[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz uwa\am, \e zasłu\yła sobie panina szczęście.- Freyjo.- Markiz chwycił ją za łokieć.- Chyba tylko tutaj przeszka-dzamy.A zaraz powiesz coś, czego potem będziesz \ałować.Ale Claudia ledwie go słyszała.Wpatrywała się w lady Hallmere z na-pięciem.284 - Skąd pani wie - zapytała - \e właśnie osiągnęłam niezale\ność?Skąd pani wie, \e ktoś mi pomagał finansowo?Lady Hallmere otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zarazzamknęła je i wzruszyła ramionami.- To chyba wszyscy wiedzą - odparła niedbałym tonem.Mo\e Eleanor coś jej powiedziała.Albo Susanna.Albo Anne.Albonawet Joseph.Ale w tej chwili Claudia poczuła się tak, jakby ktoś wziął du\y młoteki przyło\ył jej w głowę.Tylko \e rzeczywiste uderzenie mogłoby zaćmićjej umysł, a tymczasem nagle wszystko stało się zupełnie jasne.Przypo-mniała sobie kilka rzeczy naraz.Przypomniała sobie dziwny przypadek Anne, która zwróciła się dopana Hatcharda z prośbą o przyjęcie na posadę nauczycielki, gdy przed-tem mieszkała w pobli\u posiadłości markiza Hallmere'a w Kornwalii.Przypomniała sobie, \e Susanna w wieku dwunastu lat została skie-rowana do jej szkoły jako uczennica charytatywna, a wcześniej zatrudniłasię u lady Freyji jako pokojówka.Przypomniała sobie ten dzień przed kilku laty, kiedy lady FreyjaBedwyn odwiedziła jej szkołę.Ale skąd w ogóle o niej wiedziała i jak jąznalazła?Przypomniała sobie, co powiedziała jej Edna kilka tygodni temu: \elady Freyja wiedziała o napadzie na sklep jej rodziców i o ich śmierci -nim jeszcze Edna została wysłana do szkoły w Bath.Przypomniała sobie, \e przez wiele lat Anne i Susanna próbowały jąprzekonać, \e być mo\e lady Freyja, markiza Hallmere, nie jest a\ takazła, jak się Claudii wydaje.Przypomniała sobie, \e to właśnie z jej szkoły lady Hallmere oraz jejszwagierka wybrały guwernantki dla swoich dzieci.Przypomniała sobie.Gdyby prawda faktycznie była du\ym młotkiem, pomyślała, to napewno ju\ od dawna chodziłaby z głową wbitą pomiędzy ramiona.- A więc to pani - powiedziała.Słowa, które wydobyły się z jej ust,były niewiele głośniejsze od szeptu.- To pani!Lady Hallmere tylko uniosła arystokratyczne brwi.- To pani - powtórzyła Claudia.- Pani była moim dobroczyńcą.- O, do diaska! - zaklął Joseph.285 - No i widzisz, co narobiłaś? -W głosie markiza Hallmere'a brzmiałorozbawienie.- Przysłowiowe szydło wyszło z przysłowiowego worka,Free.- A więc to pani.- Claudia z przera\eniem wpatrywała się w swojąbyłą uczennicę.Lady Hallmere wzruszyła ramionami.- Jestem bardzo zamo\na - rzekła.- Przecie\ kiedy otwierałam szkołę, pani była jeszcze małą dziew-czynką.- Wulf pod wieloma względami był bardzo surowym opiekunem- wyjaśniła lady Hallmere - ale je\eli chodzi o pieniądze, okazał się wyjątkowo postępowy.Ka\de z nas miało dostęp do swojego majątku ju\w bardzo młodym wieku.- Dlaczego?Lady Hallmere stukała dłonią o udo i Claudii wydawało się, \e zdecy-dowanie brakuje jej w ręku szpicruty.Znowu wzruszyła ramionami.- Nikt oprócz pani nigdy mi się nie sprzeciwił - odparła - dopóki niepoznałam Joshui.Nie mówię oczywiście o Wulfricku, bo to inna sprawa.W końcu to mój brat.Byłam chyba rozgoryczona, \e matka i ojciecumarli i zostaliśmy sami.Chciałam, \eby ktoś zwrócił na mnie uwagę.Chciałam, \eby ktoś inny prócz Wulfricka zmusił mnie do przestrzeganiazasad.Pani to zrobiła, rzucając u nas posadę.Ale pani wcią\ \yła, pannoMartin, w przeciwieństwie do mojej matki.Na pani mogłam się zemścić.Nie pojmie pani, jaką ogromną satysfakcję miałam przez lata, wiedząc, \ejest pani ode mnie zale\na, choć mnie nienawidzi.- Wcale pani nie.- Ale\ tak, nienawidziła mnie pani.- To prawda, tak było.Joseph odchrząknął, a markiz Hallmere podrapał się po głowie.- To była wspaniała zemsta - przyznała Claudia.- Te\ tak zawsze sądziłam.Spoglądały na siebie, Claudia z zaciśniętymi wargami, lady Hallmere- niezbyt przekonująco udając wyniosłą nonszalancję.- Có\ mogę powiedzieć? - spytała wreszcie Claudia.Czuła się potwornie zakłopotana.Tak wiele zawdzięczała tej kobiecie.I nie tylko ona,ale te\ wszystkie jej charytatywne uczennice, obecne i dawne.Gdyby286 nie pomoc tej kobiety, Susanna skończyłaby marnie.Anne pewnie dalejmieszkałaby z Davidem w Kornwalii na skraju nędzy.Szkoła nie odnio-słaby takich sukcesów.O Bo\e, czy to mo\liwe, \e zawdzięcza lady Hallmere absolutniewszystko?Chyba tak.- Myślę, panno Martin - stwierdziła lady Hallmere - \e powiedziałaju\ pani wszystko, co trzeba, w tym liście, który kilka tygodnie temuprzekazał mi pan Hatchard.Przyjmuję podziękowanie, choć tak naprawdęnie musi mi pani wcale dziękować.śałuję, \e teraz odezwałam się takpochopnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •