[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skinieniemręki dał im znać, żeby zaczekali w milczeniu, po czym znów zaczął krą-żyć po namiocie, pocierając dłonią czoło i dyktując.Gdy tylko skoń-czył, Charon wstał i opuścił namiot.Baron podszedł do stolika w ro-gu i nalawszy sobie kielich wina, nie częstując przybyłych, upił łyk.- Musimy wyjechać stąd jutro.Ufam, że wszyscy nacieszyliście sięprzyjemnościami, jakie zapewnił nam Fulko? - odezwał się, marsz-cząc brwi.Trzej przyjaciele spojrzeli po sobie zaskoczeni, ale odezwał się tylkoHugon.-Jutro, ojcze? Dlaczego? Myślałem, że.- Ponieważ tak powiedziałem.Czy to nie wystarczający powód?- Oczywiście, wybacz.Nie chciałem cię urazić ani narzekać.Je-stem po prostu ciekawy. - Wiem i powiedziałem tak pod wpływem irytacji.Nie mam ocho-ty wyjeżdżać tak samo jak wy, ale nie mamy wyboru.Hrabia kazał miwracać do Payns i rozpocząć przygotowania na listopad.- Listopad? Czy mogę spytać, co ma się wówczas zdarzyć?- Tak, chyba tak.Hrabia właśnie otrzymał wieść z Awinionu, żepapież Urban jest na naszej ziemi.Od początku tego miesiąca objeż-dżał południe oraz zachód i właśnie opuścił Awinion, skąd podąża napółnoc do Lyonu, a stamtąd do Burgundii.W Le Puy, w drodze doAwinionu, ogłosił, że zwoła następny synod, taki jaki się odbył w mar-cu w Italii, w miejscowości Piacenza.Następny ma się odbyć w Ower-nii, w Clermont, i zacznie się w połowie listopada.Wszyscy duchownii szlachetnie urodzeni wszystkich ziem oraz księstw zostali wezwanido przybycia.Najwyrazniej podczas tego zgromadzenia nastąpią do-niosłe wydarzenia.Nikt nie wie jakie, lecz hrabia Fulko powierzył mizałatwienie wszystkich związanych z tym spraw w Szampanii, a z koleija wyznaczam was trzech na moich pomocników.I ostrzegam, że tonie będzie łatwe.Jest mnóstwo roboty i zatrważająco mało czasu najej wykonanie.Na szczęście większość plonów już zebrano.I właśniedlatego wyjedziemy jutro, bo dziś jest już za pózno.Jutro o świciechcę być już w drodze.Sześć następnych tygodni całkowicie wypełniły wszelkiego rodzajuprzygotowania, lecz przed wyjazdem do Clermont wszystko było go-towe i orszak hrabiego, wyekwipowany i zaopatrzony lepiej niż jaki-kolwiek w pamięci najstarszych mieszkańców Szampanii, z całą pom-pą wyruszył, aby wziąć udział w zwołanym przez papieża synodzie.Rajmund IV hrabia Tuluzy, serdeczny przyjaciel hrabiego Hugona,dołączył do nich ze swą świtą, kawalkada więc była naprawdę impo-nująca.Triumwirat z Payns znów się w niej znalazł, w końcu wolnyod presji, pod jaką pracował przez sześć ostatnich tygodni.Wszyscytrzej byli w dobrych humorach, gotowi - jak sądzili - wytrącić zgro-madzonym księżom z ręki każdy teologiczny oręż, jakiego mogli użyćprzeciwko nim.Od chwili gdy rozeszła się wieść o synodzie, powszechnie zastana-wiano się nad powodem zwołania go, podczas poprzedniego bowiem,we Włoszech, papież Urban publicznie ogłosił pomoc Zachodu dlabizantyjskiego cesarza Aleksego I Komnena.Teraz ludzie się zastana-wiali, co doniosłego nastąpi w Clermont.Kiedy narada się zaczęła, wszystko szybko się wyjaśniło.Przez pierwszych dziewięć dni trzystuzebranych duchownych dyskutowało o rozmaitych sprawach i podej-mowało ważne decyzje.Symonia - w owym czasie największy pro-blem Kościoła - została zakazana i obłożona anatemą, gdyż łączyłasię z kupowaniem i sprzedawaniem kapłańskich stanowisk lub bło-gosławieństw za dobra materialne.Małżeństwa duchownych równieżzostały zakazane, a na domiar wszystkiego utrzymano ekskomunikęnałożoną na króla Francji Filipa I za jego nieprawe w oczach Kościołamałżeństwo z żoną hrabiego Fulka.Ostatniego dnia synodu, kiedy tłumy mające nadzieję ujrzeć i usły-szeć papieża przestały się mieścić w katedrze i na otaczającym ją te-renie, przeniesiono się na pole zwane Champet, obok kościoła No-tre-Dame du Port, na wschodnim krańcu miasta.Tam, w obecnościwszystkich zgromadzonych, papież Urban wyjawił powód zwołaniatej narady.Z nieomylnym wyczuciem urodzonego aktora, w spekta-kularny sposób rozpętał chaos i religijną rewolucję jedną gorącą ora-cją, nieoczekiwaną i bezprecedensową, która rozpaliła wszystkich.Papież przemawiał niezwykle elokwentnie, nie pozostawiając żad-nych wątpliwości, że zwraca się nie tylko do zgromadzonych, ale dowszystkich chrześcijańskich królestw Zachodu.Mimo początkowegosceptycyzmu Hugon szybko dał się porwać pasji, z jaką Ojciec odma-lowywał straszliwe problemy chrześcijan na Wschodzie, znoszącychbrutalne represje seldżuckich Turków.Niemal chwiejąc się z wrażeniapod wpływem opisywanych okropności, Hugon oparł się na ramieniuMontdidiera.- Bezczeszczą i niszczą nasze ołtarze - grzmiał Urban, a jegodzwięczny głos niósł się w nabrzmiałej oszołomieniem ciszy, osiągająckulminacyjny punkt listy okropności.- Kastrują chrześcijan, a ichkrew wlewają do chrzcielnic.Chwytają chrześcijanina i rozcinają mubrzuch, a potem przybijają wnętrzności do pala i zmuszają, by biegł,kłując go włóczniami, aż wywlecze z siebie jelita i padnie nieżywy.-Papież spojrzał na przerażony tłum, oceniając efekt swojej przemo-wy - Słyszałem wiele takich relacji z różnych zródeł i wierzcie mi,gdy mówię, że nie są to odosobnione przypadki.Na całym Wscho-dzie, od Jerozolimy po Bizancjum, takie rzeczy dzieją się codzien-nie.- Ponownie zamilkł, wodząc wzrokiem po zebranych, po czymdodał: - Pozwólcie, że przypomnę wam słowa naszego ukochanego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Ktokolwiek miałby porzucić w moimimieniu swój dom i braci, swego ojca i matkę, swoją żonę, dzieci lubziemie, odzyska je po stokroć i żyć będzie wiecznie".Zapadła głęboka cisza, gdyż ludzie nie mogli uwierzyć w to, cowłaśnie usłyszeli z ust samego papieża.Urban jednak jeszcze nie skoń-czył.Rozejrzał się i wysoko uniósł ręce.- Wysłuchajcie słów Boga, moje dzieci, i wy, rycerze oraz szlachet-nie urodzeni, usłyszcie krzyki naszych braci we wschodnich krainach,ginących pod butem bezbożników.Nie myślcie o drobnych swarachw ojczyznie, między przyjaciółmi, lecz zwróćcie oczy ku prawdziwejchwale.Zwięte Miasto Jerozolima woła o pomoc! Wyruszcie świętądrogą jako żołnierze Boga i wyrwijcie Ziemię Zwiętą z rąk tych okrop-nych ludzi!Cisza trwała przez pięć uderzeń serca, dostatecznie długo, by God-fryd Saint-Omer odwrócił się z otwartymi ustami i spojrzał Hugono-wi w oczy.Potem rozległ się ogłuszający, przeciągły krzyk:- Taka jest wola boska! Bóg tak chce!Póznej nikt nie potrafił powiedzieć, jak się to zaczęło, lecz te słowai emocje rozprzestrzeniły się jak gnany wiatrem pożar w wysokiej su-chej trawie, niemal jakby tłum przygotowywał się do tego i tylko cze-kał na właściwy moment.Hrabia i jego świta byli równie oszołomienijak wszyscy niezwykłością tego, co się stało, ale Hugona najbardziejzaskoczyła reakcja samego hrabiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •