[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O tak, gdyby Ana znalazÅ‚a sÅ‚użbÄ™ w mÅ‚ynie, to byÅ‚oby baróo dobrze! Ale ZajÄ™czaWdowa sÅ‚yszaÅ‚a, że Liza kÅ‚usowniczanka wypeÅ‚nia tam wszystkie posÅ‚ugi, zajmuje siÄ™porzÄ…dkami domowymi, kuchniÄ…, a nawet piekarniÄ….Tak, to prawda, niestety.Ale musi siÄ™ to raz nareszcie skoÅ„czyć, bo ta caÅ‚a gospodarkaLizy nie prowaói, Bóg Å›wiadkiem, ku dobremu.ZajÄ™cza Wdowa zmarszczyÅ‚a czoÅ‚o, tak że wÅ‚osy niemal je zakryÅ‚y, i nacisnęła gÅ‚owÄ…tak mocno podbródek, że dolna jego warstwa wysunęła siÄ™ naprzód niby poduszka.Po-ruszyÅ‚a niecierpliwie wargami, a gdyby miaÅ‚a ruchome uszy, to z pewnoÅ›ciÄ… lewe uchoprzechyliÅ‚oby siÄ™ daleko ku pani Andersen, która kiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… i mrugaÅ‚a oczyma baróoznaczÄ…co.Na ogół óieóiczka nie byÅ‚a zbyt rozmowna, a zwÅ‚aszcza w sprawach roóinnychtrzymaÅ‚a jÄ™zyk za zÄ™bami.Ale od mÅ‚odoÅ›ci odnosiÅ‚a siÄ™ do ZajÄ™czej Wdowy z pewnÄ…lekceważącÄ… poufaÅ‚oÅ›ciÄ…, teraz zaÅ›, gdy wchoóiÅ‚y w grÄ™ tak doniosÅ‚e sprawy, nie krÄ™po-waÅ‚a siÄ™ wcale i bez ogródek piÄ™tnowaÅ‚a podstÄ™pnÄ… rolÄ™, jakÄ… Liza gra w mÅ‚ynie i jakÄ…¹² r r r proprieterem nazywa siÄ™ w Danii wÅ‚aÅ›ciciela majÄ…tku Å›redniej wielkoÅ›ci, w odróżnieniu odmaÅ‚orolnego wieÅ›niaka.kar e eru MÅ‚yn na wzgórzu 45graÅ‚a wówczas, gdy nieboszczka jej córka jeszcze żyÅ‚a.Gdyby nie biedny chÅ‚opiec, sierota,skusiÅ‚aby już może Jakuba, by siÄ™ z niÄ… ożeniÅ‚! Na szczęście mÅ‚ynarz poczuwa siÄ™ do od-powieóialnoÅ›ci i wstyói siÄ™ dać chÅ‚opcu takÄ… matkÄ™.Tak, tak, to zgoÅ‚a óiwne: nierazwydaje siÄ™, jakoby mÅ‚ynarz szukaÅ‚ ochrony w towarzystwie óiecka.ZwÅ‚aszcza w ostatnimczasie nie rozstaje siÄ™ z nim prawie stÄ…d wniosek, że sytuacja jest poważna.DlategozgÅ‚oszenie siÄ™ Any jest wprost szczęśliwym zrząóeniem opatrznoÅ›ci.Pani Andersen niechciaÅ‚aby bowiem wprowaóać w te stosunki pierwszej lepszej obcej osoby.Ana zaÅ› jestdobrym, roztropnym óiewczÄ™ciem.A skoro tylko Liza przestanie tam wszechwÅ‚adnierząóić, wszystko, oczywiÅ›cie, odmieni siÄ™ na lepsze.ZajÄ™cza Wdowa sÅ‚uchaÅ‚a ze współczujÄ…cym chrzÄ…kaniem opowieÅ›ci o tej gospodarcew mÅ‚ynie i wyraziÅ‚a najzupeÅ‚niej zgodÄ™.Aby wiÄ™c kuć żelazo, póki gorÄ…ce, wysÅ‚ano sztafetÄ™do mÅ‚yna za poÅ›rednictwem pastucha, a niebawem przyszedÅ‚ mÅ‚ynarz, prowaóąc za rÄ™kÄ™maÅ‚ego Janka&Sieóieli zatem przy stole; kiedy zaÅ› zaspokoili apetyt, óieóiczka wytoczyÅ‚a swój pro-jekt i poleciÅ‚a AnÄ™ jako óiewczynÄ™, która na pewno zadowoli mÅ‚ynarza.Smok, trawiÄ…cyjeszcze jeóenie, przytakiwaÅ‚ gÅ‚uchym pomrukiem, a ZajÄ™cza Wdowa zarÄ™czaÅ‚a pÅ‚aczli-wym gÅ‚osem, że Ana wypeÅ‚ni wszystkie obowiÄ…zki jak najlepiej.MÅ‚ynarz kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, kiedy niekiedy dorzucaÅ‚ jakieÅ› sÅ‚owo i wyrażaÅ‚ w ten sposóbuznanie dla doskonaÅ‚oÅ›ci ZajÄ™czej Any.Ale nie wydawaÅ‚o siÄ™, by z entuzjazmem witaÅ‚propozycjÄ™.PozwalaÅ‚ innym mówić, co tylko chcieli, a nawet i wiÄ™cej, sam natomiastmilczaÅ‚, uporczywie wpatrywaÅ‚ siÄ™ w talerz i z bezmyÅ›lnÄ… dokÅ‚adnoÅ›ciÄ… óieliÅ‚ na drobnekÄ…ski kawaÅ‚ek chleba z masÅ‚em.Wszystko sprawiaÅ‚o mu wielkÄ… przykrość.ByÅ‚ to atak przeciwko Lizie.Wprawóiejuż dawniej zdarzaÅ‚y siÄ™ czÄ™sto drobne zaczepki, teraz jednak byÅ‚ to rozstrzygajÄ…cy, dobrzeuplanowany atak.Gdyby ulegÅ‚, w dom jego weszÅ‚aby obca osoba, szpiegujÄ…ca jego i LizÄ™.Już sama ta myÅ›l burzyÅ‚a krew w żyÅ‚ach.Z drugiej strony żywiÅ‚ gÅ‚Ä™boki szacunek dlagłównej atakujÄ…cej: byÅ‚a ona matkÄ… Chrystyny i babkÄ… Janka, miaÅ‚a niewÄ…tpliwie prawowypowieóieć swe zdanie, zwÅ‚aszcza że podejrzenia jej byÅ‚y poniekÄ…d uzasadnione.NastaÅ‚a chwila milczenia.PrzerwaÅ‚ jÄ… wreszcie Janek, woóąc rozradowanym spojrze-niem po obecnych. No, to Liza pójóie sobie, gdy przyjóie Ana?Pani Andersen i ZajÄ™cza Wdowa porozumiaÅ‚y siÄ™ szybkim spojrzeniem, co jeszczebaróiej zaniepokoiÅ‚o mÅ‚ynarza.Smok, który jak zazwyczaj trwaÅ‚ w bÅ‚ogim stanie tÄ™potytrawienia, nie zorientowaÅ‚ siÄ™ w sytuacji i z dobrodusznÄ… minÄ… poczÄ…Å‚ w dobrej wierzepocieszać chÅ‚opca: niechaj siÄ™ nie martwi, Liza na pewno pozostanie na miejscu.Ana niezdoÅ‚a sama prowaóić caÅ‚ego gospodarstwa w mÅ‚ynie.PotwieróiÅ‚a to również ZajÄ™czaWdowa, oÅ›wiadczajÄ…c, że, przynajmniej na razie, jej Ana nie sprostaÅ‚aby wszystkiemu.Janek wpatrywaÅ‚ siÄ™ w mówiÄ…cych rozszerzonymi oczyma, w których wnet zaÅ›wieciÅ‚yÅ‚ezki rozczarowania. Na miÅ‚ość boskÄ…, nie beczże Janeczku! pocieszaÅ‚ w dalszym ciÄ…gu Smok.Wszak sÅ‚yszysz, że zostanie! Liza nie odejóie, pozostanie u was& czyż nie sÅ‚yszysz?Janek istotnie sÅ‚yszaÅ‚.Już nie beczaÅ‚ teraz, ale wyÅ‚. Ja nie chcÄ™ wcale, żeby zostaÅ‚a! Niech przyjóie Ana na jej miejsce!Ten nieoczekiwany protest tak zdumiaÅ‚ wujaszka, że rozparÅ‚ siÄ™ na fotelu i spoglÄ…daÅ‚na siostrzeÅ„ca rozszerzonymi oczyma. Ale to najóiwniejsze óiecko pod sÅ‚oÅ„cem! Teraz nagle nie chce sÅ‚yszeć o Lizie,a dopiero co pÅ‚akaÅ‚ dlatego, że odchoói! Szczególny chÅ‚opak! Ach, matko, daj mu trochÄ™sÅ‚odkiej kaszy& może go to uspokoi.Podczas gdy zastosowano ten Å›rodek kojÄ…cy bóle z jak najlepszym wynikiem, mÅ‚y-narz oÅ›wiadczyÅ‚ wreszcie, że nie wiói wÅ‚aÅ›ciwie powodu, dlaczego należaÅ‚oby dawać wikti pensjÄ™ dwom óiewuchom, skoro jest już jedna, która wszystko doskonale zaÅ‚atwia.Ta uwaga wydaÅ‚a siÄ™ szwagrowi mÅ‚ynarza tak trafna, że zóiwiÅ‚ siÄ™ tylko, czemu samod razu nie wpadÅ‚ na ten pomysÅ‚.OdÅ‚ożyÅ‚ nóż i uderzyÅ‚ dÅ‚oniÄ… w stół! ZupeÅ‚nie sÅ‚usznie, Jakubie! Nie jesteÅ› chyba wariat!Matka spojrzaÅ‚a natychmiast na niego karcÄ…cym wzrokiem, który uÅ›wiadomiÅ‚ mu, żepowieóiaÅ‚ gÅ‚upstwo i że w ogóle jak zazwyczaj nie rozumie caÅ‚kiem, o co choói.SmokzakropiÅ‚ swe zakÅ‚opotanie kieliszkiem wódki i nakÅ‚oniÅ‚ też mÅ‚ynarza do wypicia: nie makar e eru MÅ‚yn na wzgórzu 46nic lepszego na Å›wiecie aniżeli Å‚yk żytniówki, takiej z fuzlem, który piecze w gardle niech diabli porwÄ… wszelakie akwawity! A do tego na przekÄ…skÄ™ kawaÅ‚ek czarnego chlebai ser z kminkiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]