[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na starym fotelu kupionym na garażowej wy­przedaży leży numer  Art In America" ze zdjÄ™ciem Leona Golubana okÅ‚adce, przykryty do poÅ‚owy przez powieść Na wspak Huys-mansa.Henry ma na nogach czarne skarpetki.Jego dÅ‚ugie koÅ›cistestopy zwisajÄ… z krawÄ™dzi łóżka.Choć zamknÄ…Å‚ oczy, chyba czuje,że mu siÄ™ przyglÄ…dam, bo otwiera je i uÅ›miecha siÄ™.WÅ‚osy opadÅ‚ymu na twarz.Odgarniam je delikatnie.Ujmuje mojÄ… dÅ‚oÅ„ i caÅ‚uje.Rozpinam mu dżinsy i zaczynam go pieÅ›cić, ale on tylko krÄ™ci gÅ‚o­wÄ… i wysuwa mojÄ… rÄ™kÄ™.- Przepraszam, Clare - mówi cicho.- Ta piguÅ‚ka chyba wyÅ‚Ä…­czyÅ‚a sprzÄ™t na jakiÅ› czas.Może pózniej.- Podczas nocy poÅ›lubnej bÄ™dzie zabawnie.Henry raz jeszcze potrzÄ…sa gÅ‚owÄ….- Nie mogÄ™ tego wziąć przed Å›lubem.Jest za mocne.Ben to ge­niusz, ale zwykle pomaga ludziom Å›miertelnie chorym.Nie wiem,co tu zmieszaÅ‚, bo efekt jest piorunujÄ…cy.Niemal jak Å›mierć.-Wzdycha ciężko i stawia sÅ‚oiczek na szafce przy łóżku.- Powinie­nem to wysÅ‚ać Ingrid.Na pewno by siÄ™ jej spodobaÅ‚o.SÅ‚yszÄ™ trzask frontowych drzwi.Gomez wyszedÅ‚.- Chcesz coÅ› zjeść? - pytam.242 - Nie, dziÄ™kujÄ™.- Czy Ben zrobi dla ciebie tamto lekarstwo?- Spróbuje.- Ale jeÅ›li coÅ› pójdzie nie tak?- JeÅ›li Ben coÅ› spieprzy?- Tak.- Bez wzglÄ™du na to, co siÄ™ wydarzy, wiemy oboje, że dożyjÄ™ conajmniej czterdziestu trzech lat.Nie przejmuj siÄ™.Czterdziestu trzech?- A co potem?- Nie wiem, Clare.Może uda mi siÄ™ znalezć sposób, żeby zostaćw terazniejszoÅ›ci.Przytula mnie i znów leżymy w milczeniu.Kiedy siÄ™ budzÄ™, jestjuż ciemno.Henry Å›pi obok mnie.MaÅ‚y sÅ‚oiczek z lekarstwem lÅ›niczerwieniÄ… w blasku cyfr na budziku.Czterdziestu trzech?PoniedziaÅ‚ek, 27 wrzeÅ›nia 1993 (Clare ma 22, Henry 30 lat)CLARE: WchodzÄ™ do mieszkania Henry'ego i zapalam Å›wiatÅ‚o.Wybieramy siÄ™ dziÅ› wieczór do opery na Duchy Wersalu Johna Co-rigliano.Do Lyric Opera nie wpuszczajÄ… spóznialskich, wiÄ™c je­stem trochÄ™ zdenerwowana i poczÄ…tkowo nie uÅ›wiadamiam sobie,że panujÄ…ce w mieszkaniu ciemnoÅ›ci oznaczajÄ…, iż Henry'ego tunie ma.Kiedy to do mnie dociera, wpadam w zÅ‚ość, bo przez nie­go siÄ™ spóznimy.Potem zaczynam siÄ™ zastanawiać, czy przypad­kiem nie zniknÄ…Å‚.A jeszcze pózniej sÅ‚yszÄ™ ciężki oddech.NieruchomiejÄ™.DzwiÄ™k dobiega z kuchni.BiegnÄ™ tam, zapalamÅ›wiatÅ‚o i widzÄ™ Henry'ego leżącego na podÅ‚odze.Jest ubrany i le­Å¼y skulony w dziwnej pozycji, sztywny, patrzÄ…c przed siebie szkla­nym wzrokiem.Nagle wydaje z siebie niski, niemal nieludzki jÄ™k,który wyrywa siÄ™ z gÅ‚Ä™bi gardÅ‚a przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by.O mój, Boże.WykrÄ™cam szybko numer pogotowia.Dyspozytorka zapewniamnie, że karetka przyjedzie za kilka minut.Siadam na podÅ‚odzei czujÄ™, jak ogrania mnie wÅ›ciekÅ‚ość.Zrywam siÄ™, biegnÄ™ do biur­ka, znajdujÄ™ notes z adresami i wykrÄ™cam numer.- Halo? - pyta cichy gÅ‚os.243 - Czy to Ben Matteson?- Tak.Kto mówi?- Clare Abshire.PosÅ‚uchaj, Ben, Henry leży zupeÅ‚nie sztywny napodÅ‚odze i nie może mówić.Co siÄ™, do cholery, staÅ‚o?- Co takiego? ZadzwoÅ„ natychmiast na pogotowie.- Już to zrobiÅ‚am.- Ten lek wywoÅ‚uje objawy choroby Parkinsona.Trzeba mu na­tychmiast podać dopaminÄ™! Powiedz im.cholera, zadzwoÅ„ domnie ze szpitala.- Już tu sÄ….- Dobra! ZadzwoÅ„ do mnie.OdkÅ‚adam sÅ‚uchawkÄ™ i wpuszczam do mieszkania sanitariuszy.Pózniej, kiedy jesteÅ›my już w szpitalu Memorial, a Henry, zaintu-bowany, Å›pi podÅ‚Ä…czony do kroplówki, podnoszÄ™ wzrok i widzÄ™w drzwiach jego pokoju wysokiego, chudego mężczyznÄ™.Nagleprzypominam sobie, że miaÅ‚am zadzwonić do Bena.Wchodzi doÅ›rodka i staje po drugiej stronie łóżka.W pokoju jest ciemno, a wpa­dajÄ…ce z korytarza Å›wiatÅ‚o oÅ›wietla zarys jego sylwetki, gdy pochy­la siÄ™ nad Å›piÄ…cym Henrym.- Przepraszam - mówi.- Tak bardzo mi przykro.SiÄ™gam przez łóżko i ujmujÄ™ jego dÅ‚onie w swoje.- Wszystko w porzÄ…dku.Nic mu nie bÄ™dzie.NaprawdÄ™.Ben krÄ™ci gÅ‚owÄ….- To wyÅ‚Ä…cznie moja wina.Nie powinienem byÅ‚ tego robić.- Co siÄ™ staÅ‚o?Ben wzdycha i siada na krzeÅ›le.- Możliwe, że to splot różnych okolicznoÅ›ci - mówi.- MożewystÄ…piÅ‚o tylko dziaÅ‚anie uboczne i to mogÅ‚o siÄ™ przydarzyć każde­mu, ale niewykluczone, że Henry zle zapisaÅ‚ skÅ‚ad.To dÅ‚ugi wzór,trudny do zapamiÄ™tania.A ja nie mogÅ‚em go sprawdzić.Oboje milczymy przez chwilÄ™.Kroplówka Henry'ego sÄ…czysiÄ™ miarowo do jego ramienia.Korytarzem przechodzi salowaz wózkiem.-Ben?- Tak, Clare?- Zrobisz coÅ› dla mnie?- Wszystko.- Koniec z lekami.Nic mu już nie dawaj.One i tak nie pomogÄ….244 UÅ›miecha siÄ™ do mnie z wyraznÄ… ulgÄ….- Powiedz, że to koniec.- WÅ‚aÅ›nie mówiÄ™.Oboje wybuchamy Å›miechem.Ben siedzi ze mnÄ… jeszcze przezchwilÄ™.Kiedy w koÅ„cu wstaje z krzesÅ‚a, bierze mnie za rÄ™kÄ™.- DziÄ™ki, że tak wspaniale do tego podeszÅ‚aÅ›.On mógÅ‚ umrzeć.- Ale nie umarÅ‚.-Nie.- Do zobaczenia na Å›lubie.- Do zobaczenia.Stoimy na korytarzu.W Å›wietle jarzeniówek Ben wyglÄ…da nazmÄ™czonego i chorego.Wtula gÅ‚owÄ™ w ramiona, odwraca siÄ™ i od­chodzi, a ja siadam w ciemnym pokoju, gdzie spokojnie Å›pi Henry. PUNKT ZWROTNYPiÄ…tek, 22 pazdziernika 1993 (Henry ma 30 lat)HENRY: IdÄ™ wolno Linden Street w South Haven.Mam dla siebiecaÅ‚Ä… godzinÄ™, bo Clare z matkÄ… zajÄ™te sÄ… czymÅ› w kwiaciarni.Zlubjest już jutro, ale jako pan mÅ‚ody nie mam zbyt wielu obowiÄ…zków.Być tam to najważniejszy punkt na mojej liÅ›cie.Clare stale gdzieÅ›biega: na przymiarki, konsultacje, spotkania z przyjaciółkami poÅ‚Ä…­czone z wrÄ™czaniem prezentów.Kiedy wreszcie udaje mi siÄ™ jÄ… zo­baczyć, jest raczej smutna i zamyÅ›lona.Jest chÅ‚odny, lecz pogodny dzieÅ„.SpacerujÄ™ bez celu po mia­steczku.Szkoda, że w South Haven nie ma porzÄ…dnej ksiÄ™garni.Nawet w bibliotece majÄ… niemal wyÅ‚Ä…cznie powieÅ›ci Barbary Cart-land i Johna Grishama.Mam przy sobie kieszonkowe wydanie Kle­ista, ale nie jestem w nastroju.Mijam sklep z antykami, piekarniÄ™,bank, jeszcze jeden sklep z antykami.PrzechodzÄ…c obok salonufryzjerskiego, zaglÄ…dam do Å›rodka.AysiejÄ…cy fryzjer goli jakiegoÅ›starszego pana.Nagle wiem, co powinienem zrobić.Kiedy wchodzÄ™ do Å›rodka, rozlega siÄ™ dzwiÄ™k maÅ‚ych dzwo­neczków zawieszonych na drzwiach.WewnÄ…trz pachnie mydÅ‚em,parÄ… i pÅ‚ynem do wÅ‚osów.CaÅ‚e wyposażenie zakÅ‚adu jest jasnozie­lone.Stary fotel, na ciemnych drewnianych półkach butelki o wy­myÅ›lnych ksztaÅ‚tach.Na plastikowych tacach leżą nożyczki, grze­bienie i brzytwy.Przypomina to trochÄ™ gabinet lekarski.FryzjerspoglÄ…da na mnie.246 - Strzyżenie? - pytam.Kiwa gÅ‚owÄ… w stronÄ™ prostych krzeseÅ‚ ustawionych pod Å›cianÄ….NastojÄ…cej przy nich półeczce leżą równo poukÅ‚adane czasopisma.Z ra­dia pÅ‚ynie piosenka Sinatry.Siadam i zaczynam przerzucać egzem­plarz  Reader's Digest".Fryzjer Å›ciera resztki piany z brody starsze­go pana i delikatnie wklepuje pÅ‚yn po goleniu.Staruszek ostrożniepodnosi siÄ™ z fotela i pÅ‚aci.Fryzjer podaje mu pÅ‚aszcz i laskÄ™.- Do zobaczenia, George - mówi w drzwiach starszy pan.- Do widzenia, Ed - odpowiada fryzjer i odwraca siÄ™ do mnie.-Jak pan sobie życzy? - pyta.Siadam na fotelu, który podjeżdża kilka centymetrów do góry.Poraz ostatni oglÄ…dam w lustrze swoje dÅ‚ugie wÅ‚osy.- ProszÄ™ je Å›ciąć - pokazujÄ™ palcami.- Krótko, o tak.Fryzjer kiwa gÅ‚owÄ… z aprobatÄ… i zawiÄ…zuje mi pod brodÄ… plasti­kowÄ… pelerynkÄ™.Po chwili nożyczki zaczynajÄ… szczÄ™kać metalicz­nie wokół mojej gÅ‚owy, a wÅ‚osy opadajÄ… na podÅ‚ogÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •