[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uciekła do okna, chcąc za wszelką cenę uciec jego zaskoczonemuspojrzeniu.- Nie wolno nam zapomnieć oblężenia z 1465, kiedy Camero-nowietak wygłodzili twoich przodków, że musieli oni posilać się sobąnawzajem.Morgan zmarszczył brwi.- No tak, być może właśnie wtedy rozwinęło się w nas to szczególneupodobanie dla ludzkiego ciała.Musiał wysilić się, aby w odpowiedzi usłyszeć jej miękkie, gorzkiesłowa.- Jakim więc przysmakiem musi być moje serce.Spoglądała w stronęCameron, wzrokiem śledząc błyszczącąwstążkę drogi, która wiła się pomiędzy urwiskami.Morgan ukrył się za zbroją obojętności, zanim zapytał miękko,- Czy chciałabyś wrócić do domu, Sabrino?Oddech Sabriny ugrzązł jej w gardle i zatrzymał w połowie221 wydechu.Przez mgnienie zastanawiała się, czy jej serce uderzyponownie.Kiedy jednak tak się stało, nie poczuła ulgi.Czy Morganznudził się nią tak łatwo? Czy jej nieumiejętne zabiegi, by go zadowolić,tylko przygasiły jego apetyt na nią, bądz, co gorsza, znudziły go?Prawdopodobnie było to jego założeniem od bardzo dawna - wywrzećzemstę na jej uległym ciele, potem odesłać ją do domu do ojca,napiętnowaną wstydem bycia ochoczą dziwką MacDonnella.Zdusiłaobejmujący ją chłód czystej rozpaczy, starając się obudzić w sobieodwagę i dumę, by na chłodno zaakceptować jego propozycję.Morgan wślizgnął się za nią, a jego bose stopy sprawiły, że zrobił tobezgłośnie, lecz zanim zdążył ją dotknąć, ona odkręciła się ku niemu, zoczyma błyszczącymi jak polerowane szafiry.- Nie dotykaj mnie! Nie ma więcej takiej potrzeby.Obawiam się, żezawiodłam zarówno ciebie, jak i mojego ojca w waszych chybionychwysiłkach, by dostarczyć dziedzica do scementowania waszegodrogocennego pokoju.Nie ma dziecka.Początkowe uczucie rozczarowania Morgana zostało złagodzoneprzez ogarniająca go falę radości.Sabrina nie tęskniła za ('ameronem.Jejsmutek spowodowany był faktem, że nie udało się jej począć dziecka.Jego dziecka.- Jak długo wiesz? - zapytał.Pochyliła głowę.- Od dzisiejszego ranka.Nadal był w zbyt dużym stopniu MacDonnellem, by oprzeć się użyciusiły na swą korzyść.Nim zdążyła zaprotestować, zagarnął ią w ramiona izaniósł do jej łóżka.Usiadł obok niej, biodrem przy jej biodrze.- Jesteś chora, dziewczyno? Coś cię boli?Otarła łzę z policzka.Wiedziała, że powinna czuć się zażenowana.Znikim, oprócz swej matki, nigdy o takich rzeczach nie rozmawiała.Aleczułej trosce Morgana nie można się było oprzeć.N ie mogąc przepchnąćsłowa obok bryły, która ugrzęzła jej w gardle, skinęła głową i rękąwskazała na swą brew.Jego palce głaskały i badały jej skronie z nieskończoną delikat-222 nością, masując, dopóki napięcie nie zaczęło ustępować z jej szyi iramion.- Gdzie jeszcze?Wstydliwie pacnęła brzuch.Wyciągając się spoza niej na całądługość, masował jej brzuch płaskościami swych dłoni, łagodząc tępyból.W końcu, przenosząc wagę na jeden łokieć, przyjrzał jej się poważnie.- Gdzieś jeszcze?Jej ręka zamknęła się w pięść.Przycisnęła ją do serca, wiedząc, iż tegobólu nie będzie w stanie złagodzić.Myliła się jednak.Jego usta dotknęły jej ust, łagodnie perswadując i skubiąc, ażrozchyliła wargi dla delikatnego, pożądliwego muśnięcia jego języka.Nawet wówczas, gdy jego usta wędrowały w dół filaru jej gardła, nieprzestawał cierpliwie odpinać małych guziczków jej gorsetu, uwalniającbujną szczodrość jej piersi dla przyjemności swych rąk.Jej pięścichwyciły jedwab jego jasnych włosów, gdy schylił głowę, ssąc dziko, ażjej łono ścisnęło się napełnione rozkoszą.- Morgan! - wydyszała.- Nie rozumiesz? Nie ma potrzeby, abyś torobił.Jest niemożliwe, abym zaszła w ciążę właśnie teraz.Jego dłonie podciągnęły jej suknię, ściągnęły jej ciężkie halki nabiodra.Ciemna namiętność w jego oczach zaparła jej dech w piersiach.- Zabaw mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •