[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W gruncie rzeczy wiedział, że zachowuje się obrzydliwie, ale nie potrafił tego zmienić.Czuł, że ma rację.Jednocześnie czuł, że wszystko robi nie tak.Zderzenie się tych całkowicie od-miennych emocji nie zwiększało poczucia komfortu.Nie wiedział, który ból doskwierał mu bar-dziej: fizyczny czy psychiczny.Dylan był jak światełko w tunelu.Był lepszy niż jakiekolwiek przepisane przez lekarzylekarstwo na ból.Wnosił odmianę do codziennej rutyny, bawił go, był taki niefrasobliwy.Mógłrobić z nim wszystko.Pierwszy tydzień był burzliwy.Chociaż Liam postanowił, że nie będzie tego robił, stawiałmu się.Negował wszystko, co Dylan mówił albo proponował, aż w końcu któregoś dnia chłopakodwrócił się i oznajmił ze stoickim spokojem: Wie pan co, gdyby przestał pan podnosić raban przez byle błahostkę, mógłby pan na-prawdę poczynić spore postępy.Przecież chce się pan tego pozbyć, prawda?Ruchem głowy wskazał na wózek, a w jego spojrzeniu kryła się taka sama pogarda, jakąLiam czuł do tego urządzenia będącego jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem.Liamowi odjęło mowę.Potem jednak wiele się zmieniło na lepsze.Wprawdzie nadalniełatwo mu było pogodzić się z tym, że komenderował nim chłopak, który mógłby być jego sy- nem, ale musiał przyznać, że ten chłopak naprawdę wiedział, co jest dla niego najlepsze.Po tej konfrontacji opracowali nowe rytuały, które podobały mu się o wiele bardziej niżstare.Teraz znów bawili się w muzyczny kwiz.Na przemian puszczali na skomplikowanymsprzęcie kawałki z płyt i kazali zgadywać przeciwnikowi, kto śpiewa.Wyglądało na to, że Liam zwycięży.Dylan głośno narzekał na ostatnią zagadkę. Ach, do dupy z tym, Liam.Znam ten kawałek, ale nie mam pojęcia, ani jaki jest tytuł,ani kto to śpiewał. Czy to znaczy, że się poddajesz? Daj mi jeszcze parę sekund& Nie.Nie.Cholera, to może być& Pewnie zaraz palnę so-bie w łeb, ale mów& Primal Scream,  Rocks. W życiu bym na to nie wpadł.Okej, twoja kolej.Zobaczymy, ile potrwa, zanim zgad-niesz to&Parę sekund pózniej Liam zawył triumfalnie. Rany, to przecież dziecinnie proste.Co ty myślisz, że ile ja mam lat? Sześć? To oczy-wiście Queen,  Bohemian Rapsody.Wez, Dylan, wysil się trochę. Okej.Dylan Thomas podejmuje wyzwanie.Dylan przekopywał drewniane skrzynki, w których Liam przechowywał pokazną kolekcjęalbumów, zieleniejąc z zazdrości wobec jej liczebności i jakości starej, ale znakomitej wieżyBang & Olufsen.Zbliżyła ich muzyka i podobne poczucie humoru, a nić porozumienia wzmocniła siędzięki temu, że Dylan nie pozwalał dmuchać sobie w kaszę.Pracownia stała się czymś w rodzaju ich bazy.Tam, gdzie kiedyś panowały funkcjonal-ność i prostota  deska kreślarska, kanapa, półki pełne literatury fachowej i instrukcji obsługi, an-tyczna dębowa szafa na plany, którą dostał od Lily na trzydzieste urodziny  teraz nadawały tonpłyty i kompakty, wieża stereo, czasopisma, literatura piękna, fotel, telewizor i odtwarzacz DVD.Zawsze kiedy Dylan zostawał dłużej, zaszywali się w tym pokoju i rozgrywali swojemłodzieńcze konkurencje.Dylan wziął z półki płytę, upewnił się, że Liam nie podgląda, i włączył. Coldplay,  Clocks !  wykrzyknął Liam już po pierwszych taktach. Niezle, ale niedość dobrze. Szlag.No to jeszcze jeden. Nie, nie, koleżko.Teraz moja kolej.Zgadywałem dwa razy z rzędu.I dwa razy wy-grałem.Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał Liam. Dobra, to teraz mi powiedz, co to jest.Rozległ się gitarowy riff.Dylan odchylił się na oparcie, skrzyżował ręce za głowąi uśmiechnął się arogancko. To ma być trudne, panie Bonner? Co? Znasz to? Jesteś na to o wiele za młody. Zgadza się.Poskarż się moim rodzicom. Więc?  Owner of a Lonely Heart , Yes.Cholernie dobry kawałek. Racja.Cholernie dobry kawałek.Puścili piosenkę dalej i słuchali w milczeniu.Podjęli rozmowę dopiero, kiedy zaczęła sięnastępna.Zapomnieli o kwizie.  Ile ty właściwie masz lat, Liam? Lily ci jeszcze nie zdradziła? Myślałem, że wiesz już o mnie wszystko. No, owszem, wiem to i owo, ale na pewno nie wszystko. Czego dowiodłeś w ciągu ostatniej godziny. Ha, ha.Więc? Więc co? Ile masz lat? Trzydzieści osiem. Poważnie? Kuzwa.Jesteś okropnie stary. No, uważaj sobie. Ale to prawda.To znaczy, że jesteś osiemnaście lat starszy ode mnie.Kurczę, Liam, je-steś dwa razy starszy ode mnie.Mógłbyś być moim ojcem.Zapadło krótkie milczenie i Duncan już się zaczął obawiać, że posunął się za daleko.Alew tym momencie na twarzy Liama pojawił się szeroki uśmiech. Zapomnij o tym.Jesteś zbyt brzydki, żeby być moim synem.Roześmiali się, a potem znowu zamilkli.W końcu Dylan popatrzył na Liama i prychnął. Trzydzieści osiem  powiedział z niedowierzaniem i pokręcił głową. Prawie czter-dziecha.Nic dziwnego, że tak cię kręcą stare kawałki, chłopie.Naprawdę mógłbyś być moim oj-cem.Chyba zacznę do ciebie mówić  tato.Ostatnia uwaga boleśnie ukłuła Liama, ale zdołał to zignorować.Z udawaną złościąutkwił wzrok w Dylana. A ja zacznę cię chyba nazywać pustakiem.A teraz gęba na kłódkę, dawaj następnykrążek.***Lily włączyła mały telewizor w kuchni.Leciał jakiś beznadziejny talk-show, w którymświętoszkowata, zbyt ostro umalowana moderatorka próbowała przekonać zastraszoną kurę do-mową, żeby odeszła od swojego niewdzięcznego, niewiernego małżonka.Zrobiło jej się żal tej drobnej kobiety, ale nie potrafiła zrozumieć, dlaczego niektórzymają taką wielką potrzebę roztrząsania swoich prywatnych problemów publicznie, w telewizji.Zdawała sobie sprawę, że gdyby była konsekwentna, wyłączyłaby telewizor, ale mimo to nadalprzysłuchiwała się rozmowie.Było oczywiste, że powinna jak najprędzej rozstać się z mężemi ułożyć sobie życie na nowo  Lily zaczęła nawet głośno sekundować publiczności.Rozbawiłoją to i poczuła prawdziwą ulgę, kiedy w końcu ogromna baba w kwiecistej sukience podniosła sięz miejsca w pierwszym rzędzie i bez ogródek zawyrokowała, że kobieta powinna opuścić niero-ba. Dziwne  przemknęło jej przez głowę, kiedy spuszczała brudną wodę po zmywaniu i na-lewała świeżą  jak wyraznie człowiek dostrzega i ocenia problemy innych, podczas gdy wewłasnym ogródku błądzi jak dziecko we mgle.Może sama też powinna zaciągnąć Liama do talk-show i oddać się w ręce armii zwali-stych bab w kwiecistych kieckach, wykrzykujących rady.Wyobraziła sobie taką scenę: onai Liam spowiadający się uprzedzonej do nich widowni z problemów małżeńskich.Oczywiście, że to była żałosna wizja, ale może wcale nie byłoby zle, gdyby rzeczywiściektoś przejął rolę mediatora.W tej chwili Liam opacznie rozumiał wszystko, cokolwiek mówiła.W gruncie rzeczy do błahej wymiany zdań potrzebowała kogoś w rodzaju tłumacza.Natychmiastpomyślała o Peterze.Tylko że nie byłoby fair wciągać go w to akurat teraz, miał i tak dość sprawna głowie.Sprowadził Liama do Kornwalii, bo się obawiał, że sam nie upora się z tym gigan- tycznym projektem  a teraz nie miał innego wyjścia.Ostatnim razem, gdy się widzieli, to onazasypała go pełnymi troski uwagami na temat mizernienia i braku snu.Obciążanie go teraz jejprywatnymi problemami byłoby nie w porządku.Dobrze.Gdyby przyjrzała się swojej sytuacji trzezwym okiem osoby postronnej, co bysobie doradziła? Może, żeby przestała tak bardzo się skupiać na tym, jakie konsekwencje wypa-dek Liama miał dla niej, a bardziej na tym, co to oznaczało dla niego samego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •