[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci, którzy ocaleli z tej rzezi, byli podwrażeniem.Ale złodziej snów?.Pomyślała, że jeśli przypomni sobie, gdziewidziała ten przeklęty symbol, zrozumie, o co chodzi, wspomnienie byłojednak bardzo niewyrazne.Nie była nawet pewna, czy rzeczywiście, takwyglądał, czy też tylko sobie go wyobraża.Z westchnieniem zamknęła ostatnią książkę i spojrzała na zegar.Dochodziła dziesiąta.Powinna się zbierać, jeżeli chce uzupełnić swojezapasy.Tylko pragnienie rozwikłania zagadki powstrzymało ją odnatychmiastowego pognania do palarni po powrocie do miasta.Koszmarnewspomnienia wrzynały się w jej mózg: zostawiając za sobą krwaweślady.postanowiła więc, że to piekielne doświadczenie będzie warteswojej ceny.Dała sobie jeszcze pół godziny.Wystarczy, żeby zajrzeć do kilkuksiążek zastrzeżonych.Potem musi iść.Do Bumpa.Drzwi czytelni publikacji zastrzeżonych były zamknięte, ale Chesswiedziała, że zapasowy klucz leży na listwie środkowej szuflady biurka.Jeszcze nigdy nie musiała go wykradać, ale też nigdy wcześniej nieprzychodziła tu po godzinach.Dobrotliwe zawsze były na miejscu, żeby jąwpuścić.Czując się jak przestępca, przesunęła czubkami palców polistwie, aż klucz wpadł do szuflady.Wyjęła go, podeszła do drzwi, włożyłaklucz do zamka i przekręciła.Szczęk zwalnianej zapadki rozległ się wchem w pustej sali.Chesszamarła.Czy to tylko ten tan zamek, czy usłyszała drugi szczęk, którynastąpił tak szybko po pierwszym, że wzięła go za echo?Obróciła się gwałtownie.Powiodła wzrokiem po półkach, po pustejpołaci lśniącej drewnianej podłogi, po ścianach i wentylatorachzwieszających się z sufitu jak dziwaczne pająki.Zawsze patrz do góry.Nikt nie patrzy do góry.Nic tam nie było, więc jej przyspieszony oddech stopniowo zacząłsię uspokajać.Zaśmiała się z samej siebie jak dziecko, które zapewnia, żenie boi się ciemności, nacisnęła klamkę.Uwielbiała czytelnię publikacji zastrzeżonych.Zgromadzono turozmaite święte księgi i inne święte księgi i inne relikty minionych religii.Ozdobne złote krzyże i inkrustowane brylantami gwiazdy Dawida wszklanych gablotach pod ścianami połyskiwały w przytłumionym świetle,jakby ją witały.Biblie i Korany leżały na pulpitach ze swoją niepotrzebnąjuż nikomu mądrością.W rogu siedział ogromny złoty Budda, z łagodnymuśmiechem błogosławiący im wszystkim, jeżeli coś takiego jakbłogosławieństwo jest dopuszczalne.Posiadanie takich przedmiotów bez pozwolenia Kościoła uznawanoza herezję.Tu Chess mogła patrzeć na nie do woli i wyobrażać sobie, jakwyglądało życie trzydzieści lat ternu i wcześniej przed wiekami.Przeszła po grubym dywanie do półki z książkami ezoterycznymi,zapalając po drodze światło.Kiedy rozbłysło w długich, wysokich oknachoddzielających pomieszczenia, główna sala zrobiła się niewidoczna -zupełnie jakby znikła.Dziwne, że nigdy wcześniej tego nie zauważyła.Aleprzecież nigdy wcześniej nie przebywała w czytelni publikacjizastrzeżonych o tak póznej porze.Poczuła mrowienie skóry, sięgając na półkę po największą książkę,jedną ze swoich ulubionych.Jeżeli czegoś nie ma w Przewodniku poZwiecie duchów Tobina.prawdopodobnie nie ma tego nigdzie.Ciężaropasłej księgi podziałał na nią kojąco, jak zawsze, ale znów odniosławrażenie, jakby usłyszała: drugi dzwięk.Szelest, jakby wiatr niósł kawałek papieru, albo - od tej myśli aż jązemdliło - jakby przewracały się karty potwornej księgi Tysona.Spojrzała w okno, lecz to nie zdało się na nic - cholerne szybyrównie dobrze mogłyby być lustrami.- zobaczyła tylko własną bladą twarzodwzajemniającą spojrzenie.Jej napięte mięśnie niemal skrzypiały, kiedy tak stała z ciężką księgąw dłoniach, pozwalając, aby sekundy rozciągały się w minuty, i wytężającsłuch, aby usłyszeć następny dzwięk.Nic, tylko cisza.Pewnie jej sięzdawało, Nie spała od wielu dni - w każdym razie nie tak, żeby się wyspać- i była tak nakręcona, że zrenice miała jak dziurki zrobione szpilką, adłonie lepkie, niezależnie od tego, jak często je myła.Nic dziwnego, żesłyszała różne dzwięki.Prawdopodobnie były to ruchy Browna albo jejwłasny mózg skwierczał, kiedy speed spalał się w komórkach.Jest śmieszna.Nie, nie dlatego, że zachowuje ostrożność.Ostrożnośćto jedyny sposób, by utrzymać się przy życiu.Jest śmieszna, obawiającsię, że przyszedł za nią pracownik Kościoła, który uwięził duszęSlipknota.Tyson nawet nie ma telefonu.Musiałby jakoś się pozbierać izawiadomić tego kogoś, kto następnie wytropiłby ją, choć nikomu niemówiła, dokąd się wybiera.Nie, to istny absurd.Przekonawszy samą siebie, usiadła przy stole z notesem pod ręką izaczęła przeglądać indeks Przewodnika.Eraduak, Eramuel, Erberus, Eredmiam& Ereszdiran.Strona stopięćdziesiąta trzecia.Zdjęła skuwkę z długopisu, przerzucając strony.Rysunek był dośćtoporny, ale ukazywał okrutną pociągłą twarz z haczykowatym nosem ikrwią na zębach.Chess robiła notatki, a z każdym słowem jej skóra stawała się corazzimniejsza.Musi zadzwonić do Doyle a i powiedzieć, że zgadza się pójśćz nim do Prastarszego.To było coś, z czym, nie poradzi sobie sama, czyraczej coś, z czym nie chciałaby mieć do czynienia w pojedynkę.Kto, do cholery, go przywołał i po co? Jaki mógł być powódinwestowania wielkiej mocy w coś tak banalnego jak cykl snu? Aby uśpićmieszkańców, żeby się włamać, wystarczyło użyć Ręki Chwały, jaką onasama się posługiwała, albo rzucić jakieś inne zaklęcie.Poza tym tocholerne coś jest po prostu niebezpieczne, właściwie nie ma sposobu,żeby.Tym razem wyraznie usłyszała hałas.Pojedyncze stuknięcie, jakbypostawienie ciężkiego buta na drewnianej podłodze.Ktoś wszedł dobiblioteki, a ktokolwiek to był, na pewno nie przyszedł po książkę.Musiprzecież widzieć światło w czytelni publikacji zakazanych, ale nie zawołał,nie spytał, kto tam jest.Panowała cisz, tak głucha, że aż dzwięczała wuszach.Pot wystąpił na czoło Chess
[ Pobierz całość w formacie PDF ]