[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W biurze poza nimi nikogo nie byÅ‚o, toteż gdy StewartwyszedÅ‚, Abby usiadÅ‚a fazy biurku i zaczęła czytać kartÄ™choroby.Na widok nazwiska pacjentki doznaÅ‚a szoku.PatrzyÅ‚a na nie w milczeniu przez kilka minut.- Kaitlin Amanda Contini - przeczytaÅ‚a na gÅ‚os i jÄ™knęła.Te wypisane grubym drukiem sÅ‚owa po prostu jÄ… poraziÅ‚y.W rubryce  najbliższy krewny" widniaÅ‚o imiÄ™ i nazwisko:Blake Contini, mąż.OdwróciÅ‚a na chwilÄ™ gÅ‚owÄ™.CzuÅ‚a siÄ™ takskrÄ™powana, jakby zakłócaÅ‚a prywatność rodziny Blake'a.Zestosu na biurku wzięła czystÄ… kartkÄ™ i zaczęła pisać.Doktor Hadley miaÅ‚ oczywiÅ›cie racjÄ™.Kobieta nie byÅ‚apacjentkÄ… Abby.ZnajdowaÅ‚a siÄ™ pod opiekÄ… jednego zneurologów oraz kilku innych wysokiej klasy specjalistów.Abby odnotowaÅ‚a bardzo dokÅ‚adnie wszystko, co zrobiÅ‚adla Kaitlin Amandy Contini, poczynajÄ…c od chwili, gdypielÄ™gniarka poprosiÅ‚a jÄ… o pomoc.NastÄ™pnie przeszÅ‚a do kartyzaleceÅ„ i zaproponowaÅ‚a dla chorej peÅ‚ne spektrumantybiotyków, które miaÅ‚y być podawane najpierw przezkroplówkÄ™, a nastÄ™pnie w zastrzykach w regularnychodstÄ™pach czasu przez dziesięć dni.W koÅ„cu umieÅ›ciÅ‚a tewszystkie informacje w komputerze.Z karty choroby wynikaÅ‚o, że Kaitlin Contini nie leczonozbyt intensywnie.Przeprowadzano wyÅ‚Ä…cznie rutynowekontrole, zapewniono chorej opiekÄ™ pielÄ™gniarskÄ… i nicponadto. - Nie poprzestanÄ™ na tym, co zrobiÅ‚am - mruknęła dosiebie Abby.- DokoÅ„czÄ™ swojÄ… pracÄ™.I to dokoÅ„czÄ™ jÄ… dobrze.Przed wyjÅ›ciem z oddziaÅ‚u zawiadomiÅ‚a pielÄ™gniarkÄ™ ozaordynowaniu pani Contini antybiotyków.MogÅ‚a być dziÄ™kitemu spokojna, że leczenie potoczy siÄ™ dalej.Pani Contini.Choć pierwsze spotkanie Abby z BlakiemodbyÅ‚o siÄ™ niecaÅ‚e dwa tygodnie wczeÅ›niej, Abby odnosiÅ‚awrażenie, że zna go znacznie dÅ‚użej.Teraz już rozumiaÅ‚a,dlaczego najpierw zachowywaÅ‚ w stosunku do niej dystans, apózniej tak namiÄ™tnie jÄ… caÅ‚owaÅ‚.Cóż jÄ… wÅ‚aÅ›ciwie obchodzi stan cywilny Blake'a?I fakt, że ma tak ciężko chorÄ… żonÄ™? A jednak nie potrafiÅ‚ao tym nie myÅ›leć.Może to wszystko sprowadza siÄ™ po prostudo silnego zainteresowania seksualnego, poÅ‚Ä…czonego zbardziej subtelnymi potrzebami Abby.Przymknęła powieki.Adrenalina przestaÅ‚a dziaÅ‚ać izmÄ™czenie daÅ‚o wreszcie o sobie znać.PostanowiÅ‚a wrócićjeszcze na chwilÄ™ do sali pani Contini.ZastaÅ‚a tam StewartaHadleya i pielÄ™gniarkÄ™.- DziÄ™kujÄ™, pani doktor - powiedziaÅ‚a cicho dziewczyna.-Spotkamy siÄ™ pózniej na oddziale? Chodzi mi o te pacjentkidoktora Whartona.- Tak.Teraz wypijÄ™ szybko kawÄ™ na dole.Czy ktoÅ›dzwoniÅ‚ do doktora Continiego, hm.do jej męża? - Jakdziwnie brzmiaÅ‚y te sÅ‚owa w jej wÅ‚asnych ustach.NajchÄ™tniejodeszÅ‚aby gdzieÅ› na bok, aby wszystko spokojnie przemyÅ›leć.- Przed chwilÄ… do niego telefonowaÅ‚am - odparÅ‚apielÄ™gniarka.- Doktor już tu jedzie.Abby wyszÅ‚a z oddziaÅ‚u jak automat.Musi stÄ…d uciec. ROZDZIAA SIÓDMYKupiÅ‚a kawÄ™ w maÅ‚ym barku usytuowanym w holu, anastÄ™pnie wyszÅ‚a na zewnÄ…trz i usiadÅ‚a na Å‚awce pod drzewem.Przed oczami miaÅ‚a wciąż twarz Kaitlin Contini.Rok w stanieÅ›piÄ…czki.MÅ‚oda, trzydziestoletnia kobieta kompletniewyÅ‚Ä…czona z życia.Ta myÅ›l zupeÅ‚nie jÄ… otrzezwiÅ‚a.Gdy podniosÅ‚a wzrok, zobaczyÅ‚a, że w jej kierunkuzmierza Stewart Hadley.ByÅ‚ wysoki, szczupÅ‚y i wmÅ‚odzieÅ„czy niemal sposób niezgrabny.Z kieszeni rozpiÄ™tegofartucha wystawaÅ‚y mu jakieÅ› przybory lekarskie.- DowiedziaÅ‚em siÄ™ od pielÄ™gniarki, gdzie pani szukać.- UsiadÅ‚ obok, balansujÄ…c jednorazowym kubkiem zkawÄ….- ChciaÅ‚bym paniÄ… przeprosić za swoje zachowanie.Megan, ta pielÄ™gniarka, zrobiÅ‚a mi o to strasznÄ… awanturÄ™.- UpiÅ‚ Å‚yk kawy.- O tym wÅ‚aÅ›nie marzy facet, który niespaÅ‚ caÅ‚Ä… noc i nie jadÅ‚ Å›niadania - dodaÅ‚ z uÅ›miechem.- PrzyjmujÄ™ przeprosiny - powiedziaÅ‚a Abby.- Pewnie nie przeczytaÅ‚a pani dokÅ‚adnie historii choroby.- Nie.WÅ‚aÅ›nie zamierzaÅ‚am to zrobić, kiedy siÄ™ okazaÅ‚o,że to żona Blake'a Continiego.PrzeżyÅ‚am prawdziwy szok.Widzi pan, ja z nim pracujÄ™ i wcale dobrze go nie znam.-Abby wytÅ‚umaczyÅ‚a Stewartowi, że wolaÅ‚aby nie ingerować wniczyje życie.- No tak.- zasÄ™piÅ‚ siÄ™.- Rozumiem, co pani ma na myÅ›li.Abby.czy mogÄ™ siÄ™ tak do pani zwracać? ByÅ‚em na miejscu,kiedy przywieziono tu Kaitlin - dodaÅ‚, gdy skinęłaprzyzwalajÄ…co gÅ‚owÄ….- I naprawdÄ™ uważam, że nadszedÅ‚ czas,żeby pozwolić jej odejść.Serce mi siÄ™ kraje i bardzo jejwspółczujÄ™, ale odniosÅ‚a tak straszne obrażenia.Nie manadziei.Musimy być realistami.Dwa tygodnie temu rodzinazdecydowaÅ‚a, żeby jej nie reanimować, gdyby zaistniaÅ‚a takapotrzeba.Ta decyzja bardzo wiele ich kosztowaÅ‚a.Przecieżchodzi o matkÄ™ dwojga dzieci. - Ale co siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie sÅ‚aÅ‚o? - spytaÅ‚a Abby.- Jak najkrócej rzecz ujmujÄ…c, pani Contini miaÅ‚a romansz facetem, który zaraziÅ‚ jÄ… wirusem AIDS.PojechaÅ‚a z nim naJamajkÄ™ i tam ulegÅ‚a wypadkowi na jachcie.WypadÅ‚a zaburtÄ™, uderzyÅ‚a o coÅ› gÅ‚owÄ… i już nie wyszÅ‚a ze stanu Å›piÄ…czki.A facet to bogaty playboy.- O mój Boże! - Abby poczuÅ‚a, że robi siÄ™ jej sÅ‚abo.- Coza okropna historia! Byli już wtedy w separacji z mężem?- Nie.MówiÅ‚em ci chyba, że to skomplikowana sprawa.Ito w każdym sensie.Oprócz Å›piÄ…czki i AIDS pani Contini jestjeszcze sparaliżowana od pasa w dół.ZÅ‚amaÅ‚a obie nogi idoznaÅ‚a urazu krÄ™gosÅ‚upa.- Nic o tym nie wiedziaÅ‚am.Doktor Contini pracuje wSzpitalu Uniwersyteckim dopiero od niedawna.Ale jużniedÅ‚ugo pewnie wszyscy siÄ™ dowiedzÄ….- No jasne - skrzywiÅ‚ siÄ™ Stewart.- Pani Contini żyjewyÅ‚Ä…cznie dziÄ™ki wspaniaÅ‚ej opiece pielÄ™gniarskiej.Nawet niema odleżyn.A wirusa wykryto u niej po wypadku, podczaspobytu w szpitalu na Jamajce.- UpiÅ‚ kolejny Å‚yk kawy.- Tenjej facet też zresztÄ… przebywa w naszym szpitalu.Tyle że nainnym oddziale.Umiera na AIDS.- Masz jeszcze coÅ› do dodania? - jÄ™knęła Abby.- On chodzi.I codziennie jÄ… odwiedza.Siada przy łóżku,bierze jÄ… za rÄ™kÄ™ i pÅ‚acze.Czuje siÄ™ winny.- A ma ku temu powody?- To on nie dopilnowaÅ‚ steru i doszÅ‚o do wypadku.ApÅ‚acze chyba również nad sobÄ….DziÄ™ki tym odwiedzinomczuje siÄ™ trochÄ™ lepiej.- Ja też miaÅ‚abym ochotÄ™ siÄ™ rozpÅ‚akać.Masz racjÄ™, tostrasznie skomplikowana historia - rzekÅ‚a Abby drżącymgÅ‚osem.- To pÅ‚acz, jeÅ›li pozwolisz mi siÄ™ pocaÅ‚ować napocieszenie - zażartowaÅ‚. Abby poczuÅ‚a nagÅ‚y przypÅ‚yw sympatii do Stewarta.- Musisz zachować dystans, bo zwariujesz - poradziÅ‚,patrzÄ…c na trawnik zalany teraz promieniami sÅ‚oÅ„ca.-ZrobiliÅ›my i robimy, co tylko można.Wciąż sobie o tymprzypominam.- Wiem - wyznaÅ‚a cicho.- UtrzymaliÅ›cie jÄ… tak dÅ‚ugo przyżyciu.NaprawdÄ™ was podziwiam.Zgoda? - dodaÅ‚a,wyciÄ…gajÄ…c rÄ™kÄ™.Stewart uÅ›cisnÄ…Å‚ trochÄ™ niezdarnie je dÅ‚oÅ„.- Jasne - odparÅ‚ i objÄ…Å‚ jÄ… serdecznie.- Tylko nie traćpoczucia humoru.Wtedy wszystko na pewno bÄ™dzie dobrze.- Te ostatnie dwa tygodnie byÅ‚y naprawdÄ™ okropne -szepnęła.- Powiedz mi jeszcze, co z Blakiem i dziećmi? -poprosiÅ‚a po chwili.- OdwiedzajÄ… jÄ… regularnie.I też pÅ‚aczÄ….No, przynajmniejdzieci.A on.wyglÄ…da strasznie.Może naprawdÄ™ byÅ‚obylepiej pozwolić jej już odejść.Dzieci jednak wolÄ… miećświadomość, że mogÄ… tu przyjść, ilekroć chcÄ… zobaczyćmatkÄ™.- OczywiÅ›cie - przytaknęła Abby ze zrozumieniem.- A ileone wÅ‚aÅ›ciwie majÄ… lat?Nie sÄ…dziÅ‚a, że Blake jest ojcem rodziny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •