[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy ludzi ubawić chciał, to się do najstarszychbabuniek przysiadał i koperczaki do nich stroił, aż którą rozruszał.Zboiński,albo był na wojnie, lub na wozie i po świecie, do domu przyjeżdżał konieodmienić, pieniędzy wziąć, czeladz nieposłuszną wychłostać, a trzeciego dniaruszał znów dalej.Zciskali się tedy wszyscy trzej jako starzy towarzysze, przypominając czasypana Czarnieckiego, i krakowskie biedy, i Szwedów.Pełka go od tych czasównie widział, pytania się więc sypały bez liku. A no, spodziewam się, rzekł Zboiński, że ci miły Medardzie, choróbsko toodeszło, coś je miał, że od wzdychania za jakąś tam jejmościanką mało ci piersinie pękały. Tak to jest, odezwał się Rożański, iż pono do rozumu przychodzi, ale dopieroteraz i to zażywszy dla niej biedy niemałej.My go tu żenimy. Dopiero teraz! rozśmiał się Zbój  tom i ja wczas jeśli nie na wesele, to nazrękowiny przybył.Poprowadził gospodarz gościa do żony, zostawiając Pełce czas, aby sięodziewał.Tu mu dopiero opowiedział wszystko o Medardzie, i jaką z nim biedęmiał, póki go nie nakłonił do ożenienia. Za kogóż to jego umiłowana znowu poszła? zapytał Zboiński. Ostatnio jest za Pacem pisarzem, chociaż z nim nie żyje, bo się z sobąpogodzić nie mogli. Za Pacem.pisarzem! ozwał się Zboiński: ale czyż pewna? Niezawodna rzecz! Widziałem ich oboje czasu koronacji, ona od niego jakod wilka uciekała.Obawiała się do domu sama potem odjechać, aby jej gdzie nadrodze nie porwał i do klasztoru nie wsadził, bo się z tym odgrażał. To się już teraz nie ma nieboraczka czego lękać  szepnął Zboińskiuśmiechając się. Albo co? zapytał przestraszony Rożański. Może lepiej, żebym zmilczał! rzekł gość. Nie, przede mną mów wszystko! Pac nie żyje  dodał Zboiński po cichu  mówią, że się grzybów objadł,drudzy prawią węgorza, wody popił i w kilka godzin go nie stało!Rożański w ręce uderzył tak silnie, iż stoliki zatrzęsły. Co ty mówisz?.  Szczerą prawdę: pan pisarz od tygodnia nie żyje.Wypadkiem siędowiedziałem o tym.Jejmość tedy owdowiała. Człowiecze! jeśliż ci Bóg i zbawienie miłe, zawołał Wacek, milcz i pary niepuść, bo żadna siła ludzka Pełki nie wstrzyma, gdy się o tym dowie, poleci nazłamanie karku do niej, a uchowaj Boże ona za niego pójdzie, to zgubionyczłowiek, zamęczy go! Tu ja mu swatam taką, co go szczęśliwym uczynić jednamoże, rozumną, dobrą, bogatą i piękną.Gdy się ożeni  darmo, wtedy już niepomyśli o niej.ale dziś jeszcze, choć już w dziewosłęby mieliśmy jechać,zerwałby mi się w mgnieniu oka.Więc, milczeć. Będę milczał! rzekł Zboiński, patrzajcie tylko, aby się którędy indziej niedobyła ta wiadomość, a ze z rękowinami trzeba spieszyć, to i ja skorzystam.Wiadomość ta oboje państwa Rożańskich mocno zmieszała, aż posmutnieli.Choć o Pacu mało tu kto wiedzieć mógł, a o pisarzowej jeszcze mniej, naówczasznali się wszyscy i obnoszono wiadomości po dworach.Aacno się więc ktośmógł wygadać.Zafrasował się Rożański. A no, co robić! wola boża.O Zboińskiego nie było się bać, miał co rozpowiadać i bez tego.Bawili się całydzień jak najprzedziwniej i uchmielili jak rzadko.Rożański oko miał naprzybywających, i to nawet przewidział, iż ludziom, gdyby kto z listem jakimprzybył, sobie naprzód znać kazał dawać.Drugiego dnia siedzieli przy wieczerzy, gdy stary domowy Rożańskichpiwniczy, panu jakieś znaki dawać począł bardzo misternie, tak, że go ażnastraszył.Wacek się zerwał od stołu pod jakimś pozorem, wypadł do niego dokredensu. Co ci to? Za panem Pełką dworzanin pisarzowej goniąc wszędzie, aż tu się przystawił.Rożański za głowę się chwycił. Trzeba było powiedzieć, że go tu nie ma i nie było. Ludzi poznał, a tak mu pilno i tak się dobija, że go powstrzymać nie można. Słuchaj Pawle, zawołał Rożański, rób co chcesz, a jego spój i zamknij spać ikonia mu schowaj, Gabrykowi powiedz, żeby mi się o nim wspomnieć nieważył.Wez piwa, miodu, wódki, wina, co chcesz, a człeka mi spój, by ręką aninogą nie ruszył. A jak gęgnie? spytał ostrożnie Paweł. Gdzieś ty słyszał, żeby od tego człowiek przepadł! Wyśpi się i będziezdrów.Wydawszy ten rozkaz, Rożański powrócił, nie dając znać po sobie, żeby go cobardzo obeszło.Jedna żona z twarzy poznała, iż się niezwykłego coś święciło.%7łe Paweł do takich spraw był jedyny, Wacek jadł spokojnie, gdy go znowukrząkającego usłyszał.Nie wypadało mu już po raz drugi tak wychodzić,zmyślił więc, że sam do piwnicy po wino musi ruszyć, i wstał.W kredensiePaweł mu na ucho rzekł, że dworzanin do ust nic wziąć nie chce, póki poselstwanie spełni, i ani go można namówić, by spoczął. Rożańskiego, choć był na pozór ciężki i nieobrotny, w ważnych wypadkachnigdy nie odstępowała przytomność; zręcznie łgnąć nic go nie kosztowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •