[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Puść mnie, Gray - powiedziała Emma słabo.- Chciałbym móc to zrobić - szepnął, przyciągając ku sobie jej głowę.-Ale to ponad moje siły.Jego pocałunek był słodki, a jednocześnie gwałtowny, zachłanny.Przypominał obietnicę, przysięgę wiecznej miłości.Stali tak spleceni wuścisku, w kręgu opadłych ró\anych płatków, jak romantycznikochankowie.Jednak nie mogła mu zawierzyć.Co będzie, jeśli zdradzi ją ponownie?- Nie! - Wyrwała się nagle i cofnęła o krok.- Nie wiem, dlaczego wcią\powtarzasz, \e chcesz się ze mną o\enić.Nawet nie pytasz mnie o zdanie.Jakby nie miało \adnego znaczenia, co ja o tym sądzę.Jak zwykle, wszystkomusi być po twojej myśli.Jeśli nie zgodzę się dobrowolnie, trzeba mniezmusić.Prawda?Nie odpowiedział.Emma trafiła w dziesiątkę.Choć nie mógł i niezamierzał się do tego przyznać.Zacisnął pięści.- Nigdy nie u\yłbym siły - wydusił wreszcie.- Ale znalazłbyś sposób, \eby osiągnąć swój cel.Prawda? - Emmachwyciła torbę i oświadczyła stanowczo: - Idę! I zabraniam ci iść za mną.Między nami wszystko skończone.Musisz sobie z tym poradzić.- Emmo, przecie\ ty mnie kochasz.Uśmiechnęła się smutno.- A co miłość ma z tym wspólnego? Czekoladę te\ uwielbiam, wiesz?- Nie rozumiem.- Choć ją uwielbiam, nie mogę jej jeść.Mam na nią uczulenie, rozumiesz?- Ale ja nie jestem jak czekolada.Emma uśmiechnęła się trochę szerzej.- Nie, ty nie jesteśjak zwykła czekolada.Ty jesteś jak bomba kaloryczna,pudełko czekoladek nadziewanych orzechami.Nawet nie mogę na ciebiepatrzeć.Z tymi słowy Emma odwróciła się na pięcie i szybko wyszła z toalety.Zanią powiewała czerwona tafta sukni, która nie chciała zmieścić się w zbytmałej torbie.Gray stał przez chwilę nieruchomo, wpatrzony w rozrzuconepo podłodze płatki ró\.- Kochanie.Mam dla ciebie wiadomość.Jeszcze zapragniesz czekoladek zorzechami.Dasz się dla nich pokroić.Nie będziesz mogła bez nich \yć.Shadoe wyjął z kieszeni dzwoniącą komórkę.- Wszystko przygotowane? - usłyszał głos Adelajdy.- Owszem, choć nie mogę powiedzieć, \e to mi się podoba.Co zrobimy,jeśli Emmie coś się stanie?- Przestań panikować.Mówiłam przecie\, \e to trudny przypadek.- Owszem, ale ja nie jestem przyzwyczajony do czajenia się w ukryciu -odparł niecierpliwie.- Wy, Prowokatorzy, wszyscy jesteście tacy sami.Uwa\acie, \e rodzajludzki wyginąłby bez was.Ludzie naprawdę pobierają się czasem bezwaszej pomocy.- A wiesz, dlaczego mamy tyle rozwodów? Bo jest za małowykwalifikowanych Prowokatorów.- Tak? W takim razie powiedz, jak z tobą? Tobie te\ będzie potrzebnyProwokator? Mo\e zająłbyś się swoim przypadkiem? Nie musiałabymzabiegać o wnuki dla innych babć, gdybym wreszcie miała swoje.Shadoe zamilkł na chwilę.Czasem praca z matką przypominałaśredniowieczne tortury.- Chyba zapomniałaś - wycedził wreszcie - \e ja nie zamierzam się \enić.Mieliśmy nigdy do tego nie wracać.Taki był warunek mojej pracy w Klubie.- I ignorując pomruki matki, dodał: - Po drugie, jeśli chodzi o wnuki, Tess iShayde powinni cię wkrótce zadowolić.No i zawsze mo\esz pomęczyć Klau-dynę, prawda?- A po trzecie? - westchnęła dramatycznie Adelajda.- Skąd wiesz, \e jest po trzecie"?- Znam cię, mój kochany.Pod tym względem przypominasz Graya.Najwa\niejsza jest logika.- OK.Sama tego chciałaś.Jesteś przypadkiem nieuleczalnym.Nawetgdybyś miała setkę wnucząt i tak planowałabyś ludziom przyszłość.Ty niemo\esz bez tego \yć, więc nie zwalaj winy na mnie.Adelajda najwyrazniej straciła rezon, bo zamilkła na dłu\szą chwilę.- Có\, jestem romantyczką.Zupełnie tak jak ty odrzekła w końcu zsatysfakcją i odło\yła słuchawkę.Shadoe z niedowierzaniem pokręcił głową.Skąd u matki tak błędnewyobra\enia? I jak zwykle, kiedy wreszcie wiedział, co chce jejodpowiedzieć, ona zdą\yła ju\ odło\yć słuchawkę.A powiedziałby jej:Mylisz się.To nie ma nic wspólnego z romantyzmem.My po prostuuwielbiamy wtrącać się w cudze sprawy.Emma zatrzasnęła drzwi taksówki i zerknęła na neon hotelu King'sCrown"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]