty.Poza tym było tu jeszcze niewielkiedębowe biurko i trzy krzesła, z których tak naprawdę tylko jednonadawało się do siedzenia.Na nim właśnie siedziała teraz MaryKelly, trzymając pióro-ptaka nad kartką papieru.Podpis Joego widniał już na dokumencie, na samym dole, z lewejstrony.Brakowało tylko jej podpisu, z prawej strony, w czterechmiejscach.Jeszcze moment i stanie się bardzo bogatą kobietą.Irozstanie się z rodziną CConnorów.Joe wstrzymał oddech w oczekiwaniu, aż ptak wyląduje na kartcepapieru.Ale to nie następowało.Na kartce pojawiła się natomiastplama z atramentu.Duża, czarnoniebieska plama na drogimpapierze.Ktoś jęknął.Joe poczuł, że zaschło mu w gardle izrozumiał, że to on jęknął. - Wszystko wydaje się w porządku - powiedziała Mary Kelly.Uśmiechnęła się, wiedząc, że spojrzenia obu mężczyzn są terazskupione na niej.Udawała, że czyta dokument, ale prawdęmówiąc, trudno byłoby jej odczytać kaligraficzne pismo.Literyfalowały, zlewały się.Zresztą czytanie nigdy nie było jej mocnąstroną, natomiast udawać potrafiła doskonale.Była dobrzeprzygotowana, wiedziała, co ma mówić.-Jak najbardziej w porządku - powtórzyła, czując, że wzbudziła wmężczyznach czujność.- Tylko nie widzę tu żadnej wzmianki ofabryce broni.Podniosła głowę i wyprostowała się wdzięcznie, składając usta wdzióbek.Znała wielu mężczyzn i wiedziała, że każdy z nich dałbywiele za jeden jej pocałunek.A Joe 0'Connor i John Fowler też wkońcu byli tylko mężczyznami.Może i ich uda jej się oczarować?Zaprzątnąć ich myśli innymi sprawami niż umowa, przynajmniejna chwilę.-To chyba przez zapomnienie? - spytała, patrząc niewinnie to najednego, to na drugiego, i trzepocząc długimi rzęsami.- Nie rozumiem, panno Kelly - powiedział adwokat, pewnienieświadomy, że nad górną wargą pokazały mu się krople potu.Mężczyzna z jego pozycją powinien lepiej kontrolować swojeemocje, pomyślała Mary zawiedziona.Chociaż musiałaprzyznać, że był bardzo przystojny.- O czym ty mówisz, Mary? - spytał Joe chłodno.-Darujmy sobietę grę, Joe! - odpowiedziałaMary, nawet na sekundę nie przestając się uśmiechać. Napawała się poczuciem władzy.Nigdy jeszcze niedoświadczyła czegoś takiego.-Jeśli będziesz mnie szanował, to ja będę szanowała ciebie.Odłożyła pióro, na papierze pojawiła się kolejna plamaatramentu, ale przecież nie musiała się tym przejmować.Atrament przypominał krew, kapiącą z amputowanej kończyny.Dramatycznym gestem odepchnęła niewielką stertę papierów wstronę mężczyzn po drugiej stronie biurka.Złożyła ręce na łonie inapawała się wyrazem ich twarzy.Starała się zapamiętaćwszystkie szczegóły, żeby potem móc dokładnie opowiedziećprzebieg spotkania.- Nie prowadzę żadnej gry.Byłam żoną Seamu-sa, jego jedynąprawowitą żoną - podkreśliła.- To niezaprzeczalny fakt, czy tosię komuś podoba, czy nie - dodała.-Skąd znasz takie słowa? - przerwał jej Joe.Przeszedł na drugą stronę biurka, usiadł na krawędzi blatu, tużobok niej.Dotknął delikatnie jej brody, odwrócił jej twarz tak, bymógł ją lepiej widzieć.Zauważył, że w jej oczach nie byłostrachu.Gdyby była sama przeciwko nim, na pewno by się bała.Był tego pewien.W końcu znał ją nie od dzisiaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •