[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, zrobiłby to, mimo że gorąco pragnie,by korona ozdobiła jego skronie! - Gotowało się w nim.Piękna twarz, stworzonado uśmiechu, wykrzywiona była ze złości.- Nawet gdybym został twoim mężem,do małego króla nie dopuści mnie na krok z obawy, że zaszczepię w nimnajgorsze obyczaje, a kiedy Henryk dorośnie, będę skłaniał go, by zawsze byłprzychylny Beaufortom.- Edmundzie.- Wybacz, Katarzyno, ale muszę chwilę pomyśleć!Więc zamilkłam, a Edmund z miną jak gradowa chmura stał nieopodal irozmyślał.Myśli musiały być bardzo niespokojne, bo podrzucał pusty kubek, a wpewnej chwili dotknął broszy spinającej fałdy mojej szaty.I na pewno tego niezauważył.Byłam w rozpaczy, bo Edmund zastanawiał się.Może jednak dręczyły go jakieśwątpliwości.On, który miał być dla mnie opoką! Och, Panie Boże, spraw, byEdmund i jego wuj byli godnymi przeciwnikami dla Gloucestera! By starli go wproch!- Widziałeś się z biskupem Henrykiem? - spytałam.- Nie.- Edmund skrzywił się.- Ale wezwał mnie do siebie, więc będę musiał sięu niego stawić.Nie wiem jeszcze, co o tym wszystkim myśli.- Moim zdaniem nie jest tak całkowicie przeciwny naszemu małżeństwu.Edmundzie, czy Rada Królewska rzeczywiście może nam tego zabronić?- Nie wiem, ale niewykluczone, skoro Gloucester twierdzi, że tak.Mogą naprzykład przymusić ciebie, żebyś wstąpiła do klasztoru, mnie wysłać do Francji,do Bedforda.I po kłopocie! - Uśmiechnął się, ale w oczach nie zapaliła się anijedna wesoła iskierka.- Zwłaszcza wtedy, gdybym poległ w jakiejś bitwie.Toniewątpliwie jedno z największych marzeń Gloucestera!Zabrzmiało to bardzo złowrogo i niestety było jak najbardziej realne.Takbardzo, że zaniemówiłam, i pełna rozpaczy już żegnałam się w duchu z pięknymimarzeniami o szczęśliwej przyszłości u boku Edmunda. Skoro nie widzi żadnej drogi ku wspólnej przyszłości, nie pozostaje nam nicinnego, jak tylko posłuchać rozkazów Gloucester a.Edmund, kiedy wreszcie zdał sobie sprawę, że milczę jak zaklęta, spojrzał namnie.Westchnął i cisnąwszy beztrosko kubek na skrzynię, podszedł, by mnieobjąć z wielką czułością, do której miałam już sposobność przywyknąć.- Z pewnością uważasz mnie za nicponia - szepnął w moje włosy.-Wybacz,Kasiu.Oczywiście, że nie zamkną cię w klasztorze ani nie wyślą mnie do Francji.Gotów jestem założyć się o mego najlepszego konia, że do tego nie dojdzie.Aprzez Gloucestera przemawia tylko złość.- Był naprawdę zły.- Domyślam się.Wobec mnie też nie był łagodny jak baranek.Zarzucił mi, żechcę zdobyć władzę, ja, który pochodzę z nieprawego łoża! Nigdy dotąd tak sięwobec mnie nie zachował.Był wściekły.Na moim wuju też wieszał psy.Zadrżałam, przecież to, co mówił, nie mogło mnie nie wystraszyć.Wtedyprzytulił mnie jeszcze mocniej, teraz dodając słowa otuchy.- Królowo moja złocista, będzie, jak powiedziałem.Będziesz moja.I to przedewszystkim chciałem ci oznajmić.A teraz niestety muszę już wracać, by jaknajszybciej spotkać się z biskupem Henrykiem.Zaraz potem przyjadę znów dociebie.Mówił, a jego ciepłe wargi jednocześnie przesuwały się rozkosznie wzdłużmoich brwi i po policzku w dół, w stronę ust.- Edmundzie, a może dobrze by było, gdybyśmy do biskupa Henryka poszlirazem?Gdybyśmy stanęli przed nim oboje, osoba duchowna musiałaby nas bardzopilnie wysłuchać.- Nie ma takiej potrzeby - wymamrotał Edmund, zajęty leciutkimpodskubywaniem wargami mego podbródka.Podskubywaniem rozkosznym, wnastępstwie czego czułam cudowny dreszczyk spływający w dół po całym cieleaż do stóp.Niemniej w głowie było jasno.- Ale takie jest moje życzenie, Edmundzie.Koniec podskubywania.Edmund objął mą twarz i spojrzał głęboko w oczy. - Skoro tak, trzeba je spełnić.Razem stawimy się u biskupa, a ty, tak piękna itak zrozpaczona, rozszlochasz się i padniesz mu do nóg.Mój szanowny wujulegnie pragnieniu twego serca.Stanie się naszym sprzymierzeńcem izatriumfujemy nad butnym lordem protektorem! O tak! Wszystko się spełni,ukochana, wszystkie nasze marzenia i sny!Tak powiedział i w moim sercu natychmiast zapanował błogi spokój.- Jakoś długo ci się jechało tutaj z Westminsteru, chłopcze!- Wybacz, milordzie, zwłokę.Tak się stało.Ale już jestem, by odpokutować zamoje grzechy!Biskup Henryk, usadowiony za olbrzymim stołem, był w dość podłym nastroju.Jednocześnie jednak był mistrzem w dyplomacji, dlatego zaraz po skarceniubratanka powitał mnie bardzo wytwornie i poprosił nas, byśmy zasiedli naszerokiej ławie wyścielonej miękkim kobiercem.Kazał też służącemu przynieśćwina.I wtedy nastąpił koniec wytworności.Do głosu doszedł temperament.- Edmundzie, na Boga! Tym małżeństwem to po prostu wsadziłeś kij wmrowisko!Dłonie Edmunda, oparte na udach, zacisnęły się w pięści.Odpowiedział jednakgładko, bez zająknięcia:- Ja nie widzę w tym żadnych trudności, milordzie.Bo i cóż takiego miałoby sięstać, kiedy poprowadzę Katarzynę do ołtarza? Oboje jesteśmy stanu wolnego, niejesteśmy spokrewnieni.Kościół nie ma żadnych podstaw, by się temu sprzeciwić.- Nie udawaj głupiego! - warknął biskup.- Dobrze wiesz, że podstawy są!Na policzkach Edmunda pojawiły się purpurowe plamy.- A.Czyli sugerujesz, bym się wycofał? Złamał przysięgę daną Katarzynie iodtrącił ją?Wstrzymałam oddech.A biskup Henryk uśmiechnął się.Oczywiście! Przecież wiadomo było, że toczłowiek przebiegły jak lis i podstępny.- Ja tego nie powiedziałem!- Szczerze mówiąc, milordzie, to w ogóle nie rozumiem, o czym mówisz. - Bo musisz, mój chłopcze, jeszcze wiele się nauczyć o politykowaniu.A jachciałem powiedzieć, że istnieją rożne sposoby i środki.Ja, oczywiście, nadstawiłam uszu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •