[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Raziel stał, ciężko dysząc, posiniaczony na obliczu. Czy zechcesz mnie w końcu wysłuchać?  syknął jadowicie doLamara, któremu Bascal założył półnelsona. Nie masz nam nic do powiedzenia  wydyszał Lamar. Nie mausprawiedliwienia dla twoich niecnych postępków& !Raziel podniósł głos tak, żeby go wszyscy słyszeli. I co z tego, jeśli nawet rozerwałem naszą więz? Czyż nierozumiecie, że wystarczyłaby śmierć zaledwie setki nas, aby zniszczyćcały nasz ród?Patrzyły na niego spłoszone oblicza.Za plecami aniołów wciążprzybywały nowe, pospiesznie lądując na ziemi.Inne wirowały wpowietrzu jak postrzelone ptaki. Nie miałeś prawa podjąć samodzielnie tak ważkiej decyzji! krzyknął ktoś z tłumu. To niesłychane naruszenie zasad! Przeciwnie, miałem wszelkie prawo  odparł Razielprzyciszonym głosem. Ponieważ tak właśnie postępuje przywódca.Gdybym zapytał was o zdanie, co byście odpowiedzieli?  Och, Razielu,nie, nie, nie możemy do tego dopuścić!.Stalibyśmy się przez tobezbronni, w każdej chwili narażeni na atak Zabójców Aniołów!Powinniście mi na kolanach dziękować, że miałem odwagę podjąć tętrudną decyzję. Zabójcy Aniołów?  zawołał ktoś z tłumu. Przecież oniwszyscy nie żyją!Razielowi przemknęła przez myśl pacjentka ze szpitala w EdenieAustin. Tego nie wiemy  odparł obcesowo. Zresztą nie ma to żadnegoznaczenia.Komukolwiek z ludzi mogłoby przyjść do głowy, aby stawiaćkłopotliwe pytania odnośnie do tego, co się tutaj wyprawia.Czy niesłyszeliście o tym żałosnym Głosie Wolności? Wystarczyłoby wspólnedziałanie garstki buntowników i moglibyśmy przestać istnieć, wszyscy,tak jak tu stoimy! Natomiast teraz jesteśmy bezpieczni już na zawsze.Słuchając go z uwagą, anioły jeden po drugim traciły rezon.Ichoblicza wyrażały teraz niepewność i lęk.Lamar przestał się siłować z Bascalem; na znak Raziela mały krępy rozrabiaka z krzywymuśmieszkiem poluzował uchwyt. Może i jesteśmy bezpieczni, ale jakim kosztem?  jęknął Lamar. Nie wyczuwam nikogo z was! Jestem zatrzaśnięty we wnętrzu własnejgłowy! Najpierw Rada, a teraz to  niedługo nie pozostanie nic, co czyniz nas anioły!Przez jedną okropną chwilę Razielowi się wydało, że Lamaroskarża go także o śmierć członków Rady, lecz szybko zrozumiał, żeanioł wyrażał się raczej ogólnie.Lamar niczego nie wiedział, podobniejak reszta aniołów. Trudno, staniemy się nowym gatunkiem  warknął gniewnieRaziel. Liczy się tylko przetrwanie!Lamar podrzucił głową, w jego wzroku czaiło się potępienie. Przetrwanie  powtórzył z goryczą. Przypuszczam, że i to namw tym pomoże?  Niespodziewanie chwycił Raziela za rękę.Z początkuów był zbyt zaskoczony, żeby mu ją wyrwać, po czym z wolna urósł wnim strach.Z najwyższym trudem utrzymał obojętny wyraz twarzy.Paranormalna więz między aniołami była zawsze natychmiastowa,wzmocniona przez połączenie dotykiem.Raziel nie zdążył jeszczeprzywyknąć do przerażającej ciszy w głowie, ale t o&Dłoń Lamara była zwyczajną dłonią, ciepłym ciałem okrywającymmięśnie i kości.Kiedy Raziel się skupił, i to bardzo mocno, odebrałjedynie nikły przebłysk uczuć.To wszystko.Wypuścił z ręki palce anioła.Lamar wyglądał na ciężko chorego.U zródła wszelkich anielskich kontaktów leżała paranormalna więz,dzielenie się ze sobą wszelkimi myślami i uczuciami.Kim byłypozbawione tego anioły? Osobliwą odmianą ludzi?  Nie  powiedziałsobie wstrząśnięty Raziel  nigdy. Jak już wspomniałem, będziemy musieli się stać nowymgatunkiem aniołów  oznajmił opanowanym tonem.Przybrawszy anielską postać, wzbił się w powietrze.Przez wieleminut unosił się buntowniczo nad tłumem pobratymców.Po razpierwszy w anielskim zbiorowisku nie dawało się wyczuć żadnejpodskórnej więzi.Wciąż przybywały nowe anioły i było ich już dość, żeby pokonać Bascala i jego bandę, musiały jedynie spróbować, ale nie stały bezradne, popatrując po sobie niepewnie, zastanawiając się, jak sięzachować w tej nowej sytuacji.%7ładen się nie poruszył.Raziel już wiedział, że wygrał. Rozpowiedzcie nowiny wśród nowo przybyłych  zawołał nakoniec. Dla części z nich mamy miejsce w Edenie Denver, resztabędzie się musiała udać do innych Edenów.Pracownicy Kościołaprzekażą wam szczegóły.A teraz zechciejcie mi wybaczyć. Jegouśmiech był zimny i nieszczery.W poczekalni szpitalnej stała pogrążona w rozmowie para aniołów,które odwróciły się jak na komendę na widok nadchodzącego Raziela.Zmowy ich ciał wynikało, że są niezadowolone, ale gorliwie usiłują toukryć.W pomieszczeniu poza nimi nikogo nie było.Na ten oddział wstępbył wzbroniony. Coś nowego?  spytał anioł z rozwichrzonymi jasnymi lokami.Raziel potrząsnął głową. Jestem niemal pewien, że mamy już wszystko, co możliwe,dlatego postanowiłem przenieść naszego szanownego gościa do EdenuSalt Lake.Niech i oni trochę się zabawią.Jasnowłosy anioł miał na imię Gallad i był jednym ze starychprzyjaciół Raziela, który przybył teraz z Trzecią Falą.Pokiwał głową,wyraznie nieprzekonany. Nigdy nie można być pewnym.Pozwolisz, że spróbuję?Raziel skłonił się z teatralną przesadą. Ależ proszę, częstuj się, przyjacielu.Gallad odszedł szybkim krokiem.Drugi anioł, ciemnowłosy, obujnych kształtach, był płci żeńskiej i nosił imię Therese. Wciąż nie wierzę, że jednak to zrobiłeś  rzekła po chwilimilczenia, przysiadłszy na niebieskim plastikowym krzesełku. Akuratrozmawialiśmy o tym z Galladem.Wątpię, by udało mi się do tegoprzyzwyczaić.Przez ostatni tydzień Raziel odnosił wrażenie, że siedzi przycupnięty na wydmie ruchomych piasków.Zwiadomość, że niewyczuwa, co myślą i czują inne anioły, doprowadzała go do szału.Wydawało się, że nadal są zbyt ogłuszone zaistniałą sytuacją, żebyzewrzeć szeregi i obalić go, ale czy mógł mieć co do tego pewność?Polecił Bascalowi utrzymywać patrole w gotowości na wypadek nagłejpotrzeby stłumienia buntu.Przynajmniej mógł ufać Galladowi i Therese, oczywiście na tyle,na ile było to możliwe w obecnej sytuacji, co nie znaczyło wiele.Zająłmiejsce na krzesełku obok niej. Nie miałem wyboru  powiedział ponurym tonem. Gdybyzaszła potrzeba, postąpiłbym tak samo, i to bez chwili namysłu.Nie chcęzginąć tylko dlatego, że wykończą innych.Wystarczyłaby śmierć& Dobrze wiesz, że nie jest to jedyny powód  przerwała mu zeznaczącym uśmiechem.Raziel zgromił ją wzrokiem, ale się nie ugięła. Odciąłeś innym możliwość przybycia tutaj.Wyobraz sobie, co zasytuacja: dzieli nas zaledwie jeden wymiar, mimo to nie mają sposobuprzedostania się do nas  tłumaczyła śpiewnym tonem. Muszą byćtotalnie rozzłoszczeni.Raziel roześmiał się wbrew sobie.Kiedy dokonał rozdzieleniaaniołów, wykorzystał również pole energii w ich świecie dobezpowrotnego zniszczenia bramy między wymiarami oraz uniemożliwiłpowstanie nowych bram w przyszłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •