[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to było to.Ten moment, którego się obawiałam i na którymiałam nadzieję.Nasz pierwszy i prawdopodobnie ostatnipocałunek.Smutek zawładnął jego oczami.- Wiem, że się obawiasz, więctylko& - powiedział, zniżając usta.A potem przesuwając się domojego policzka.Jego usta były gorące jak piętno i przez momentczułam jak kolana mi miękną.Ale potem poczułam, że coś drapie mnie w policzek.Jeden zostrych zębów Austina.Wyrwałam się z jego objęcia, wiedząc, że czas odejść.173 Never Cry WerewolfROZDZIAA XIVMiałam iść jedynie w górę wzgórza wąską ścieżką, kiedymiałam nieodpartą chęć, by spojrzeć za siebie.Tylko po to, byupewnić się, że Austin był tam za tym drzewem, podczas, gdy jawciąż utrzymywałam dystans.Księżyc, tak blady, ze prawiepółprzezroczysty, wisiał nad drzewami blisko, gdzie staliśmy.Byłogromy i w pełni.Zadrżałam na jego widok.Potem zobaczyłam Austina po środku polanki po stronie drzew,oświetlonego przez żarzące się promienie zachodu słońca.Byłodwrócony okiem, jego twarz zwrócona była do wschodzącegoksiężyca.Wyglądał jakby czepiał się i dnia i nocy - pomiędzypostacią wilka a chłopakiem.Nie sądziłam, że mógł mnie zobaczyć, ale mimo to, schowałamsię za wielką skałą, oglądając go.Nazwijcie to głupim, albojakkolwiek, ale chciałam zobaczyć jak się zmienia.Ah-oooooooohh! Wycie wstrząsnęło doliną, echo rozniosło się takbardzo, że nie byłam pewna na początku skąd pochodzi.Ah-oooooooohh! Ten płacz pochodził od Austina, bo jego plecywygięły się z wysiłku, a potem jego ciało zmięło się masę wwysokiej trawie.Zaparło mi dech, martwiłam się, co się z nim działo, jużzmotywowałam się, by, chociaż pobiec i sprawdzić.Ale fakt byłtaki, że nie byłam zmotywowana, by się ruszyć, choć trochę zzaskały.Jakby zgadzając się z ta ideą zostania, moje stopy poczuły sięjakby ciężkie z powodu wagi.Ah-oooooooohh! Kolejny dzwięk wycia, ten był wyższy i upiorny.Wysoka trawa falowała, tam gdzie Austin upadł.Błysnęła skóra,174 Heather Davismoże jego ramienia.Potem mignął mi niebieski kolor jego dżinsów,jakby zostały rzucone.Kolejne wycie narastało, poprzedzone jakimśmruczeniem.Uh-oh.Zmusiłam się, by wypuścić wdech, który wstrzymywałam.To wszystko było prawdziwe.Całkowicie zmieniał się w coś.To byłczas, by rozpocząć wędrówkę - bardzo szybką, - ale to było trudneoderwać się od niesamowitej sceny przede mną.Dokładnie wtedycoś brązowego powstało w trawie.- Cholera jasna - wymruczałam, trąc oczy.Uszy, uszy wilka.Potem całą głową.Psia głowa była zwrócona wkierunku wzgórza.W moim kierunku.Moje serce zadudniło w piersi, niestety nie z dobrego powodu.Austin widział mnie.To znaczy wilk widział mnie, bo tym teraz był,przechodząc przez wysoką trawę.Piękny ciemno - brązowo - czarny i bardzo wielki wilk.Wspięłam się wyżej i potem, starając się wykombinować ucieczkę,po to, by żyć i powędrować, całkowicie postawiłam nogi.Zmuszając do biegu, spojrzałam za siebie jeszcze raz.Wilk zniknął.Zniknął od mojej strony.Ale nie byłam pewna, czynie był teraz w drodze w górę wzgórza.Zaczęłam świecić pomiędzydrzewa, nie dbając o to, ze noc pokryła las jak ciemny, niebieskikoc.Naprawdę miałam nadzieję, że Austin miał rację, że wzgórzeprowadzi do obozu.W przeciwnym wypadku & kurcze, nawet nie chciałam myśleć otym.Zwieca dawała super gówniane światło.To była już trzecia imusiałabym zapalić, chociaż dziesięć w ręku, żeby coś pokazały.Blisko szczytu wzgórza, które rzekomo wiodło do obozu, zgasiłamkońcówkę świecy na wprost mnie i zaczęłam przepychać się przezgęsto zieleń.Do tej pory pozostałam spokojna, ale kiedy bryza175 Never Cry Werewolfporuszyła trawą po mojej stronie dostałam prawie zawału serca.- Wyluzuj, powiedziałam do siebie.- Możesz to zrobić.Wolna ręką, naciągnęłam ciaśniej na siebie bluzę i szłam dalej,skupiając się na szlaku przede mną.W końcu była przerwa wdrzewach i stanęłam na długim, szlaku, który prowadził w dółwzgórza.Zwiatło księżyca oświetlało szlak, który wyglądał jakbybył ubrudzony bałaganem skał i prowadził w górę wzgórza.- Widzisz, wiedziałam, że potrafisz to zrobisz, mój mózgradował się.Jesteś już prawie na miejscu.Czując się trochę bardziej pewnie, skierowałam się wprost na szlak.Grrrrrrr-rrrr! Zabrzmiało niskie warczenie, poprzedzone, czymś wrodzaju dzwięku skrzeczenia.Wszystkie włoski na moim ciele stanęły dęba.Oh, cholera.Austinprzyszedł po mnie.Obróciłam się powoli, prawie bojąc się spojrzeć.Krzaki za mnązakołysały się nieznacznie.Ale nie na tyle, bym pomyślała, że jest za nimi coś.Wypuściłampowietrze i obróciłam się, robiąc krok.Ah-oooooooohh!Moje włosy znowu stanęły.- Austin?Zamarłam, słuchając jak echo wycia zamiera w oddali.Potemniechętnie spojrzałam przez ramię.Krzaki znów się zakołysały, apotem przestały.Poczułam powiew wiatru na policzku.Tylko powiew.Naciągnęłamkaptur czerwonej bluzy na głowę.Potem powiedziałam sobie,żebym wyluzowała i zaczęłam iść w dół szlakiem.Prawdopodobnie jakieś pół godziny pózniej, osiągając szczytwzgórza, oczekiwałam zobaczyć magiczną bramę do obozu.Tak jakopisał Austin, że powinna być tam.Zamiast tego znalazłam kolejny176 Heather Davisgłupi wąwóz.Ledwie mogłam rozpoznać, z moimi mizernymi świeczkami istrumieniem księżyca, że pode mną był wąwóz przecinającygłupawy las, uzupełniony kolejną rzeczką tętniącą szczęściem.Zaczęłam iść w dół, krok od wąwozu, trzymając się skał i dużychskał.Uszłam może ze dwadzieścia stóp, kiedy usłyszałam.Grrrrrr-rrrr!Moje włosy zjeżyły się, oczywiście, jakby cierpła mi skóra.A mojestopy ześlizgnęły się lekko na tym, sypkim, brudnym brzegu.Spadłam parę stóp niżej.Wrzask rozpruł ciemność.Wspinałam się wzdłuż brzegu, wiedząc,że nie było czasu na wciągniecie się w górę na występ, na którymstałam moment wcześniej.Przyczepiająca się winorośl rozcięła moje nogi w drodze w dół,przeklinałam krótkie szorty, które założyłam.W końcu,wylądowałam na ziemi, a moje nogi chlupnęły w rzeczce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •