[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Franciszek nie wypowiadał się na ten temat.Po ogłoszeniu zaręczyn pozostał jeszcze w Lorvoire pięć dni, potemwyjechał do Paryża.W czasie swej nieobecności nie porozumiewał się znarzeczoną, chociaż wiadomo było, że jest w regularnych kontaktach z jejojcem.Klaudyna sama nie wiedziała, czy jest zadowolona z jegonieobecności, czy też z jakichś dziwnych, trudnych do zdefiniowaniapowodów tęskni za nim.Raz czy dwa razy wróciła myślami do tego, coFranciszek powiedział jej o Hortensji, ale raczej nie przejmowała się tym,mając absolutną pewność, że kłamał.Próbowała również stłumić w swejświadomości te szczególne emocje, które w niej wzbudzał, i robiławszystko, co mogła, by miło i spokojnie spędzać czas, głównie napomaganiu Celinie i Solange w przygotowaniach do ślubnych uroczystości.Któregoś poranka, na cztery dni przed zapowiedzianym powrotemFranciszka, Klaudyna po przyjezdzie do Lorvoire zobaczyła jego samochódzaparkowany na dziedzińcu, przed wejściem do piwnic.Na widok dużegoczarnego Citroena serce podskoczyło jej do gardła.Kiedy podjechała bliżej,zauważyła Franciszka stojącego w drzwiach, zajętego rozmową zArmandem St Jacques.Wysiadła z samochodu i czekała, aż podejdzie doniej, ale kiedy wreszcie spojrzał w jej kierunku, natychmiast się odwrócił ispokojnie kontynuował rozmowę.Kipiąc gniewem, nie myśląc nawet, co powie, kiedy znajdzie się z nimtwarzą w twarz, ruszyła w jego stronę.Widząc, na co się zanosi, Armandcofnął się w głąb prowadzącego do piwnic korytarza.Klaudyna ledwo zwróciła na niego uwagę.Franciszek stał teraz plecamido niej pogrążony w myślach.Kiedy usłyszał jej kroki, obejrzał się.Wyrazniezadowolenia pojawił się na jego twarzy, co zwiększyło jeszczeRS 81wzburzenie Klaudyny.- Co ty tutaj robisz? - zapytał, zanim zdołała cokolwiek powiedzieć.Patrzyła na niego z wściekłością.- Dlaczego nie wróciłaś do Anglii? - kontynuował.- Do Anglii? - zdziwiła się niemądrze.Przyglądał się jej przez chwilę, potem wzruszając ramionamipowiedział:- Przecież miałaś tam jakieś sprawy do załatwienia.- Ależ nie.Adwokat ojca przygotowuje wszystkie potrzebne midokumenty.- Pozostaniesz więc tutaj, w Turenii, aż do ślubu?- Chyba nie masz nic przeciwko temu?Roześmiał się ironicznie.Potem nagle w jego oczach pojawił się twardybłysk, nachylił się ku niej i zapytał z furią:- Czego ty ode mnie chcesz?- Niczego - warknęła naśladując jadowity ton jego głosu.- A więc odejdz! Odejdz stąd! Nie chcę cię tu widzieć! Klaudynęzdumiała gwałtowność jego reakcji.Opanowując się z trudem powiedziała:- Jeśli uważasz, że swoim skandalicznym zachowaniem skłonisz mniedo zerwania zaręczyn, to się mylisz.Masz tylko jeden sposób, żeby niedopuścić do małżeństwa - musisz sam je zerwać.Przez dłuższą chwilę patrzyli w milczeniu na siebie.Potem, ku swemuzaskoczeniu, Klaudyna uświadomiła sobie, że nagle w jej pamięci pojawiłosię wspomnienie wrażeń, jakich doznała, kiedy dotknął jej piersi.Jej ciałoogarnęło zdumiewająco miłe uczucie, równie silne jak nienawiśćprzepełniająca jej serce.Próbowała oderwać od niego wzrok, lecz niemogła.Miała wrażenie, że jest zahipnotyzowana.Kręciło się jej w głowie,pomyślała, że nie potrafi wyzwolić się spod władzy tego mężczyzny.Naglezauważyła na jego wargach ironiczny uśmiech, który oszpecił jego twarzbardziej niż odrażająca blizna, i wreszcie mogła odwrócić się od niego.Zaskoczyło ją to, co się z nią działo: wiedziała, że go nienawidzi, alerównocześnie czuła do niego pociąg tak silny, że gotowa była całkowiciezatracić się w nim.W jadalni zastała czekającą na nią Solange.Włosy miała w nieładzie,na nosie okulary Ludwika.Siedziała przy stole, na którym panowałnieopisany chaos.Leżały tam listy, koperty, zaproszenia i spisy nazwisk.RS 82Umówiły się, że dzisiaj rozpoczną realizowanie ogromnego zadania, jakimbędzie wysyłanie zaproszeń.Solange sprawiała wrażenie tak zagubionej, żeto aż rozczuliło Klaudynę.Szybko pozbyła się myśli o Franciszku i usiadła,żeby jej pomóc.Z narzeczonym spotkała się dopiero w południe, kiedy przyjechałaCelina i razem z nim weszła do jadalni.Klaudyna zerwała się, żebyprzywitać ciotkę, celowo ignorując obecność Franciszka, ale podszedł doniej i położył jej rękę na ramieniu.- Przywiozłem coś dla ciebie z Paryża - powiedział.Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej małe pudełeczko ze znakiem firmyVan Cleef et Arpels.Nie patrząc na nią włożył jej pudełko do ręki i cofnąłsię o krok.Klaudyna oniemiała, kiedy otworzyła opakowanie.Ciotka Celinakrzyknęła, a Solange klasnęła radośnie w dłonie.Brylant był nieskazitelnieczysty i ogromny.Spojrzała na Franciszka, ale on przyglądał się całej sceniez obojętnym wyrazem twarzy.Kiedy jednak wyjęła klejnot z pudełka, by wświetle lepiej obejrzeć połyskujący kamień, sięgnął po pierścionek, potemujął delikatnie jej lewą rękę i wsunął go na środkowy palec.Pasowałdoskonale.- Mam nadzieję, że ci się podoba - powiedział miękko.Spojrzała naniego, ciągle jeszcze zdumiona prawie do utraty tchu.- Jestem zachwycona - odparła.Skinął głową, unosząc przy tym jedną brew, i wyszedł z pokoju.Po tym zdarzeniu Klaudyna ze zdwojoną energią rzuciła się w wirprzygotowań do ślubu.Solange z ciągle rosnącym pośpiechem kręciła sięrównież po zamku potęgując zamieszanie.Po trzech dniach Ludwikzałamując z rozpaczy ręce oznajmił, że stracił już nadzieję, by do tego domupowrócił kiedykolwiek dawny spokój.Franciszek skarżył się, że od czasówdzieciństwa nigdy nie był tak często obściskiwany przez matkę.- Och, maman, może już wystarczy - jęknął, kiedy Solange znówzłapała go w objęcia, ale w jego oczach widać było wiele czułości, gdypocałował matkę w policzek.Klaudyna obserwowała tę scenę ze ściśniętym sercem.W stosunku doniej nigdy nie okazywał takich uczuć, prawie zupełnie nie zwracał na niąuwagi.Liczyła tylko na to, że po ślubie wszystko się zmieni, na razieRS 83traktowała go równie chłodno jak on ją i pilnie zajmowała się swoimisprawami.W tydzień po wręczeniu pierścionka Franciszek znów wyjechał.Poinformował ją o tym za pośrednictwem ciotki i zapowiedział, że nie wróciprzed końcem miesiąca.Po jego wyjezdzie Klaudyna, zgodnie z życzeniemSolange, stała się codziennym gościem w zamku Lorvoire, co uzasadnianokoniecznością lepszego poznania obyczajów domu.Były to dla nichwszystkich szczęśliwe dni.W jakiejś rupieciarni odszukano stary gramofoni Solange z Klaudyna wirowały na parkiecie salonu, podczas gdy Ludwikspokojnie siedząc w rogu, z okrągłymi okularami zsuniętymi na czubeknosa, wybijał rytm nogą.W miarę upływu tego wyjątkowo upalnego lata zamek Lorvoireodwiedzało coraz więcej osób.Przybywali sąsiedzi z dalszych i bliższychokolic, w nadziei, że uda im się chociaż raz rzucić okiem na tę angielskąpiękność, którą ma poślubić Franciszek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •