[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stało tam również wysokie, zakurzone lustro o tafli odkurzonej tak, żeby mogło się w niej przejrzeć dziecko.Kelly otworzyła pierwszy kufer.Zawiasy skrzypnęły z pretensją, z wnętrza uniósł się zapach stęchlizny.Wewnątrz znajdowały się stare balowe suknie Bei.- Babcia dostałaby za nie fortunę.- Więc czemu ich nie sprzedaje?- Przez wspomnienia.Już ją pytałem.Skinął głową, nagle zupełnie poważny.- Gdzie są męskie ubrania?- W którejś skrzyni.- Na chwilę zapomniała o nim, a przynajmniej próbowała nie pamiętać, przeglądając kolekcję toalet.W dzieciństwie, kiedy lubiła się przebierać, były dla niej nieosiągalne.Teraz już tak nie było.Przejrzała wszystkie, od sukni ze złotej lamy po białą atłasową, pokrytą perłowymi cekinami.Jednak tak naprawdę zapragnęła włożyć kreację z ciemnozielonego atłasu, zmieniającego kolor w zależności od oświetlenia.Wyjęła ją i przyłożyła do siebie, zaciekawiona, czy będzie na nią pasować.- Mamy wyglądać śmiesznie czy pięknie? - spytał Seth.- Bo ty wyglądasz pięknie.- Dziękuję.- Zrobiło jej się ciepło z radości.Przyjrzała się sobie w lustrze i doszła do wniosku, że na pewno nie założy niczego innego.Do tej pory nie miała wielu okazji, by wyglądać jak księżniczka.Nie zamierzała więc przegapić pierwszej szansy.Suknia była nieco za ciasna w talii, choć nie aż tak, żeby nie mogła się w nią wbić.- Wybieram tę - oznajmiła.- Świetnie.Podoba mi się.A ja mam mały problem.- Jaki?- Właściwie duży.Chyba żaden mężczyzna z twojej rodziny nie nosił mojego rozmiaru.Spojrzała na frak, który jej pokazał, i roześmiała się beztrosko.W jego dłoniach wyglądał jak dziecinne ubranko.Seth pokręcił głową i odłożył go do kufra.- Bea nie zawsze dopracowuje wszystkie szczegóły.Hej, a to co? Podniósł dziewczęcą sukieneczkę; białą z wyhaftowanymi truskaweczkami.Serce Kelly zabiło mocniej.- Miałam ją na sobie, kiedy po raz pierwszy poszłam do przedszkola.Uwielbiałam ją.- Na pewno wyglądałaś zachwycająco.Nie miała pojęcia, jak wyglądała.Usiadła na kufrze, odebrała mu sukienkę i położyła sobie na kolanach.- Dobrze pamiętam tamten dzień.Babcia i reszta zaprowadzili mnie do przedszkola.Byłam przerażona, ale w tej sukience czułam się doskonale.Seth przyglądał się jej uważnie.- Ten pierwszy dzień jest okropny.Pokiwała głową i z bólem serca przypomniała sobie tamte chwile.Oraz cały rok.Rodzice zginęli zaledwie parę miesięcy wcześniej, a ona bardzo za nimi tęskniła.Rodzina nie opuszczała jej na krok, byli na jej każde skinienie.Trzymali ją za rączkę, przytulali do siebie, całowali, chwalili.Pamiętała nawet, jak wujek Max powiedział: „Gdybyś nie była moją siostrzenicą, natychmiast bym się z tobą ożenił.Jesteś taka śliczna, że serce mi się łamie”.Dlatego idąc tego pierwszego dnia do przedszkola, czuła się doskonale.Jak najśliczniejsza, najbardziej wyjątkowa księżniczka.Dlaczego to uczucie nie zostało z nią na dłużej?Spojrzała na Setha.- Byli dla mnie tacy dobrzy.Pokiwał głową.- Na pewno nie było im łatwo się mną zaopiekować.- Nie wiem czemu, ale jakoś mi sienie wydaje, żeby myśleli o tym w ten sposób.- Być może.- Ostrożnie złożyła sukienkę i schowała do kufra.- Nie rozumiem, dlaczego babcia nie przyniosła tu rzeczy z mojego pokoju.- Jakich rzeczy?- W szafie jest pełno moich starych sukienek.Stoi tam też kufer z moimi zabawkami i nagrodami.- Pewnie nie chciała ich odkładać tam, gdzie nie miałaby dostępu.Te słowa przeszyły jej serce.Wstała i chwyciła zieloną suknię.- Muszę zejść na dół.Możesz tu zostać i sam poszukać rzeczy dla siebie?- Nie będę szukać.Albo coś wykombinuję, albo pojadę do miasta.Nie martw się o mnie, trafię na dół.Skinęła głową i wybiegła, gnana nagłą potrzebą rozmowy z babcią.Znalazła ją w oranżerii.Czytała scenariusz, obok dzieci rysowały przy stole.- A, zielona sukienka - odezwała się Bea.- Miałam ją na sobie na rozdaniu Oskarów w.chyba w pięćdziesiątym drugim.- Jest piękna - zgodziła się Kelly, siadając obok niej - ale trochę za wąska w talii.Mogę ją włożyć?- Oczywiście.A jeśli jest za wąska, to tylko dlatego, że wtedy nosiłyśmy gorsety.Miałam taki specjalny, bez ramiączek.Niestety, chyba go wyrzuciłam.Szkoda, bo miał cudowny wpływ na moją figurę.Ale gorsety nie interesowały Kelly.Miała do załatwienia o wiele ważniejszą sprawę.- Dlaczego zatrzymałaś w moim pokoju wszystkie zabawki i nagrody? I ubrania?- Ponieważ.- Bea spojrzała na scenariusz i zamknęła go delikatnie.- Wiesz, że nigdy niczego nie wyrzucam.- Wiem.Ale nie wyniosłaś ich na strych.- Widzisz, dziecko, chcieliśmy od czasu do czasu przyglądać się twoim rzeczom.Nie masz pojęcia, ile wieczorów spędziliśmy na wspominaniu i rozmowach.- głos jej się załamał.Odwróciła wzrok.Tym razem Kelly nie zastanawiała się, czy babcia gra.Nawet Bea nie mogłaby sztucznie wywołać tego szczególnego łamiącego się tonu, drżącego głosu.Odrzuciła suknię i uklękła przed babcią, otoczywszy ramionami jej szczupłą talię.- Przepraszam, babciu.Przepraszam, że tak długo mnie nie było.Bea łagodnie pogłaskała ją po włosach.- Wszystko w porządku.Dzieci muszą tak robić.- Ale nie musiałam was zostawiać na tak długo.Bea także ją przytuliła.- Owszem, musiałaś.Zrobiłaś dokładnie to, co ci było potrzebne.Nic się nie stało.- Stało się.Już nigdy tak nie zniknę.Przysięgam.Po jej policzkach potoczyły się palące łzy.- Przepraszam.- Już dobrze - powiedziała babcia, tak jak to mówiła w czasach jej dzieciństwa.Pogładziła jej policzek.- Już dobrze.Kelly pociągnęła nosem i uniosła mokrą od łez twarz.- Obiecaj mi coś.- Co tylko zechcesz.- Już nas nie swatajcie.Bea uniosła brwi i spojrzała na nią najniewinniej na świecie.- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.- Owszem, wiesz.Dość już tego.Wkrótce potem Kelly znalazła wujka Maksa; był w studiu, gdzie rozsmarowywał na płótnie agresywne kolory.Otworzyła usta, żeby go przeprosić, ale dostrzegła, czym się zajmuje.- Co ty robisz?- To przez pogodę.Od wielu dni nie było przyzwoitego światła.Jaki jest sens mieszkać na Florydzie, skoro jest pochmurno jak na północnym Pacyfiku?- Nie wiem.Ale ten obraz.- Ćwiczę.Muszę doskonalić warsztat, kontrolę nad ruchami, panowanie nad pędzlem.Według Kelly nie było to ćwiczenie, lecz mazanie jaskrawymi farbami.Max odłożył paletę i pędzel.- Co mogę dla ciebie zrobić, kochanie?- Chciałam cię tylko przeprosić.- Za co?- Że tak długo nie wracałam.- Nie musisz.- Owszem, muszę.Dla samej siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •