[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Paul robił aluzje do ciemniejszej strony swego bratanka, którą ten ukrywał pod maską urody.Czuła, że się nie myli co do jego prawdziwego charakteru, jednak były to przeczucia subiektywne, tym samym zawodne i mało wiarygodne.Dlatego na wszelki wypadek odbiła piłeczkę.– A pani?103– Szczerze? Myślę, że każdy może.A jeśli chodzi o młodego Wheelera, uważam, że to przemądrzały pyszałek, bogaty, protekcjonalny zarozumialec, któremu powinno się porządnie złoić skórę.– Kimball zmarszczyła brwi.– Ale skoro po śmierci wuja miał odziedziczyć kupę forsy, to trochę zbyt oczywiste, że maczał palce w jego zabójstwie.– Szkoda, że go pani nie zna.Uwielbia robić kawały, takie.prywatne.– Prywatne?– Zrozumiałe tylko dla wtajemniczonych.Lubi być górą.– Na przykład?– Hmm, co by tu.Proszę, przykład doskonały.Kilka miesięcy temu zorganizowałam wystawę prac nowo odkrytego malarza.Szampan i kawior.Lista znakomitych gości.Wie pani, jak to wygląda.– Mężczyźni w jedwabnych golfach i wszyscy na czarno.Julie uśmiechnęła się – Kimball trafiła w samo sedno.– Wernisaż już trwa, nagle widzę, że Creighton wraz z grupką gości stoi przed jakimś obrazem.Podchodzę, żeby zobaczyć, co ich tak zainteresowało.– Na wspomnienie tego incydentu i bezczelności Creightona TL Rkrew burzyła się w niej nawet teraz.– Okazało się, że przemycił do galerii obraz, martwą naturę, koszmarek z pchlego targu.Sfałszował podpis malarza, którego prace wystawiałam, i powiesił ten bohomaz na ścianie.Zadrwił z artysty, ze mnie i moich klientów, robiąc z nas łatwowiernych snobów.– Jak pani zareagowała?– Odciągnęłam ich od niego.Zdjęłam obraz.Nic się w sumie nie stało.Malarz się nie dowiedział.Ale właśnie takie kawały lubi Creighton.Jest okrutny.Uwielbia robić z ludzi głupców i nie przebiera w ofiarach.104– Dobrze, lubi dokuczać.To denerwujące, ale dokuczanie nie jest przestępstwem.Żeby Kimball nie obaliła jej teorii tak łatwo i beztrosko, Julie szybko dodała:– Nie jest głównym podejrzanym, bo byłoby to zbyt oczywiste i Creighton dobrze o tym wie.Rozumie pani? To jego kolejny prywatny żart i zapewniam, że śmieje się teraz w kułak.Kimball popatrzyła na nią w zamyśleniu, wzięła kopertę ze zdjęciami niezidentyfikowanego mężczyzny i postukała nią w dłoń.– To na razie tyle.Dziękuję, że pani przyszła.Dodge Hanley opadł na fotel naprzeciwko biurka i rzucił na blat kartonową teczkę.– Tyle znalazłem.Derek otworzył ją i przejrzał zadrukowane kartki.– A w skrócie?Dodge zalatywał dymem.Mimo ostrzeżeń o szkodliwości palenia tytoniu nawet nie próbował zerwać z nałogiem i żywił graniczącą z pogardą TL Rniechęć w stosunku do palaczy, którzy to zrobili, nazywając ich tchórzami.Pożółkłymi od nikotyny palcami zabębnił w podłokietnik i spróbowałwygodniej usiąść, oczywiście na próżno, ponieważ wygodnie było mu tylko wtedy, kiedy miał w ręku papierosa.– Jest czysta.Ani jednego aresztowania, nawet za wykroczenie.– A dzieciństwo?– Wychowywała się w Aiken.Mamusia i tatuś pracowali w oświacie.On był nauczycielem, ona robiła w administracji.Praworządni, religijni obywatele, regularnie płacący podatki.Mieli tylko jedno dziecko.Już nie 105żyją.– Dodge wziął oddech i zaświszczało mu w piersi.– Dziewczyna jest bystra i wykształcona.Dostała pełne stypendium naukowe na Uniwersytecie Vanderbilta, a cztery lata później stypendium na studia we Francji.Poznała tam jakiegoś żabojada i wyszła za niego za mąż.Nie pamiętam jego nazwiska, ale jest w papierach.Derek nie powiedział mu, że wie już o jej małżeństwie i rozwodzie.– Wiadomo coś o nim?– Nic.Ani sławny, ani bogaty ani utalentowany.Rozwiedli się po trzech latach, ale właśnie wtedy w jej życie wkroczył Paul Wheeler.Miała fart.Derek podniósł wzrok.Mimo tego komentarza redakcyjnego twarz starego detektywa, pożółkła i zryta zmarszczkami z powodu wielu lat palenia, pozostała beznamiętna.Dodge był człowiekiem bardzo cynicznym, nic go nie zrażało i nic nie mogło go zaskoczyć, ponieważ ścigałprzestępców od ponad czterdziestu lat i, jak twierdził, widział już wszystko.Uważał, że większość ludzi jest gorsza od zwierząt.Kiedy starli się w sądzie, pracował dla szeryfa.Zeznawał na korzyść TL Roskarżenia, ale w krzyżowym ogniu pytań jego pamięć i uwaga, jaką przykładał do szczegółów, wywarły na Dereku duże wrażenie.Po procesie, który zresztą wygrał, Mitchell odszukał ponuraka i spytał, czy nie interesowałby go pełny etat w jego kancelarii.– Miałbym przejść na ciemną stronę mocy? – prychnął szyderczo Dodge.– Nie, wielkie dzięki.– Podwoję panu pensję.– Kiedy zaczynam?106Tak naprawdę chętnie rzucił pracę w biurze szeryfa, gdzie obowiązywały surowe zasady prowadzenia śledztw i przesłuchań.– Będzie pana interesowało, w jaki sposób zdobywam informacje? –spytał, gdy przy piwie dogadywali umowę.– Nie.Ale jeśli przyłapią pana na czymś nieetycznym czy nielegalnym, będzie pan zdany tylko na siebie.– Spoko.– Głośno siorbiąc, Dodge pociągnął łyk piwa.– Nie przyłapią mnie.Co bynajmniej nie przekonało Dereka co do czystości jego metod, chociaż nigdy go nie pytał, jak ani dzięki komu zdobywa informacje, czując, że lepiej tego nie wiedzieć.Ze względu na całkowity zakaz palenia w gmachach publicznych i nieukrywaną niechęć Marlene do wątpliwej jakości bukietu zapachów, jakie wokół siebie rozsiewał, Dodge pracował głównie w domu – gdziekolwiek to było.Bo Derek nie miał o tym pojęcia.Dodge dał mu numer komórki i adres skrzynki pocztowej na czeki z wynagrodzeniem.Nie chwalił się, gdzie bywa i co robi między kolejnymi zleceniami.Ale w razie potrzeby zawsze szybko TL Rsię zjawiał.Poprzedniego wieczoru, zaraz po wiadomościach z migawką o Julie Rutledge, Derek przejrzał gazety, w które zaopatrzyła go Marlene, szukając wzmianek na temat „towarzyszki" Paula Wheelera.Było ich sporo, lecz zawierały mało informacji o niej samej, a w internecie znalazł tylko odnośniki do jej galerii, nic więcej.Wtedy zadzwonił do Dodge'a.– Na kiedy chcesz to mieć?– Na wczoraj.– Jasne.107Dodge jak zwykle stanął na wysokości zadania.Czekał na niego w kancelarii, gdy Derek przyjechał tam po burzliwym spotkaniu w Chez Jean.– Skąd ten fart? Jak go poznała?– Wheelera? Tego nie wiem.On był bogatym Amerykaninem z dobrymi koneksjami w Paryżu.Ona pracowała w jakiejś napuszonej galerii, utrzymując siebie i swego żałosnego mężulka, dlatego przypuszczam, że.– Moment.Żałosnego?– Brak udokumentowanych dochodów.Dwa aresztowania za pijaństwo i zakłócanie porządku publicznego.Albo francuski tego odpowiednik.– Rozumiem.– Na czym skończyłem?– Na „dlatego przypuszczam".– Że Wheeler poznał ją przez wspólnych znajomych ze świata sztuki.Ale to tylko domysły.Derek kiwnął głową.– Tak czy inaczej, zostawiła tego pasożyta i spiknęła się z Wheelerem.TL RA on ściągnął ją z powrotem do Stanów i urządził w Atlancie.– Rany.Ciekawe, jak mu się za to odwdzięczyła?Śmiech Dodge'a brzmiał jak grzechot żwiru w metalowej puszce.– Myślisz, że został jej, hmm.bogatym, podtatusiałym kochasiem?– A ty nie?– Nie wiem, może na początku.Ale ta Julie to zmyślna dziewczyna, ma łeb do interesów.Wheeler nie dał jej pieniędzy na galerię – on je pożyczył.On, a właściwie bank; Wheeler tylko konsygnował kredyt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]