[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była jego przeznaczeniem.Nie wierzył w przeznaczenie.Podeszła do niego, wspięła się na palce i mocnopocałowała go w usta.Setha przeszyła strzała pragnienia.Czuł dotknięcie pełnych piersi o stwardniałych sutkach.Chwyciłją za biodra i drżąc z pożądania, przyciągnął dosiebie.- Chodzmy do mnie - powiedział niskim głosem.Wprowadził ją do sypialni.Aóżko nie było zasłane.- Chcę się z tobą kochać, Seth - wyszeptała,drżąc.- Chcę stanąć przed tobą naga.Poszukał jej ust; były słonawe, ciepłe i miękkie.Przyciągnęła jego biodra do swoich, wbijając palcew jędrne pośladki.- Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Amelio.Ale tym razem nie wolno nam zapomnieć.Otworzył szufladę i wyciągnął paczkę prezerwatyw.Amelia odezwała się dziwnym tonem.- Czy ja bym o tym pomyślała?- Wystarczy, że ja pamiętam.Och, Amelio, takbardzo cię pragnę.- Możesz mnie mieć.Teraz.Całą.Zsunął kostium z jej ramion.Piersi miała pełniejsze, niż pamiętał.Ukląkł i przesuwał cienki materiałwzdłuż bioder aż do wąskich stóp.Chwyciwszy jąmocno za biodra, przycisnął twarz do jej brzucha.- Masz takie piękne ciało, Seth.Pocałuj mnie.Spraw, bym oszalała.Tego mu było trzeba.Smakował jej usta, napawał się ich miękkością i słodyczą.Zaniósł ją nałóżko i począł pieścić koralowe sutki.- Nie mogę dłużej czekać - wyszeptał i szybkonałożył prezerwatywę.Wszedł w nią głęboko.Twarz wykrzywiła jej siękonwulsyjnie, oddech przyśpieszył.Uniosła go falajej rozkoszy, a kiedy nie mógł już dłużej wytrzymać, eksplodował w błysku oślepiającego światła.Nie wypuszczając jej z objęć, przetoczył się nabok.Ukrył twarz w zagłębieniu ramienia.Leżała bezwładnie, a dziko bijące serce powolizwalniało rytm.- Dobrze się czujesz, Amelio? - wyszeptał.Czuła szalone bicie jego serca, tak blisko przyjej własnym.Znowu to zrobiła.Jak wtedy w Paryżu.Co mu wczoraj powiedziała? Nie będę z tobąromansować.Wytrzymała niecałą dobę.Spójrzmy prawdziew oczy - nie umiała się opanować, gdy Seth Talbotbył w pobliżu.Ani na tropikalnej wyspie, ani prawdopodobnie na farmie, jeśli on tam przyjedzie.Nafarmie, gdzie mieszka mała Marise.- Dobrze się czujesz, Amelio? - powtórzył.- Nie.Ukryła twarz w poduszce.Wstał i wyszedł dołazienki.Gdy wrócił, leżała w tej samej pozycji.Poczuł chłód w sercu.To, co się wydarzyło,z pewnością nie leżało w jego planach.Ani jej, mógłsię założyć.Spojrzał na zegar.Jego prywatny samolot odlatywał za niecałe dwie godziny.Ukląkł na łóżku.- Spójrz na mnie, Amelio.- Jesteśmy jak para marcowych kotów, nie możemy tak dłużej postępować! - syknęła.- To drugi raz w ciągu ośmiu lat - odparł zespokojem.- Bo tylko dwa razy się widzieliśmy! - odparowała.-Nie zgadzam się na twoje spotkanie z Marise.Nie narażę jej na stres z tego powodu, że zachowujemy się jak para maniaków seksualnych!- Posłuchaj mnie - zaczął i urwał, zastanawiającsię przez moment, czy chce przekonać ją, czy siebie.- Dziś rano zaszły szczególne okoliczności - podjął.- Tropikalna plaża, ty w tym cholernym mokrymkostiumie, więc czego się spodziewałaś? Na farmiebędzie inaczej, to domostwo, rodzina, masz nawetnianię.Przestań panikować! Latami unikałem czegoś takiego.- Jeśli chcesz zobaczyć Marise, musisz mi powiedzieć, dlaczego wzmianka o niani działa naciebie jak płachta na byka.- Powiem ci tyle, ile będę chciał.Nie cierpiała, gdy oczy robiły mu się zimne jakdwa okruchy szmaragdów.- Gdy chodzi o Marise, to ja stawiam warunki- odparła sucho.Chwyciła mokry, zapiaszczonykostium i wcisnęła go na siebie, żałując, że niewybrała innej wyspy na swoje krótkie wakacje.Seth ujął ją za łokieć.- Skontaktuję się z tobą i ustalimy termin.- Nie.Najpierw chcę wiedzieć, co się stało z listami.- Czyżby dwadzieścia minut gorącego seksupomieszało ci w głowie? - prychnął.- Walczę nie tylko o siebie.- Zawsze umawiałem się z uległymi kobietami,które nie podnosiły głosu - wycedził.- Ty jesteś inna.- Całkowicie - przytaknęła.Podszedł bliżej.- Moglibyśmy wziąć razem prysznic.Tooszczędza wodę.- Oszczędność to świetna sprawa, ale mam terazinne problemy.- Jakie, kochanie? - spytał miękko.- Chciałabym już stąd wyjść, bo inaczej doprowadzę cię do wyczerpania.Pocałował ją z leniwą zmysłowością.Z satysfakcją dostrzegł w zielonych oczach rodzące się pożądanie.Tym razem pokaże jej - i sobie - że potrafi sięopanować.- Oboje musimy stąd wyjść-zgodził się.-Mnieczeka praca, a ciebie próby.Do zobaczenia za jakiśtydzień.- Odsunął się z nadzieją, że Amelia niedomyśla się, jak krew pulsuje mu w żyłach.Gapiła się na niego bezmyślnie.Po chwili odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami.Seth drgnął i opadł na skłębioną pościel.Powinien był odwołać lot.Co za sens być szefem,gdy nie można robić tego, co się chce?Nie był szefem, jeśli chodziło o Amelię.ROZDZIAA DZIEWITYSeth wbiegł po dwa stopnie na górę olbrzymiegodomu swoich rodziców.Ani jego ciężka architektura, ani nienaganne szpalery żywopłotów nie pasowały do otoczenia lasów i oceanu.Zapukał do drzwisalonu matki i wszedł, nie czekając na odpowiedz.Aksamitne kotary i mahoniowe meble skuteczniezwalczały światło, przepuszczane przez wysokieokna.- Witaj, mamo - powiedział.Musnął ustami jej policzek.Miała na sobie wytworny czarny kostium, starannie uczesane szpakowate włosy, diamenty na palcach.W salonie było gorąco.Seth zrzucił krawat i marynarkę.- Dopiero wróciłem z Karaibów.- Napijesz się czegoś?- Nie.To nie jest towarzyskie spotkanie - urwał,jak zwykle pragnąc dostrzec choć odrobinę ciepław jej jasnoniebieskich oczach.- Zatem może przejdziesz do rzeczy.- Osiem lat temu w Paryżu spędziłem noc z nieznaną mi kobietą.Napisała do mnie potem, że jestw ciąży.Nie dostałem żadnego listu.Czy miałaśz tym coś wspólnego?- Oczywiście.Jakaś wymachująca smyczkiempanna Nikt zaszła z tobą w ciążę? Sądzisz, żepozwoliłabym jej się zbliżyć do fortuny Talbotów?Ogłuszony skalą perfidii matki, wyjąkał:- Amelia nie jest nikim, to skrzypaczka o międzynarodowej sławie.Wiem, że nie interesuje sięmoimi pieniędzmi.- Ależ jesteś naiwny! Otworzyłam jeden listi natychmiast pobiegłam do firmy, żeby zniszczyćdrugi.Na szczęście wspomniała, że napisała dwa.- Nosiła w łonie moje dziecko - powiedział.- Jestem pewna, że przerwała ciążę, gdy tylkoprzekonała się, że nic od nas nie wyciągnie.- Nie zrobiła tego.Moja córka, a twoja wnuczka, ma teraz siedem lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]