[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wiadomych przyczynczuliśmy się dość mocno wyczerpani.Kiedy w końcu zdołaliśmy sięobudzić, było już bardzo pózno.Kathie podniosła głowę, którą miałaułożoną na mojej piersi, i przywitała się z promiennym uśmiechemna ustach. Dzień dobry! Raczej dobry wieczór  odparłem, chichocząc. Kiedyś ktośmi powiedział, że nie możemy spędzić całego dnia w sypialni.A jednak mogliśmy. Uśmiechnąłem się bezwstydnie, mając namyśli nasze ostatnie poczynania. Nie moja wina, że twój pokój to jedna wielka sypialnia broniła się, a na jej policzki wypłynęły lekkie rumieńcezawstydzenia. Ależ ja nie mam nic przeciwko takiemu spędzaniu czasu.Posłałem jej dwuznaczny uśmieszek.W odpowiedzi otrzymałem delikatnego kuksańca w pierś.Kathie wstała, nie obawiając się swojej nagości i tego, że cały czasją obserwuję, i udała się do łazienki.Poszedłem za nią i wspólniewzięliśmy prysznic.Tym razem grzecznie.No, może nie tak dokońca, ale znacznie grzeczniej niż poprzednim razem.Następnieubraliśmy się i udaliśmy na dół do kuchni.Początkowo Kathie wahała się, czy może wyjść z mojego pokoju,lecz przekonałem ją, że skoro ojciec już o wszystkim wie, a Kreondostał porządną nauczkę, która będzie przykładem dla innych, tonic jej nie grozi.Oczywiście, nie dodałem, że mój ojciec w każdej chwili może zmienić zdanie i nas zabić.Nie chciałem jej tymmartwić  to był mój problem, który będę musiał rozwiązać.Jakoś.Na razie chciałem jej pokazać zamek, a zwłaszcza jednomiejsce, o którym wiedziałem na sto procent, że jej się spodoba.Było dość pózno i większość demonów zabawiała się gdzieś, więc naswojej drodze natknęliśmy się tylko na nieliczną służbę.Zresztąw zamku mieszkała tylko elita demonów i spotkanie ich nakorytarzu należało do rzadkości.Po zjedzeniu porządnego posiłku  Kathie była naprawdę głodna zabrałem ją do biblioteki.Widok półek zawalonych tysiącamiksiążek wywołał w niej niemy zachwyt.Stała na środku pokoju,wpatrując się we wszystkie regały i znajdujące się na nichwoluminy.Dopiero po chwili odważyła się podejść do jednego z nichi palcem przesunąć po zdobieniach i wypukłościach ksiąg, czytającjednocześnie ich tytuły.Jej uwagę przykuła jedna książka i jużchciała ją wyciągnąć, lecz zawahała się w ostatniej chwili.Spojrzałana mnie pytająco, a ja skinąłem twierdząco głową, dając jej znak, żemoże swobodnie wybrać którąkolwiek z nich.Wzięła tę, po którą sięgała, po czym podeszła do mniei uśmiechnęła się promiennie. Tu jest pięknie! Skąd tu tyle książek? To? To jeszcze nic.W podziemiach jest ich znacznie więcej odparłem. Nigdy nie widziałam większej biblioteki.Jakim cudem jest ichtu tyle?  Kathie nie dowierzała i cały czas się rozglądała. Uwierz mi, żadnym cudem. Zaśmiałem się, słysząc to słowo. Gdy się żyje tysiącami lat, to można się trochę znudzić.Wówczastrzeba poszukać sobie jakichś zajęć.Książki to jedno z nich.Popatrzyła na mnie, a potem ponownie na książki wokół nas. To ile ty masz lat? Dwadzieścia dziewięć  odpowiedziałem.  Ile tak naprawdę masz lat?  nie dawała za wygraną. Trudno określić, jakieś parę tysięcy, licząc w ludzkich latach.Zatkało ją.Wpatrywała się w moje szmaragdowe oczy i niewiedziałem, czy zaraz ucieknie, czy zaśmieje mi się w twarz.Naszczęście powiedziała tylko: Wow! Nie wiem, czy powinnam spotykać się z tak starymfacetem. Sugerujesz, że jestem stary?  Uniosłem wysoko brwi. No, w końcu sam przyznałeś, że żyjesz już parę tysięcy lat,a to w porównaniu z moimi nędznymi dwudziestoma siedmiomalatami jest już dość sędziwym wiekiem. Uśmiechnęła sięzawadiacko. Ja ci zaraz pokażę sędziwy wiek!Podniosłem ją do góry i na rękach zaniosłem na kanapę.Położyłem wygodnie, a następnie zacząłem całować obłędnie.Odpowiedziała tym samym, przyciągając mnie dłońmi bliżej siebie.Trwało to trochę i gdyby ktoś nam nie przeszkodził, to nie wiem,czy skończyłoby się tylko na pocałunku  znowu! Ekhm!Usłyszeliśmy chrząknięcie i odskoczyliśmy gwałtownie odsiebie, jak dzieci przyłapane na gorącym uczynku. Meron! Co ty tu robisz o tej porze?  zapytałem zadowolonyna widok przyjaciela.No, może nie byłem do końca zadowolonyz tego, że nam przeszkodził, ale przynajmniej nie był to ktoś inny. Chciałem sprawdzić, co u was słychać, ale jak widzę, wszystkojest w jak najlepszym porządku. Zaśmiał się i spojrzał na płonącąrumieńcem Kathie. Czy teraz byłaby odpowiednia pora na łyczekjakiegoś dobrego trunku? Jasne  odparłem i zerknąłem na miłość mojego życia. Niebędziesz miała nic przeciwko? Ależ skąd.O ile będziecie na tyle cicho, by pozwolić mi skupić się na książce. Uśmiechnęła się i zwróciła do naszego towarzysza. Miło znów cię widzieć, Meronie.Dziękujemy za śniadanie. Mnie również jest miło.I nie ma za co. Skłonił się nisko.Nakryłem Kathie jej czerwonym kocem, który przyniosłemz góry, na co ona posłała mi wdzięczny uśmiech.Pocałowałem jąw czoło i oddaliłem się wraz z Meronem do niewielkiego barkuznajdującego się na drugim końcu pokoju.Obejrzałem się jeszczew stronę ukochanej, ale ona zdążyła już całkowicie pogrążyć sięw lekturze. Jakie masz plany, Loganie?  zapytał Meron, sącząc powoliJohnniego Walkera, gdy już wygodnie usadowiliśmy się w fotelach. Jeszcze żadne  odparłem szczerze. Nie miałem czasu sięnad tym zastanowić. Mimowolnie uśmiechnąłem się, gdyprzypomniałem sobie, że to Katherine mnie tak pochłonęła. Rozumiem. Rozbawiony wyraz twarzy mojego przyjacielazdradzał, że doskonale domyśla się dlaczego. Zamierzam odejść stąd wraz z Kathie.Nie wiem tylko, czyojciec zostawi nas w spokoju. Westchnąłem. Chyba będę musiałz nim o tym porozmawiać. Myślisz, że to coś zmieni? Jednego dnia da ci słowo, że nicwam się nie stanie, a drugiego wyda rozkaz zabicia was lubsprowadzenia z powrotem. Wiem o tym, ale nie mogę po prostu uciec i każdego dniaoglądać się za siebie w obawie, że ktoś czyha na życie Kathie czymojego syna. Krew buzowała mi w żyłach od gniewu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •