[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dom Fella jest gdzieś blisko?- Właściwie on mieszka za miastem - odparł Sebastian, ruszając w stronę mostu.- To daleko?- Za daleko, żeby iść pieszo.Będziemy musieli podjechać.- Podjechać? Czym? - Clary się zatrzymała.- Musimy być ostrożni.Nie możemy zaufać nikomuani zdradzić się, co robimy.co ja robię.To tajemnica.Sebastian zmierzył ją wzrokiem.- Przysięgam na Anioła, że przyjaciel, który nas podwiezie, nie piśnie nikomu ani słowa.- Jesteś pewien?- Całkowicie.Ragnor Feli, pomyślała Clary, kiedy szli zatłoczonymi ulicami.Idę na spotkanie z RagnoremFellem.Jej dzikie podniecenie mieszało się z lękiem.Ze słów Madeleine wynikało, że to strasznyczłowiek.A jeśli nie będzie miał dla niej cierpliwości ani czasu? A jeśli ona nie zdoła go przekonać, żejest tą osobą, za którą się podaje? A jeśli on nawet nie pamięta jej matki?Nie pomagało jej, że za każdym razem, kiedy mijali jasnowłosego mężczyznę albo dziewczynę odługich ciemnych włosach, jej serce podskakiwało.Zaraz jednak nakazywała sobie spokój i myślałaponuro, że Isabelle pewnie by ją zignorowała, a Jace na pewno był u Penhallowów i obściskiwał się znową dziewczyną.- Martwisz się, że jesteśmy śledzeni? - zapytał Sebastian, kiedy skręcili w boczną uliczkę.Najwyrazniej zauważył, że Clary wciąż ogląda się za siebie.- Wciąż mi się wydaje, że widzę znajome osoby - przyznała Clary.- Jace'a albo Lightwoodów.-Jace chyba w ogóle nie wychodził od Penhallowów, odkąd tam się zjawił.Przeważnie siedzi wswoim pokoju.W dodatku wczoraj wieczorem niezle zranił się w rękę.- Zranił się w rękę? Jak? - Clary potknęła się o kamień.Droga, którą szli, zmieniła się z brukowanejw żwirową, a ona nawet tego nie zauważyła.- Au!-Jesteśmy na miejscu - oznajmił Sebastian, zatrzymując się przed wysokim płotem z drewna isiatki.Nie wiadomo kiedy zostawili za sobą dzielnicę mieszkaniową.W okolicy nie było widać żadnychdomów, tylko płot po jednej stronie, a po drugiej żwirowe zbocze opadające w stronę lasu.Furtka w płocie była zamknięta na kłódkę.Sebastian wyjął z kieszeni ciężki stalowy klucz iotworzył nim bramkę.- Zaraz wracam.Clary przyłożyła oko do sztachet i dostrzegła niską budowlę wyłożoną czerwonymi deskami, alebez drzwi i okien.Furtka się otworzyła i stanął w niej Sebastian, uśmiechnięty od ucha do ucha.W ręce trzymałwodze.Za nim stąpał potulnie wielki szaro-biały koń z gwiazdą na czole.- Koń? Twój? - Clary gapiła się na niego ze zdumieniem.Sebastian czule pogłaskał zwierzę pogrzbiecie.- Wiele rodzin Nocnych Aowców z Alicante trzyma konie w stajniach.Jak pewnie zauważyłaś, wIdrisie nie ma samochodów.Wszelkie urządzenia zle działają przy tylu czarach ochronnych.-Poklepał skórzane siodło ozdobione herbem, który przedstawiał węża wodnego wynurzającego się zjeziora.Pod nim widniało skreślone delikatnym pismem nazwisko Verlac.-Wsiadaj.Clary się cofnęła.- Nigdy w życiu nie jezdziłam konno.- Ja będę prowadził Wędrowca - uspokoił ją Sebastian.- Ty będziesz tylko siedzieć przede mną.Koń parsknął cicho.Miał wielkie zęby.Zaniepokojona Clary wyobraziła sobie, że te zębiskazagłębiają się w jej nodze.Pomyślała o dziewczynach ze szkoły średniej, które chciały mieć kucyka.Musiały być szalone.Bądz dzielna, przykazała sobie.Twoja matka by nie stchórzyła.Wzięła głęboki wdech.- Dobrze.Jedzmy.W postanowieniu, żeby być dzielną, wytrwała do chwili, kiedy Sebastian, pomógłszy jej wsiąść nasiodło, usadowił się za nią i wbił pięty w boki konia.Wędrowiec wystrzelił jak z procy i dudniąckopytami, popędził żwirową drogą.Od wstrząsów Clary aż rozbolał kręgosłup.Chwyciła się łęku ztaką siłą, że zostawiła na skórze ślady paznokci.Gdy wyjechali z miasta, droga się zwęziła, po obu jej stronach gęsto rosły drzewa, ściany zielenizasłaniające widok.Sebastian ściągnął wodze, koń przestał galopować jak szalony, serce Claryzwolniło, a ona sama wyraznie uświadomiła sobie bliskość chłopca.Trzymał ręce po obu jej bokach,tworząc wokół niej coś w rodzaju klatki, żeby się nie bała, że zaraz spadnie.Nagle poczuła nie tylkotwardość i siłę jego ramion, ale również tors, o który opierała się plecami.Pachniał czarnym pieprzem,nie mydłem i słońcem jak Jace, ale korzennie i całkiem przyjemnie.Słońce co prawda nie miałozapachu, ale gdyby było inaczej.Zacisnęła zęby.Była z Sebastianem, w drodze do potężnego czarownika, a myślami błądziła przyJasie.Zmusiła się do rozejrzenia wokół siebie.Zielony szpaler przerzedził się, tak że teraz mogłapodziwiać krajobraz po obu stronach.Był piękny na swój surowy sposób: dywan zieleni przecięty tu iówdzie blizną z szarego kamienia albo czarnej skały wyrastającej z trawy.Kępy delikatnych białychkwiatów, takich samych jak te, które widziała na cmentarzu, pokrywały wzgórza jak śnieg.- Jak się dowiedziałeś, gdzie można znalezć Ragnora Fella? spytała nagle.- Od mojej cioci Elodie.Ma niezłą sieć informatorów.Zawsze wie, co dzieje się w Idrisie, choćsama nigdy tutaj nie przyjeżdża.Nienawidzi opuszczać Instytutu.- A ty? Często przyjeżdżasz do Idrisu?- Nie.Ostatnim razem byłem w Alicante w wieku pięciu lat.Od tamtej pory nie widziałem równieżcioci i wujka, więc się cieszę, że znowu tu jestem.Mam okazję nadrobić zaległości.Poza tymtęskniłem za Idrisem.Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie.Kiedy się o tym przekonasz, teżbędziesz tęsknić.- Wiem, że Jace tęsknił.Ale myślałam, że to dlatego, że tutaj się wychował i mieszkał przez wielelat.- W rezydencji Waylandów - powiedział Sebastian.- Niedaleko miejsca, do którego jedziemy.- Wygląda na to, że wiesz wszystko.- Nie wszystko.- Gdy Sebastian się roześmiał, Clary poczuła wibracje na plecach.- Idris działa nawszystkich, nawet na tych, którzy, jak Jace, mają powód, żeby go nienawidzić.- Dlaczego tak uważasz?- Został wychowany przez Valentine'a, prawda? To musiało być okropne.- Nie wiem.- Clary się zawahała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]