[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W przypadku Leibnitza ZwięteOficjum nie zadowoliło się zwyczajnym potępieniem.Chciało wybadać,dlaczego reprezentuje on stanowisko, którego nie wolno zajmowaćżadnemu katolikowi: [.] on mówi, że istnieją niewytłumaczalne wewnętrzne powody wiary,wynikające z rodzaju wewnętrznego światła, które możemy od siebieodróżnić.Proces odróżniania nazywa egzaminem sumienia, ten zaś prowadzido tego, że odczuwa się siłę wewnętrznego światła".Z takimi założeniami, argumentowali strażnicy wiary, Leibnitz niemoże w ogóle rozumieć katolicyzmu.Oprócz zasady boskiej miłościfilozofIm bardziej to się zmienia, tym bardziej wychodzi na to samo.235nie uznaje za niezbędny żadnego artykułu wiary.Usprawiedliwia każdego,kto w sprawach wiary błądzi, twierdząc, że nawet ojcowie kościoła popeł-niali błędy, roztrząsając problem Trójcy.Zdaniem Leibnitza zbawienie jestzapewnione już tym, że człowiek całym sercem życzy sobie przyjąć chrześ-cijaństwo.Uważa, że nawet otrzymanie sakramentu chrztu nie jest koniecz-ne.Trzeba go tylko pragnąć.Dlaczego rzymska inkwizycja zadawała sobie tyle trudu z jednym listemLeibnitza, jest jasne jak słońce.Nie dlatego, że rościł prawo do prywatnegosumienia wbrew autorytetowi Kościoła jako instytucji.Jego idee były wdwójnasób niebezpieczne, ponieważ mogły wśród katolików znalezćoddzwięk.Leibnitz wchodził na teren zazdrośnie strzeżony przez ZwięteOficjum. Nie" w stosunku do dyscypliny sakramentu, twierdzili cenzorzy,jest kacerstwem formalnym", herezją w pełnym i dosłownym znaczeniu,Leibnitz zaś stawia je niżej, jako kacerstwo materialne", polegające naniewiedzy, która może być wybaczalna, jeśli zamiary są dobre.Filozofposługiwał się tym samym językiem co inkwizytorzy - ale w innym celu.Gdy współpracownicy Zwiętego Oficjum prowadzili postępowanie, najważ-niejsze było dla nich stwierdzenie, co oskarżony chciał i co zamierzał.A otostał Leibnitz i orędował ich językiem za wolnością sumienia, której musieliodmówić.Był protestantem, który niedawno przebywał w Rzymie, znałtamtejsze metody i mentalność.Wprawdzie inkwizytorzy mogli pocieszać sięmyślą, że liczba tych, którzy podzielali poglądy filozofa, wciąż jeszcze byłaniewielka, ale wiedzieli bardzo dobrze, że nie wszystkie ich owieczki były takodporne na zarażenie ekumenicznym myśleniem Leibnitza, jak bogobojnyPellisson.Dlatego traktowali go poważnie jako zagrożenie; i mieli rację.Sprawą niepokojącą cenzorów była również dobra wiara.Wyjaśnili,dlaczego ci, którzy stali poza Kościołem i choć znali jego definicję dogmatunie odstąpili od swojego błędu, nie mogli - wbrew poglądowi Leibnitza -liczyć na dobrodziejstwo dobrej wiary, lecz musieli zostać potępieni jakoheretycy:1.Podkopywali autorytet nadany przez Chrystusa Kościołowi.2.Zaprzeczają jego nieomylności i niszczą jego jedność, która wyraża się wartykułach wiary, powszechnych soborach kościelnych i dogmatachpapieży.1363.Nawet heretycy, jak np.arianie, uznali autorytet następców Piotra,4.Przymus wyznania został wprowadzony formalnie za Innocentego III (1198-1216), do którego sięga średniowieczna inkwizycja.5.Pogląd, że można pozostawać w dobrej wierze mimo kościelnej definicjidogmatu oznacza, że Kościół może się mylić.6.Jeśli każdy może wierzyć w co chce, nie będzie ani jedności wiary, aniniepodzielnej prawdy.Te argumenty zostały wytoczone w atmosferze zatroskania, gdy papieżInnocenty XII (1691-1700) na próżno próbował zakończyć wojnę międzyFrancją i wielką koalicją.Stolica Apostolska, wykluczona z rokowań, któredoprowadziły do pokoju w Ryswijk (20 września 1697), chciała konieczniezagwarantować osobną klauzulą zachowanie katolickiej wiary na wszystkichziemiach, które wskutek traktatu pokojowego dostaną się pod panowanieprotestantów.Gdy kardynałowie-inkwizytorzy 13 lutego 1697 r.postanowiliwykląć Leibnitzowskie idee religijnej tolerancji, niebezpieczeństwo zafał-szowania prawdziwej wiary było w Europie wszechobecne.Poddając filozofarzymskiej cenzurze, zareagowali na problem, który dla katolików w innychkrajach stał się palący, a szczegółowe raporty cenzury na temat jego listuzdradzały, że mieli tego świadomość.Nikt nie zakwestionował kompetencji Leibnitza w dziedzinie teologii.Podczas gdy Kartezjusz w oczach Zwiętego Oficjum był dyletantem, Leibnitzauznano za fachowego teologa.Czyż nie przytaczał długich cytatów z Tomaszaz Akwinu? (Może były zbyt długie, bowiem rzymska cenzura uznała jego stylza rozwlekły).Ale Tomasz stanowił również kij, którym można było uderzyć:doctor angelicus 14 obstawał przy posłuszeństwie i wszystkich, którzy wierząw to, co sami sobie wymyślą, określał mianem heretyków.Starczy spojrzeć naangielskich independentów 15, którzy nie chcą nikogo słuchać! Ich buta jestrównie nieznośna jak Leibnitza, który twierdzi, że można przynależeć doKościoła i jednocześnie go krytykować.To wstrętne sądzić, że można kochaćBoga, nie podzielając wiary utrwalonej przez Jego ziemskich przedstawicieii.Wszystkie artykuły wiary są wiążące.Wyboru nie ma.Tolerancja - to końcowestwierdzenie Zwiętego Oficjum - jest tylko innym terminem dla chaosu.Do chóru pierwszych czterech ekspertów, którzy osądzili Leibnitza,dołączył się odmienny głos innego inkwizytora.W przeciwieństwie do14Doktor anielski - św.Tomasz z Akwinu.15Odłam protestantyzmu, utworzony w XVI w.Każda ich gmina była niezależna odwładzy religijnej i państwowej.Wswoich kolegów dominikanin Antonin Massoulie mniej interesował siętym, co idee Leibnitza mogą znaczyć dla katolickiego Kościoła, niżkwestią, jaki mają wpływ na tych, którzy pozostają poza Kościołem.Jaki%7łyd albo poganin obwiniony o przestępstwo seksualne nie powie, żeuczynił to w dobrej wierze? To rozciągliwe pojęcie otwiera drzwi przera-żającemu zalewowi grzechów.Jeśli by wszyscy uznali, że mogą robić cochcą bez obawy kary, to w tej usankcjonowanej anarchii niepotrzebnebyłyby żadne prawa.Trzeba więc działać zdecydowanie, aby przywrócićautorytet.Stanowisko Leibnitza jest typowe dla luteran i kalwinistów,którzy kłócą się bez końca, nie dochodząc do wniosków.Protestantyzm,uważa inkwizytor, pozostawia miejsce dla uporczywych usprawiedliwieńi uników.Aczkolwiek Massoulie znalazł jeszcze dalsze argumenty za potępieniemidei Leibnitza, optował za pobłażliwością dla ich twórcy: Powinniśmyopinię tego sławnego autora zostawić nienaruszoną [.].Nie jest on w cał-kowitej opozycji, nie jest też wrogi w stosunku do rzymskiego Kościoła".Istnieje jeszcze nadzieja sprowadzenia tej zbłąkanej owieczki z powrotemdo katolickiego stada i odzyskania innych.Tak więc w bastionie ortodoksjinie wszystkie umysły były zamknięte i co najmniej jeden ze strażnikówwiary reagował na zachętę Leibnitza do ekumenii, chociaż w małym wy-miarze i według własnych kategorii.Swą tolerancją dla rzecznika religijnej tolerancji - nie zaś idei - in-kwizytor ów wprowadził na nowo rozróżnienie, które unicestwił procesGalileusza.Massoulie jako jedyny w Zwiętym Oficjum rozumiał, że Leibnitzbył sławą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]