[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie na wąskiej drodze biegnącej tuż obok dworcapojawił się stary hillman z 1957 roku, którego natychmiast poznałem.Martyn niezapomniał, że wczoraj umówiłem się tu z nim przez telefon.* Przepraszam * rzucił, wysiadając przez tylną klapę.* Wiem, że kazałem wamdługo czekać, ale wszyscy byliśmy zaprzątnięci tym, co i was tu sprowadza, i nieudało mi się w porę wyrwać.Wsiadajcie szybko, jeżeli nie chcecie tego przegapić!Musicie wejść od tyłu * dodał mój stary przyjaciel, wskazując klapę.* Te piekielnedrzwiczki nie chcą się otworzyć, odkąd klamki zostały mi w ręku, a o częścizamienne do tego rocznika jest raczej trudno.Samochód wyglądał jak kupa zardzewiałego żelastwa, zderzaki były popękane nacałej długości.Walter zapytał nerwowo, jak daleko jedziemy.Po szybkiej prezentacjiMartyn wsiadł pierwszy, przeskakując przez tylne siedzenie.Już zza kierownicypoprosił Waltera, żeby zamknął klapę, ciągnąc mocno, ale ostrożnie.Opuściliśmydworzec i znalezliśmy się na jednej z wyboistych dróg hrabstwa Macclesfield.Walter nie mógł nawet trzymać się uchwytu, bo puściła ostatnia trzymająca go śruba. Zauważyłem, że po chwili wahania schował ją do kieszeni.* Nie jest dobrze * westchnął, kiedy samochód wchodził w ostry zakręt * indyk iogórek wymieszały się już na amen.* Przepraszam, że jadę tak szybko, ale za nic nie możemy tego przegapić.Trzymajciesię, zaraz będziemy na miejscu.* A czego niby mam się trzymać?! * krzyknął Walter, pokazując mu uchwyt.* Apoza tym dokąd my właściwie jedziemy?Martyn zerknął na mnie zdziwiony, ale pokręciłem głową, dając mu do zrozumienia,żeby nic nie mówił.Na następnym zakręcie Walter o mało nie zabił mniespojrzeniem.Przestał zrzędzić dopiero, kiedy nieoczekiwanie wyrosła przed namipotężna antena teleskopowa obserwatorium w Jodrell.* O cholera! * Walter zagwizdał.* Nigdy nie widziałem czegoś takiego z bliska.Obserwatorium w Jodrell należało do Wydziału AstronomiiUniwersytetu w Manchesterze.Spędziłem tam kilka miesięcy jeszcze jako student izaprzyjazniłem się z Martynem, który został pracownikiem uczelni, a niecowcześniej ożenił się z Eleonor Atwell, która odziedziczyła pobliskie zakładymleczarskie.Eleonor odeszła od Martyna po pięciu latach małżeństwa, którezapowiadało się na idyllę.Zamieszkała w Londynie z najlepszym przyjacielemMartyna, spadkobiercą fortuny zdobytej dzięki operacjom finansowym, co w tamtychczasach wydawało się pewniejszym oparciem niż mleczarnia.Oczywiście wrozmowach z Martynem nigdy nie poruszałem tego drażliwego tematu.Obserwatorium w Jodrell było jedyne w swoim rodzaju.Jego główny elementstanowił olbrzymi talerz o średnicy siedemdziesięciu sześciu metrów.Ułożony nametalowym koszu, który wznosił się siedemdziesiąt metrów nad ziemią,radioteleskop był trzecim co do wielkości na świecie.Wyposażenie obserwatoriumuzupełniały trzy inne, mniejszych rozmiarów.Jodrell funkcjonowało w ramach siecianten usytuowanych na terytorium Anglii, połączonych z sobą tak, by wychwytywałyjak najwięcej informacji docierających z przestrzeni.Sieci nadano nazwę Merlin, ale,niestety, wcale nie na cześć sławnego czarownika, lecz dlatego, że w taki skrótułożyły się pierwsze litery szeregu mądrych słów.Najważniejszym zadaniem astronomów pracujących w Jodrell było śledzenie meteorytów, kwazarów,soczewkowania grawitacyjnego, czyli miraży odległych galaktyk, a zwłaszczawykrywanie czarnych dziur, które powstawały, kiedy narodził się wszechświat.* Zobaczymy czarną dziurę?! * wykrzyknął ogarnięty nagłym entuzjazmem Walter.Martyn uśmiechnął się i powstrzymał od udzielenia odpowiedzi na to pytanie.* Jak było na Atakamie? * zwrócił się do mnie, kiedy Walter próbował wysiąść zsamochodu.* Pasjonująca przygoda, wspaniała ekipa * odpowiedziałem z nostalgią, którą mójkolega bezbłędnie wyczuł.* Dlaczego nie chcesz pracować z nami? Nie dysponujemy takimi możliwościami,ale wiesz, że ten zespół też jest świetny.* Nie wątpię i nigdy nie odważyłbym się sugerować, że ludzie z Atakamy podjakimkolwiek względem was przewyższają.Po prostu brakuje mi chilijskiego nieba,samotności płaskowyżu, tych czarnych nocy.Ale teraz jesteśmy tutaj i bardzo ci za todziękuję.* I co, idziemy obejrzeć tę czarną dziurę czy nie? * dopytywał się Walter.* Można to i tak ująć * powiedziałem, wysiadając z samochodu, podczas gdy Martynnie mógł powstrzymać się od gromkiego śmiechu.Koledzy Martyna przywitali się z nami i szybko wrócili do swoich zajęć.Walter miałnadzieję, że przytknie oko do obiektywu ogromnej lunety, i nie krył rozczarowania,kiedy oznajmiłem mu, że musi się zadowolić obserwacją obrazu na ekranachkomputerów w sali, w której się znalezliśmy.Podniecenie było tu niemal namacalne.Wszyscy uczeni wpatrywali się w monitory.Chwilami z oddali dobiegał zgrzytanteny, która obracała się wolno na metalowej osi.Potem znów zapadała cisza iwszyscy wsłuchiwali się w sygnały dochodzące z mroku czasów.%7łeby nie przeszkadzać pracującemu zespołowi, wyprowadziłem zarzucającegowszystkich pytaniami Waltera z budynku.* Dlaczego tak się gorączkują? * zapytał szeptem.* Tu możesz mówić normalnie, nikomu nie przeszkadzasz.Wszyscy liczą, że dziświeczorem uda im się zobaczyć narodziny czarnej dziury.To rzadkie wydarzenie w życiu radio*astronoma.* Czy będziesz opowiadał członkom komisji o czarnych dziurach?* Oczywiście.* To mów, słucham.* Czarna dziura to największa niewiadoma dla astronoma, nawet światło się z niej niewydobywa.* To skąd wiecie, że istnieją?* Tworzą się podczas ostatecznej implozji potężnej gwiazdy, o wiele większej odnaszego Słońca.Powłoka takiej gwiazdy jest tak ciężka, że musi runąć pod własnymciężarem.Kiedy materia zbliża się do czarnej dziury, zaczyna dzwięczeć jak dzwon.Ten dobiegający do nas dzwięk to b.Pięćdziesiąt siedem oktaw pod do.Przypuszczałeś, że można słuchać muzyki dobywającej się z krańców wszechświata?* To niewiarygodne * szepnął Walter.* Ale są jeszcze bardziej niesamowite zjawiska.Wokół czarnej dziury dochodzi dodeformacji czasu i przestrzeni, czas płynie wolniej.Człowiek, który dotarłby naperyferie czarnej dziury i nie został przez nią pochłonięty, wróciłby na Ziemięmłodszy od tych, którzy pozostali na naszej planecie, gdy ją opuszczał.Kiedy znowu weszliśmy do sali, w której grupa astronomów niecierpliwieoczekiwała na niesamowite zjawisko, Walter był odmieniony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •