[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był moim mężem.Giancarlo wzamyśleniu spojrzał na dom.- Czy chcesz stracić kolejnego męża? Z powodu tej obsesji?- To brzmi jak grozba.- Nie bądz niemądra.Chciałem tylko powiedzieć, że wtajemniczanie Et-hanabyło błędem.- Nie zgadzam się.- Rozumiem, że Ethan przysiągł ci znalezć zabójcę Roberta.- A co w tym złego? - zapytała poirytowana Kate.Bartoli wbił wzrok w taflęjeziora.- Szukając prawdy, ryzykujesz życie, Katerino.Powiedziałem ci to jużjedenaście lat temu.Wtedy twierdziłaś, że nic cię to nie obchodzi.%7łe nie masz nicdo stracenia.Zastanawiam się, czy sytuacja aby się trochę nie zmieniła.- Nic się nie zmieniło - odparła natychmiast Kate. - A być może powinno.%7łycie toczy się dalej.Rozdrapujesz stare rany.Gdybyśprzestała to robić, zagoiłyby się.a ból by minął.- Ktoś zapłacił tamtym dwom Austriakom, żeby wdrapali się na Eiger i znalezliRoberta - powiedziała Kate ignorując radę mężczyzny.- Katerino, rozgniewałaś bardzo wielu niebezpiecznych ludzi.- Doprawdy?- Nie powinnaś się z tego cieszyć.To ludzie, którzy nagle wyskakują z cienia.Zanim zrozumiesz, co się dzieje, jesteś martwa.- Widać, że masz sporą wiedzę, padlino.Czy możesz mi w takim razie podaćnazwisko tej osoby, która jest odpowiedzialna za śmierć Roberta?- Jeśli będziesz naciskała na poznanie prawdy, to.nie będę mógł już dłużej cięchronić.Katerino.Ethana też nie.- Kto chce mi zrobić krzywdę, padrino? Możesz mi to chyba zdradzić? Starypokręcił głową.- Robert był zaplątany w różne sprawy.Miał większe problemy, niż myślisz.- To znaczy, że ciągle coś przede mną ukrywasz? Bartoli znowu ponuropokręcił głową.- Nie słuchasz mnie, dziecko.- Mówisz wprost, że wiesz, kto zabił Roberta!- Nic takiego nie powiedziałem!- Padrino, powiedz mi jedną rzecz.Czy ty kogoś chronisz?- Zawsze starałem się chronić ciebie.Katerino, lecz obawiam się, że teraz mi touniemożliwiasz.- Od jak dawna wiesz o tych  groznych ludziach"? Włoch spojrzał Kate prosto w oczy.Wydawało się.że walczy z pokusą, bywszystko jej wyjawić.- Od wielu lat.Przykro mi.- powiedział wreszcie.- Więc okłamywałeś mnie, mówiąc, że nadal szukasz winnego śmierciRoberta?- Chroniłem cię! Ale teraz znalazłaś kogoś, kto uważa, że może znalezćmordercę.- Ja sama dojdę do prawdy, a ci grozni ludzie niech wbiją sobie do głowy jednąrzecz: złożyłam przysięgę przed Bogiem, że nic mnie nie powstrzyma.Odkryjęprawd ę.Nie żartuję.- W takim razie módl się.Katerino.o pomoc Boga.Ja już dłużej pomagać cinie mogę - odparł stary Włoch.Bartoli wsiadł do limuzyny, gdzie od razu przywitał go po włosku Carlisle.- I co? Jest bardzo zaangażowana? - padło pytanie z jego ust.David Carlisle miał prawie pięćdziesiąt lat.Był wysoki i przystojny.Grzywasrebrnych włosów i pociemniała od słońca skóra tylko potęgowały to wrażenie.Bartoli usiadł naprzeciwko niego i patrzył na dom, który kiedyś należał doRolanda Wheelera.W tej chwili był bardzo nieszczęśliwy.- Jest dokładnie tak, jak przypuszczałeś - odezwał się w końcu.Samochódruszył.Włączyli się w gęsty ruch uliczny.- Rozumiem, że poradziłeś jej dać sobie spokój? - zapytał Carlisle, w jegogłosie pobrzmiewał sarkazm.Bartoli wbił wzrok w młodszego kolegę. - Nie chcę się wtrącać w twoje sprawy, Davidzie, ale Kate nie jest w stanie cięznalezć bez pomocy Thomasa Malloya.Wyeliminuj Malloya.a znowu będzieszbezpieczny.- Już raz posłuchałem twojej rady w sprawie Kate.I fatalnie na tym wy-szedłem.Bartoli spojrzał na kompana zaintrygowany.- Zatem naprawdę chcesz zabić całą trójkę?- Chyba nie mam innego wyboru, prawda? Bartoli uśmiechnął się sardonicznie.- Radzę ci dogłębnie przemyśleć całą sprawę, zanim zdecydujesz się na coś,czego będziesz żałował.Jeśli mnie pamięć nie myli, ostatnim razem, kiedy na-słałeś na Kate zabójców, strąciła ich prosto w przepaść.Carlisle zaśmiał się, jakby usłyszał dobry żart.Patrzył przez okno na pejzażmiasta.- Tym razem nawet się nie zorientuje, że ktoś na nią czyha.- Powiedziałem jej to, a ona nic sobie z tego nie robi.I sadząc po jej spojrzeniu,Davidzie, to raczej ty możesz na tym ucierpieć.- Dziewczyna łudzi się, że jest już blisko rozwiązania tajemnicy.To przez tegoMalloya.Malloy wierzy, że Jack Farrell puści parę z ust.- A jesteś pewny, że nie puści?- Na sto procent.Ale powiedz mi coś, Giancarlo.Spotkałeś nowego męża Kate.Myślisz, że ona go kocha?Bartoli wzruszył ramionami.- Kobieta w pewnym wieku przyjmuje inną perspektywę postrzegania miłości.Jeśli Kate jest szczera wobec samej siebie, to wie, że jest w stanie kochać tylkojednego mężczyznę.Ale on nie żyje.Dlatego jej mąż tak bardzo rwie się do pomagania jej.Chce zająć w sercu Kate miejsce Roberta.Chce, żeby go po-kochała całą sobą.Oczywiście ma świadomość, że to niemożliwe, ale wmawiasobie, że jeśli uda mu się pomóc Kate, to zbliży się do niej.- Lord Kenyon był prawdziwym szczęściarzem - odezwał się Carlisle.- Sam nie wiedział, jak wielkim - dodał Bartoli po chwili namysłu.- Szkoda, że musiał umrzeć w tak młodym wieku.- Ja również zawsze tego żałowałem.Kate wpadła na Marcusa Steinera, kiedy właśnie wychodził z przyjęcia.Rozmawiała z nim w wysokoniemieckim, zwracając się do niego per Sie, którejest zarezerwowane dla nieznajomych.Z tego samego powodu podała mu dłoń,zamiast przywitać się pocałunkiem w policzek.W oczach Kate Marcus Steiner byłchodzącą kwintesencją Szwajcara: czarujący, opanowany, dyplomatyczny orazsłowny - szczególnie w swojej pracy.- Czy dobrze się pan bawił, kapitanie?- Zwietnie! Bardzo dziękuję za zaproszenie, pani Brand.- Przy okazji, jestem ciekawa.Czy pan nadal.Marcus kiwnął głową iwzruszył ramionami.- Nic się nie zmieniło, odkąd wyjechała pani z kraju.- Ma pan do mnie zaufanie - zaczęła słodkim głosem - czy żąda pan pieniędzy zgóry?- Moje zaufanie do pani dzisiaj jeszcze bardziej wzrosło - oświadczył Marcus.- Przepraszam, że nie uprzedziłam pana wcześniej, ale wkrótce będę czegośpotrzebowała.W płaszczu znajdzie pan listę moich życzeń.- Marcus spojrzał zaskoczony na swoje okrycie wierzchnie.- W kieszeni, tuż przy sercu -powiedziała Kate, śmiejąc się ze swojej uwagi jak z dobrego żartu.- Czy życzy sobie pani czegoś egzotycznego?- Nic nie z tej ziemi.- Mam dostarczyć wszystko do garażu w pani starym mieszkaniu, tak jak torobiłem kiedyś?- Obawiam się, że garaż mają już na oku.Marcus spojrzał na nią zbity z tropu.Wiedział, że to na pewno nie policja mana oku garaż Kate.Zresztą Kate nie przejmowała się policją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •