[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hrabina nie rozpaczała, że go utrzymać może.Wzgląd, który zrazu ją uderzył, iżożenienie z nią Wilskiego dawne posądzenia mogło potwierdzić  trzeba byłousunąć, bo bez niego ruina stawała się nieuchronną.Pewne ignorowanie opiniistawało się koniecznością.Wilskiego pochwycić musiała.Czy serce miało wtym udział jaki? osądzić było trudno.W wieku, do którego doszła hrabina,nawet uczucia biorą się pod ręce z rachubami i same nie chodzą. Całe dnie teraz spędzała nad planami, jak Wilskiego utrzymać, jak goprzyciągnąć, jak mu nie dopuścić wyswobodzenia się.Zdawało się jej, że chłód,zimna krew, pozorna ufność, a postępowanie powolne bardzo, nie dającezręczności do zerwania, do katastrofy były najlepszą ze strategii.Wszystko, codo tego mogło służyć i pomagać, wydawało się dobrym.Hrabina, która nielubiła Olesia, a znała słabość Wilskiego dla niego, gotową była trochę sięzbliżyć do nieznośnego szydercy, aby go sobie pozyskać.W rachubę wchodziłotakże częste posyłanie Emila do opiekuna i narzucanie mu go nawet na pobytdłuższy pod różnymi pozorami.Wszystkie szczegóły tej przyszłej walki zostały tak przewidziane i obmyślone,jak Moltkego plan kampanii przeciwko Francji, czasu niczym nie zamąconegopokoju i najlepszych z nią stosunków.Nieraz w tych długich rozmyślaniach, które ją napadały nawet w salonie,rozważała hrabina, czyby kogo sobie dobrać do pomocy, zwierzyć się komuś niemogła, lecz czuła zawsze wstręt do odkrywania się zupełnego i zdawania nałaskę sprzymierzeńca.Wolała więc bezwiedne narzędzia.Jedyny wyjątek stanowiła osoba, którą hrabina rzadko widywać mogła,zamieszkała w Warszawie, z którą ją najściślejsze łączyły stosunki.Była toprzyjaciółka niemal przymusowa z tych lat, w których się nie ma sekretów.Przez wyłom w sercu zrobiony, gdy się lat miało osiemnaście, weszły pózniejtajemnice lat pózniejszych.Gdy piękna jak anioł Maria kochała się jeszcze w biednym muzyku, wsąsiedniej wsi, o pół mili tylko, mieszkała wdowa, pani Kolembrodzka, z córkąIreną, na resztkach fortuny znacznej bardzo.Dom pani podczaszyny Kolembrodzkiej świetnością swą i elegancją nęciłnaówczas i Marię, i jej ojca.Dwie panienki były jednego wieku  panna Irenamniej daleko piękna, ale żywszego temperamentu, swobodniejsza u matki, którasama do wielkiej nawykła była swobody, pierwsza wtajemniczyła w życieprzyjaciółkę Marię.Ona ją wciągnęła niemal, pobudziła  zajmując się tymwielce  do romansu z Zellerem.Między dziewczętami nie było tajemnic.Z nieopatrznością, wiekowi właściwą,dzieliły się wszystkim, co czuły i myślały.Panna Irena była świadkiemkatastrofy, pocieszycielką, doradczynią  i lżej daleko biorąc sercowe dzieje odprzyjaciółki, skłoniła ją do przezwyciężenia bólu, do zapomnienia, do zrzuceniawiny własnej na współwinowajcę.W oczach tej przyjaciółki poczęło się staraniehrabiego, odbyło z nim wesele.Prawie spółcześnie panna Irena bardzo praktycznie wyszła za niemłodego jużpułkownika, który wkrótce został jenerałem, osierocił ją i zapisał jej, co miał,chociaż związek ten potomstwem pobłogosławiony nie został.Jenerałowapojechała mieszkać w Warszawie, latem czyniąc do wód wycieczki, chociażmłoda i bardzo zalotna, ale nade wszystko miłując swobodę, nie wyszła już zamąż, i po swojemu była, jak mówiła, bardzo szczęśliwą.Dwie przyjaciółkiwidywały się niemal co roku.Jenerałowa miała po rodzicach wieś o dwie mile od rezydencji hrabiny, zjeżdżała do niej zwykle na wiosnę, czasem jesienią.Naówczas dwie panie nierozłączne z sobą były.Najczęściej hrabina jechała do Uznowa i tam po kilka dni przemieszkiwała,pózniej jenerałowa goniła za nią i osiadała u niej.Stosunki serdeczne z Wilskim,majątkowe, wszystko przyjaciółce wiadome było.Jenerałowa Irena, nie będąc nigdy piękną, miała jedną z tych twarzyczekszczęśliwie ukształtowanych, które wytrzymują najlepiej lat próbę.Para oczówczarnych stanowiła całą ozdobę jej.Usta nieco szerokie ściągała umiejętnie, agdy się otworzyły, mogła pokazać jeszcze rząd tak pięknych, białych ząbków, żesię o rozmiarach tego, co je przysłaniać miało  zapominało.Niewielkiegowzrostu, pulchna i tłuściuchna, dosyć biała, żywa i zręczna, mimo wieku grałarolę młodszej, niż była.Przy hrabinie, która miała więcej blasku młodego iświeżości, nieledwie za młodszą od niej uchodzić mogła.Charakter to był nade wszystko niewieści: nieopatrzny na oko, a zawsze takostrożny, że lecąc na oślep, nigdy dalej nie zaszedł, niż mu było potrzeba dlawłasnego bezpieczeństwa.Jenerałowa trzpiotała się całe życie, niekompromitując nigdy na serio.Kochano się w niej, przyjmowała hołdy,dopuszczała do poufałości, a mimo to ci, co byli pewni, że im rękę odda,poodchodzili z koszami.Umysł był rozbudzony, żywy, wesoły  pragnienie życia wielkie, dużoegoizmu przyzwoitego, dobroci wiele, a w towarzystwie przymioty rzadkochodzące w parze, najlepszego wychowania, form nieposzlakowanych i pewnej oryginalności.W tym roku jenerałowa nie przybyła do Uznowa, spodziewać się kazała siebieku jesieni, po powrocie z Karlsbadu.Hrabina wyglądała jej z najżywsząniecierpliwością, rachując na to, że w niej znajdzie podporę, pomoc, radę nawet pośredniczkę potrzebną.Wilski był z nią bardzo dobrze.Jenerałowakłóciła się z nim grzecznie, kokietowała go niewinnie i służyła umiejętnie w jejstosunkach przyjaciółce.Nigdy przybycie jej pożądańszym być nie mogło.Nadzwyczajną więc była radość hrabiny, gdy wśród tych rozmyślań smutnychodebrała bilecik, umyślnym posłem wyprawiony, oznajmujący, że na niączekano w Uznowie.Kazano natychmiast konie zaprzęgać.St [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •