[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Czy oddziały desantowe zaczęły już lądować?–Już wylądowały, sir…–Ile?–Nie wiemy, sir…–Zakute łby! Ile statków zrzuciło desant?–Żaden, sir.– Adiutant stracił oddech.– Nie zrzucili żadnych ludzi.Wszyscy wylądowali.Wylądowali?Przez ułamek sekundy w długiej sali narad panowała zupełna cisza.–Chcesz mi powiedzieć… – wrzasnął Colmain – że dwieście statków pierwszej klasy wylądowało na Zombri?!–Tak, sir – głos adiutanta przeszedł prawie w pisk.– Wypierają nasze oddziały i okopują się…Nie miał okazji dokończyć.Colmain odwrócił się błyskawicznie do swoich oficerów operacyjnych i dowódców patroli.–Psiakrew! – zawył.– Wywiad!–Sir? – odezwał się freilandzki oficer siedzący w połowie długości stołu.–Co to ma znaczyć?–Sir… – wyjąkał oficer.– Nie wiem, jak to się stało.Ostatnie raporty z Harmonii sprzed trzech dni…–Do diabła z ostatnimi raportami.Chcę mieć w ciągu pięciu godzin wszystkie statki i wszystkich ludzi, których możemy wysłać w przestrzeń! Chcę, żeby wszystkie statki patrolowe dowolnej klasy ze wszystkimi ludźmi, jakich zdołamy zebrać, znalazły się w okolicy Zombri za dziesięć godzin.Ruszać się!Sztab Generalny Exotików wziął się do działania.Tylko klasie sił zbrojnych, którymi dowodził Colmain, należało zawdzięczać wykonanie takich rozkazów w ciągu zaledwie dziesięciu godzin.Fakt, że czterysta statków wszystkich klas z kompletem załóg i oddziałów szturmowych stawiło się w wyznaczonym miejscu, zakrawał na mały cud.Colmain i jego dowódcy patrzyli na księżyc przesuwający się w Oku Kontrolnym na pokładzie statku flagowego.106Jeszcze trzy godziny temu napływały meldunki o walkach toczących się na dole.Obecna cisza wymownie świadczyła o pokonaniu wojsk Colmaina.Ponadto obserwatorzy donosili o kolejnych stu pięćdziesięciu nowo wywierconych w skorupie księżyca otworach, oprócz tych, które wykonały wcześniej oddziały Exoti-ków.–Są w nich – powiedział Colmain – statki i ludzie.Teraz kiedy minął pierwszy szok, był znowu opanowanym i zdolnym dowódcą.Znalazł nawet czas, by zanotować sobie w pamięci, że musi spotkać się z tym Dorsajem, Graeme’em.Stanowisko najwyższego dowódcy zawsze było łakomym kąskiem dla błyskotliwego młodzieńca, ale z czasem przekona się, że Zjednoczona Rada Kościołów to trudny pracodawca… a ujemne strony pozostawania podkomendnym samego Colmaina mogłaby zrekompensować wysokość poborów, jakie Exotikowie zawsze byli gotowi płacić.Jeśli chodzi o obecną sytuację, Colmain nie widział powodu do strachu, lecz jedynie do pośpiechu.Stało się już oczywiste, że Graeme postawił wszystko na jedno śmiałe posunięcie.Liczył na zaskoczenie, dzięki któremu mógłby wylądować na księżycu i umocnić się na tyle, by koszty usunięcia go stamtąd były zbyt wysokie… zanim dotarłyby posiłki.Pomylił się jednak – ale Colmain w pełni go docenił, pomimo tego jednego DlCCm – Z16 ODJ.lCZ3.1clC czas, jaki zabierze Colmainowi zgromadzenie wszystkich sił odwetowych.I nawet ten błąd był wybaczamy.Na wszystkich znanych światach nie istniało inne wojsko, które mogłoby się przygotować do walki w czasie trzykrotnie krótszym niż normalnie.–Ruszamy – powiedział Colmain.– Wszyscy… Rozstrzygniemy to przez walkę tam na dole.– Rozejrzał się po oficerach.– Jakieś komentarze?–Sir – odezwał się dowódca Niebieskiego Patrolu – nie moglibyśmy poczekać tu na nich?–Chyba nie myśli pan tego poważnie – powiedział Colmain dobrodusznie.– Nie przylatywaliby do naszego systemu i nie okopywali się, nie będąc w pełni przygotowani do pozostania tu tak długo, żeby utworzyć wysuniętą placówkę, której nie zdołamy odbić.– Potrząsnął głową.– Czas działać teraz, panowie, zanim infekcja rozprzestrzeni się.Wszystkie statki wylądują… – nawet te, na których nie ma oddziałów desantowych.Będziemy walczyli z nimi jak z wojskami lądowymi.Oficerowie zasalutowali i wyszli, żeby wykonać rozkazy.Flota Exotików spadła na Zombri jak szarańcza na sad.Colmain, przemierzając dużymi krokami sterownię statku flagowego, uśmiechał się coraz szerzej, w miarę jak napływały meldunki o oczyszczaniu umocnień z freilandzkich wojsk107oraz szybkim poddawaniu się statków ukrytych w głębokich szybach, wykopanych w tym celu sprzętem górniczym.Oddziały najeźdźców padały jak ołowiane żołnierzyki, a opinia Colmaina o ich dowódcy – która skoczyła w górę na pierwszą wiadomość o ataku – zaczęła zdecydowanie zmieniać się na gorszą.Co innego jest zagrać śmiało, a co innego zagrać głupio.Sądząc po morale i wyszkoleniu wojsk Zaprzyjaźnionych, szansę powodzenia niespodziewanego ataku i tak były niewielkie.Ten Graeme powinien był trochę więcej czasu poświęcić na szkolenie swoich żołnierzy, a mniej na wymyślanie dramatycznych akcji.Tego – pomyślał Colmain – można się było spodziewać po młodym dowódcy obejmującym po raz pierwszy w życiu najwyższe stanowisko.Już odczuwał przyjemne ciepło na myśl o spodziewanym zwycięstwie, kiedy nagle wszystko brutalnie legło w gruzach.Z głośnika dobiegł świst, a potem głosy dwóch oficerów mówiących jednocześnie:–Sir, nie zidentyfikowane wezwanie od…–Sir, statki nad nami…Colmain, który w Oku Kontrolnym obserwował powierzchnię Zombri, uderzył gwałtownie w klawisze.Obraz zawirował, po czym znieruchomiał nagle, przedstawiając w pełnym powiększeniu statek pierwszej klasy z łatwym do rozpoznania oznakowaniem Zaprzyjaźnionych.Nie dowierzając własnym oczom, Colmain zwiększył zasięg i w jednej chwili zobaczył ponad dwadzieścia podobnych statków na orbicie wokół Zombri, i to tylko w ograniczonym polu widzenia Oka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •