[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czemu nie? To równie dobry moment jak każdy inny.Rozdział ósmyKIEDY SZLIZMY PRZEZ PLAC, Sebastian wszystko mi objaśniał.Po obu stronach katedry Zwiętego Ludwika stały dwa ogromnezabytkowe budynki.Presbytere, po prawej, zostało przekształcone w szpanerską prywatną szkołę należącą do Novem.Sebastianteż powinien byl do niej chodzić, ale regularnie wagarował.Budynek po lewej nosił nazwę Cabiłdo.Pozostał muzeum, którym byłjeszcze przed epoką Nowego 2, ale pierwsze i drugie piętro trafiły w ręce Novem, które urządziło tam swoją siedzibę.Zwoływanotam posiedzenia Rady Dziewięciorga, w których mogły uczestniczyć wyłącznie głowy poszczególnych rodzin.Wszystkie rodziny miały apartamenty w kamienicach Pont-alba tworzących dwie pierzeje placu.Wyglądało na to, że Jackson Sąuare to centrum życia i działalności Novem.Z każdym krokiem w stronę budynku rosło napięcie w moich mięśniach.Wyciągnęłam szyję, żeby jeszcze raz spojrzeć nawysoką iglicę katedry Zwiętego Ludwika.- Jak daleko sięga historia twojej rodziny?- Pierwszy Arnaud przybył do Nowego Orleanu w tysiąc siedemset siedemdziesiątym siódmym roku.Był trzecim synemarystokratycznej rodziny z Narbonne we Francji.29 Trzech muzyków grało niedaleko ławek przed katedrą.Nasilił się wiatr, a nisko wiszące chmury zasłoniły słońce.Powietrzezrobiło się wilgotne i zimne, grożąc deszczem.Zaczęło kropić dokładnie w chwili, w której weszliśmy pod jedno ze sklepionychprzejść budynku Cabildo.W muzeum panowała głucha cisza.Było tam kilka stałych wystaw, ale nie miałam czasu, żeby na nie spojrzeć, bo Sebastianpopchnął mnie w stronę schodów.Hol na pierwszym piętrze został urządzony na wzór eleganckiego biurowca i wyposażony w ustawioną pośrodku recepcję.Sebastian wypuścił moją rękę.Facet za kontuarem podniósł wzrok, poznał młodego Lamarliere'a i lekko skinął głową, a potemwrócił do pracy.Odgłosy naszych kroków odbijały się głośnym echem od wypolerowanych drewnianych podłóg, kiedy szliśmy długą frontowągalerią.Burzowe światło z zewnątrz wlewało się przez łukowate okna, oświetlając przestrzeń upiornym blaskiem.W połowiedrogi z galerii wychodził korytarz.Sebastian skręcił.Poszłam za nim.Nie było tam okien.Ani sztucznego oświetlenia.Tylko korytarz, w którym robiło się corazciemniej.Zatrzymaliśmy się przed ostatnimi drzwiami po prawej stronie.W uszach czułam miarowe dudnienie pulsu.Josephine Arnaudzapłaciła rachunek za pobyt mojej matki w szpitalu.Musiały się znać.Może babcia Sebastiana wiedziała nawet, kto jest moimojcem.Przełknęłam ślinę, czując ucisk w gardle.Starałam się nie robić sobie zbyt wielkich nadziei.Ale byłam tak blisko.Poczekalnia, do której weszliśmy, była równie stara jak reszta budynku i w niej także panowała głucha cisza.Meble wydawałysię stanowczo za drogie, bym odważyła się na nich usiąść, a obrazy na ścianach musiały być warte kilka milionów.Marzyłam ojakiejś muzyce w tle, o czymś innym niż ta złowroga cisza.Kiedy podeszliśmy bliżej, mężczyzna za biurkiem podniósł głowę.Byl przystojny, miał ze trzydzieści parę lat i zupełnie nieodpowiadał mojemu wyobrażeniu sekretarza.Miał ciemnobrązowe włosy związane w kucyk.Zakola.Klasyczne rysy.Zacisnął usta i zmrużył oczy, patrząc na Sebastiana.- Wrócił ci rozum, Bastianie? Sebastian zesztywniał.- Mój rozum jest tam, gdzie jego miejsce, Danielu.- Trudno nazwać wagarowanie i mieszkanie w jakimś zbutwiałym starym domu w Dzielnicy Ogro.- Po prostu powiedz Josephine, że przyszliśmy.Ciemne oczy Daniela wpatrywały się w Sebastiana przez długą, pełną napięcia chwilę, a potem skupiły się na mnie.- Więc ją znalazłeś - powiedział, mierząc mnie wzrokiem i prawdopodobnie zastanawiając się, do czego właściwie jestempotrzebna jego szefowej.- Madame się ucieszy.Możecie wejść.Sięgnął po słuchawkę i zaczął coś do niej szeptać, a my przecięliśmy poczekalnię i ruszyliśmy w stronę dwuskrzydłowychdrzwi.Sebastian spojrzał na mnie i przewrócił oczami, jakby chciał powiedzieć:  Szykuje się niezła zabawa", a potem popchnął drzwi.Wciągnęłam powietrze w płuca i przygotowałam się na spotkanie z osobą, która być może potrafi odpowiedzieć na dręczącemnie pytania.Kobieta o kruczoczarnych włosach odłożyła słuchawkę i powoli wstała, obciągając różowy żakiet na spódnicę od kompletu.Spodżakietu wyzierała śnieżnobiała bluzka.Ciemne włosy miała upięte w kok, a do tego perłowe kolczyki i naszyjnik z kameą.Bardzostara fortuna.Bardzo stary świat.Ale za to bardzo niestara babcia.- Bonjour, Grandmere.- Sebastian pochylił się, żeby ucałować ją w oba policzki.Zamknęłam na chwilę oczy, a potem pokręciłamgłową.Miałam ochotę się roześmiać.Nie mogłam sobie wyobrazić bardziej popieprzonego scenariusza.Przecież ta kobieta miałanajwyżej dwadzieścia parę lat.Nie mogła być jego babcią.Każdy głupek z połową mózgu od razu by to zauważył.Sebastian się odsunął.Wzrok Josephine skupił się na mnie.Skłamał.Wcisnął mi stek bzdur, a ja mu uwierzyłam.Boże, czasamipotrafiłam być taka głupia.Czułam się jak kretynka, kretynka, która zaufała jakiemuś palantowi.A dlaczego? Bo byłładny, bo okazał mi odrobinę zainteresowania?- Nic tu po mnie - mruknęłam, a potem obróciłam się na, pięcie i pomaszerowałam do drzwi, starając się nie czuć bólu.Nie wiedziałam, w co ze mną pogrywa, ale miałam tego dość.- Ari.Szłam dalej.Dłoń Sebastiana zamknęła się na moim ramieniu.Gwałtownie się odwróciłam, zacisnęłam pięść i chciałamsię na niego zamierzyć.- To dla ciebie jakaś zabawa, Sebastianie? Miałeś akurat wolny dzień i nie było co robić, więc postanowiłeś zbajerować nowąlaskę? Zabawić się? Zobaczyć, jak bardzo da się nabrać? Zostaw mnie.- Wyrwałam rękę, nie patrząc w te fałszywe szare oczy.-Zapomnijmy o tym.- Ruszyłam w stronę drzwi.Nagle stanął przede mną i zagrodził mi drogę.Wydałam zduszony okrzyk i stanęłam w pół kroku.Krew odpłynęła mi z twarzy.Poruszał się stanowczo zbyt szybko.Gdzieś w głowie usłyszałam głos, który kazał mi uciekać, uderzyć go i zbiec po schodach, ale nie byłam w stanie się poruszyć.W jego oczach widać było smutek i żal, może nawet lekkie błaganie.Otworzył usta i westchnął zrezygnowany.30 - Przepraszam, Ari - szepnął.- Myślałem.- potarł twarz dłonią - myślałem, że to zrozumiesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •