[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.91Zniewalające oczy Jamesa poparły prośbę córki.Laura mogła się oprzeć jednej parze zielonych oczu, ale dwom nie dałarady.- No dobrze, pójdę z wami.Cała trójka wyszła na zewnątrz.Mandy szybko pobiegłaścieżką w stronę zatoki, ale posłusznie się zatrzymała, chociaż drżała z niecierpliwości, gdy James ją zawołał i nakazał, bysię od nich nie oddalała.Pospacerowali po molo i na konieczajrzeli do pustej stajni.Laura w pierwszej kolejności pozbyła się koni, gdy się dowiedziała, jak tragicznie wygląda jej finan-sowa sytuacja.- Czy kupisz mi kucyka, tatusiu?- Taki konik wymaga stałej troski.Czy możesz mi przyrzec,że się nim zaopiekujesz, jeśli go kupię?Mandy uroczyście skinęła głową.- Obiecuję!- Wobec tego będę się rozglądał za jakimś ładnym kucykiem,który potrzebuje domu.Piszcząc z zadowolenia, Mandy pobiegła w stronę huśtawki,która zwisała z grubych gałęzi dębu.James zaczął ją huśtać.Radosny nastrój dziecka udzielił się dorosłym.Laura oparłasię plecami o pień drzewa i z uśmiechem przyglądała się zaba-wie ojca z córką.- Gratuluję ci córki, Jamesie.Mandy jest cudowna.- Prawda, że jest wspaniała? - W jego głosie brzmiała duma.Przez chwilę oboje przyglądali się Mandy, która przemawiałaczule do ślimaka pełznącego po ścieżce.- Szkoda, żeś mi o niej wcześniej nie wspomniał- powiedziałaz lekkim wyrzutem Laura.- Zaoszczędziłoby mi to szoku.Odwrócił wzrok od dziecka i spojrzał na stojącą obok niegokobietę, która z zakłopotaniem obrywała liście z najniższychgałęzi drzewa.- Zaszokowało cię, że mam córkę?92- Szczerze mówiąc, tak.Nachylił się ku niej i szepnął uwodzicielskim tonem:- Czyżbyś wątpiła w moje reprodukcyjne zdolności?Zaczerwieniona, próbowała zbyć śmiechem jego pytanie.- Naturalnie, że nie.- Czekam chwili, kiedy będę ci mógł to udowodnić.- Nie o to mi chodzi, Jamesie - skarciła go delikatnie.- Poprostu nie pasujesz do wizerunku ojca, który ma bzika napunkcie własnego dziecka.Sposępniał.- To zrozumiałe.W latach mej buntowniczej młodościprzysięgałem sobie, że nigdy nie dam się zakuć w małżeńskiekajdany.- Jak widać, nie dałeś się.- Co się nie dałem? Zakuć w kajdany?- Przecież powiedziałeś, że nie jesteś żonaty.- Bo nie jestem.- Ach tak, rozumiem! Ubawiła go jej dyskrecja.- Jeżeli chcesz coś wiedzieć o matce Mandy, dlaczego niezapytasz mnie wprost?- A więc gdzie jest matka Mandy?Postawione bez ogródek pytanie trochę go zaskoczyło.Roze-śmiał się, ale twarz miał poważną.- Nie wspomniałem ci ani o matce, ani o córce, ponieważ niechciałem, byś się do dziecka uprzedziła - wyjaśnił.Mandy była widocznie nieślubnym dzieckiem, ale dla Laurynie miało to znaczenia; z tego powodu nigdy by się wrogo nienastawiała do dziewczynki.Poczuła się dotknięta, że Jamesmógł coś takiego o niej pomyśleć.- Nie jestem taka zacofana, jak ci się wydaje.- Jedyne, cosobie mogła zarzucić, to ciekawość.Intrygowało ją, czy kobie-ta, która urodziła dziecko Jamesowi Padenowi, była jego żoną, czy nie.- Czy ona jest z tobą?93- Kto? Matka Mandy? Uchowaj Boże, nie!- To znaczy.- Laura plątała się, nie wiedząc, jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji.- Nie rozumiem.Oparł się ramieniem o pień drzewa i popatrzył na nią uważnie.- Posłuchaj, Lauro.To była dziwka, rozumiesz? Jedna z tych,które włóczą się po całych Stanach w ślad za rajdowcami.Obijała się po barach, które tradycyjnie okupowaliśmy powyścigach.Była pod ręką i zawsze chętna do zabawy.Zazwyczaj nie zadawałem się z takimi jak ona, ale jednej nocy-trochę za dużo wypiłem, i w rezultacie wylądowała w moimłóżku.Laura nie była w stanie wytrzymać dłużej wzroku Jamesa.Odwróciła głowę i zamyślona wpatrywała się w jego szyję.On rzeczywiście znajdował się poza nawiasem społeczeństwa.Obracał się w świecie, o jakim nie miała wyobrażenia.Jegosposób zachowania tak różnił się od obyczajów jej środo-wiska, jak życie Eskimosów od egzystencji Beduinów.A wogóle ile kobiet wylądowało w jego łóżku z powodu brakuostrożności lub z innej przyczyny? A ona, głupia, takieznaczenie przywiązywała do jednego przelotnego pocałunku!- W każdym razie - mówił dalej - udało jej się przykleić domego orszaku, a mnie to wszystko zbyt mało obchodziło, by jąodpędzić.Kiedy mi powiedziała, że jest w ciąży, za-reagowałem jak typowy mężczyzna w takich przypadkach:byłem wściekły.Przede wszystkim chciałem wiedzieć, czydziecko jest moje, czy mnie nie oszukuje.Kiedy przysięgła, że nie kłamie, postanowiłem ponieść konsekwencję swego kroku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]