[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mamy teraz pewien wspólny problem.Trzeba podjąć decyzję, co dalej robić.Nasze małżeństwo zostało skonsumowane.- Zauważyłam - przyznała, czerwieniąc się lekko.- W takim razie powinnaś zdawać sobie sprawę, że w konsekwencji pojawiły siętrudności z anulowaniem związku.- Zupełnie o tym zapomniałam - przyznała.- Co możemy teraz zrobić? - spytała.Wyszła na balkon, oparła się o barierę i podziwiała wschód słońca, które oświetlałozbocza doliny.- Zdaje się, że rozwód jest jedynym rozwiązaniem?73SR - Załatwienie formalności będzie o wiele trudniejsze - wyjaśnił.- Jeśli masz na myśli alimenty lub coś w tym rodzaju, to zapewniam cię, żeniczego nie chcę ani się nie spodziewam.Natomiast zawsze będę ci wdzięczna, żebyłeś przy mnie w trudnych chwilach.Bardzo przeżywam spotkania z rodziną.Niespodziewałam się, że będzie mi aż tak trudno.Twoja pomoc jest naprawdę bezcenna.Nie rozumiem więc, dlaczego rozwód miałby być tak skomplikowany, jeśli oboje gochcemy.- A jeśli będzie dziecko? - spytał nagle.Jessica zamarła na chwilę.Odwróciła się do niego.- Niemożliwe - stwierdziła z przekonaniem.- To moja wina - odezwał się.- Nigdy nie zaprzątałem sobie głowyantykoncepcją.- Przecież byliśmy ze sobą tylko raz - powiedziała cicho.- Jeden raz wystarczy - powiedział.- Oczywiście.Wiem o tym.Po prostu.- przerwała i pokręciła głową zniedowierzaniem.- To nie do wiary.Okazało się, że jestem jedną z tych idiotek, którenie wierzą, że mogą zajść w ciążę za pierwszym razem.- Więc.? Jeśli będzie dziecko?- Nie będzie - stwierdziła stanowczo i spojrzała mu w oczy.- Przecież los niemoże być tak okrutny.74SR ROZDZIAA DZIESITYTydzień pózniej Jessica jechała limuzyną na przedmieście, gdzie mieszkalidziadkowie.Położyła dłoń na płaskim brzuchu.Miała nadzieję, że sprawdzi się to, comówiła do Kardahla o losie.Nie może być aż tak przewrotny.Jednak nie mogła byćpewna.Zaczynała się niepokoić.Być może dziecko jest już w drodze, choć jest zawcześnie, by to stwierdzić.Właściwie nie miała nic przeciwko temu, żeby kiedyś, w przyszłości, miećdzieci.Dotychczas starała się nie popełnić tych samych błędów, które przydarzyły sięjej matce.Chyba jedynym, którego matka nie popełniła, była ciąża po pierwszymstosunku.Jessica zawsze marzyła, że gdy już będzie w ciąży, to na pewno będziezakochana w ojcu swojego dziecka.Beznadziejne romantyczki zawsze pragną miłości.Przez ostatnie kilka dni przed powrotem jej dziadków, Kardahl z nieznanegopowodu był ciągle nieobecny.Było to prawdopodobnie dobre rozwiązanie, bo Jessicanie była z nim do końca szczera w sprawach seksu.Mówiła, że czuła się rozczarowana,ale w rzeczywistości miała zupełnie inne wrażenia.Tylko na początku poczuła przezchwilę lekki ból.Potem przyjemność narastała coraz mocniej.Teraz poczuła, że na wspomnienie tamtej nocy twardnieją jej piersi.Właśniedlatego nieobecność Kardahla była jej na rękę.Nie miała zaufania do siebie.Gdyby byłprzy niej, pewnie znów wylądowałaby z nim w łóżku.Ostatnio Jess miała mnóstwo czasu na przemyślenia.Dorastała bez ojca, którygdyby był przy niej, na pewno by ją kochał i miał wpływ na jej życie, ale już dawnozdążyła się z tym pogodzić.Jednak czymś innym był brak uczucia ze strony ojca,którego się nie znało, a czymś innym obecność ojca, który nie umie cię pokochać.Zdawała sobie sprawę, że Kardahl nigdy jej nie pokocha.Mogła go zrozumieć.Ostatecznie, była już dorosła.Natomiast nie potrafiłaby znieść sytuacji, w którejKardahl, będąc ojcem jej dziecka, nie potrafiłby wykrzesać w sobie uczucia do niego.Właściwie nie mogła mieć do niego pretensji.Miał za sobą życiową tragedię.Stracił ukochaną i nie narodzone dziecko.O wiele łatwiej było jej na początku, gdyuważała go za kobieciarza pozbawionego uczuć.Teraz widziała go w zupełnie innymświetle i miała dla niego wiele szacunku.75SR Tymczasem limuzyna minęła bramę z kutego żelaza i zobaczyła przed sobąbudynek otynkowany na biało, kryty czerwoną dachówką.Jess poczuła się nieswojo.Brakowało jej towarzystwa Kardahla.Chciałaby mieć go teraz obok siebie.Przez całe życie marzyła o dziadku i babci, którzy by ją rozpieszczali i spełnialijej różne zachcianki.Dziś chciała ich jedynie poznać, rozpieszczanie było mniej ważneniż wtedy, gdy miała dziesięć lat.Trochę się denerwowała, choć dużo mniej niż wczasie pierwszych spotkań z ciotkami.Na szczęście Kardahl był wtedy przy niej idzięki niemu powoli zyskiwała pewność siebie, którą do dziś nie straciła.Jak to sięstało, że miał na nią tak duży wpływ? - pomyślała zaskoczona.Gdy żyła Antonia,Kardahl był gotów dla tej kobiety odrzucić tradycję i ponieść wszelkie konsekwencjetej decyzji.Po jej śmierci zgodził się na zaaranżowane małżeństwo, bo sprawy uczućprzestały mieć dla niego znaczenie.Natomiast dla Jess Kardahl znaczył dziś o wielewięcej niż wcześniej, kiedy go poznała.Samochód zwolnił, wjeżdżając na podjazd i zatrzymał się przed budynkiem.Dwuskrzydłowe drzwi wejściowe ocieniał łuk dachu wspartego na wysokichkolumnach.Zaledwie Jessica wysiadła z samochodu, otworzyło się jedno skrzydłodrzwi.Na jej spotkanie wyszła niemłoda już para.Kobieta miała rysy, w których beztrudu można było dostrzec podobieństwo do wszystkich trzech córek: Aminah, Janan iMaram, jej matki.Jednak Jess zwróciła przede wszystkim uwagę na kasztanowe włosyi piwne oczy, zupełnie jak jej własne.Nie potrafiła opanować łez.- Babciu.Starsza pani zachowała się jak jej córki.Bez słowa szeroko rozłożyła ręce iprzycisnęła ją do siebie.Jess przez chwilę poczuła wreszcie absolutny spokój iodprężenie.Gdy w końcu babcia wypuściła ją z uścisków, dziadek objął jej dłonie.- Jestem Esam - powiedział, przyglądając się jej uważnie.- A to Leena.Witaj,kochanie.Jessica uśmiechnęła się do obojga.- Przez całe życie marzyłam o takim spotkaniu.- Nasze modły zostały wysłuchane - stwierdził starszy pan, a babcia skinęłagłową i objęła wnuczkę.- Wejdzmy do środka - zaproponowała.Obszerne wnętrze okazało się chłodne i przytulne.Hol był wyłożonykamiennymi łupkami.Dwie pary kręconych schodów prowadziły na piętro.Przeszli dosalonu.Jessica usiadła na miękkiej, narożnej kanapie.Naprzeciw niej za ścianą z76SR oszklonych drzwi widać było patio, a w oddali skaliste szczyty gór.Na bocznymstoliku babcia postawiła właśnie dzbanek z kawą, filiżanki i kruche ciasteczka.- Opowiedz nam o sobie - poprosiła starsza pani, podając jej wysoką szklankę zlodowatą lemoniadą.- Naprawdę nie wiem, od czego zacząć.- Najlepiej od początku - zaproponował z uśmiechem dziadek, zajmując miejsceobok niej.Wyczuwała bez trudu ogromną życzliwość starszych państwa.Usiadła wygodnieji wzięła głęboki oddech.- Urodziłam się w rejonowym szpitalu w Los Angeles - zaczęła.Opowiadała o swoim życiu, unikając najgorszych momentów.Jednak nie mogłapominąć dnia, w którym została zabrana do domu dziecka i zamieszkała z ubogimidziećmi, które nie miały rodzin ani nic własnego.Babcia pochyliła się i pogłaskała jej dłoń.- Gdybyśmy o tym wiedzieli.- szepnęła, kręcąc głową i ciężko westchnęła.- Babciu, opowiedz o mojej mamie z czasów jej młodości, zanim ja się urodziłam- poprosiła Jessica.- Maram była bardzo uparta - zaczęła Leena.- Bardzo piękna.Może nawetbyłoby lepiej dla niej, gdyby nie była tak urodziwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •