[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko raz pracowała z profesorem Sloane'em, ale znała go jakowykładowcę z Quantico.Po zajęciach z zachowańprzestępczych miała ćwiczenia z analizy kryminalistycznejdokumentów.Cunningham często zwracał się do Sloane'a okonsultacje, gdy dokumenty stanowiły część materiałówdowodowych.Nie zdziwiła się, że Tully i Ganza nie naciskaliprofesora, kiedy usłyszeli jego wstępną ocenę.Tully i Sloane nie przepadali za sobą.Wystarczyło, że znalezlisię w tym samym pomieszczeniu, a już napięcie rosło.Miałanadzieję, że wyciągnie od Sloane'a informacje, których niezdołał wydobyć od niego Tully.Drzwi wejściowe starego budynku szkoły medycznej stałyotworem, chociaż w holu nikogo nie było.Maggie wsiadła dowindy i zjechała na dół, a gdy tylko wysiadła, usłyszała w końcukorytarza coś jakby skrzek małp.Wszystkie drzwi otwierało się tam kartą magnetyczną.Kilkaoznaczeń wskazywało, że większość z tych pomieszczeń na doleto laboratoria.Na jednych drzwiach widniał napis:Kwarantanna.Maggie szukała gabinetu Sloane'a.Nie znajdując go, ruszyła wprzeciwnym kierunku, nie zwracając uwagi na hałasy małp. Gdy zadzwoniła jej komórka, wyjęła ją z kieszeni.- Maggie 0'Dell.- To Sloane  rzucił Tully zadyszanym głosem.- Właśnie goszukam.- Nie, nie rozumiesz.Tylko tyle usłyszała, zanim otrzymała cios w tył głowy. ROZDZIAA79Tully nie mógł pojąć, jak to się stało, że wcześniej na to niewpadł.Pruł autostradą 20, zjechawszy z I-95.Nigdy nie dotrze do tegopieprzonego Charlottesville.Komórka Mag-gie przełączała gona pocztę głosową.Czy Sloane już coś jej zrobił?Teraz, oczywiście, wszystko trzyma się kupy.Pamiętał, jak George Sloane spytał go, gdzie był, kiedydostarczono pudełko z pączkami.Sloane powiedział wtedy:  Jeśli dobrze pamiętam, nie potrafiszsię oprzeć pączkom z czekoladą".Czekoladowe pączki były jedyną obsesją Tully'ego.Przeżywałróżne fascynacje: czekoladowe markizy z masą waniliową,cukierki z lukrecją, a kiedyś żelki, ale czekoladowym pączkombył wierny od zawsze.To jednak okazało się za mało, byskierować go na właściwy trop.Sloane powiedział też:  Więcterroryści umieszczają teraz listy z pogróżkami na dnie pudełkaz pączkami"?Skąd wiedział, że list był na dnie pudełka? Tylko Cuniningham,Maggie, Ganza i Tully mieli taką wiedzę.Nikt by nie pomyślał,że właśnie tam ukryto list.Sloane to wiedział, ponieważ sam gotam schował.A dlaczego Caroline i jej narzeczony stali się celem Sloane'a,jeśli nie dlatego, że to była jego ukochana, z którą wciążutrzymywał kontakt, i to jeszcze w lipcu tego roku.Jego dawnaukochana.Indy, czyli George Sloane, wpadł w szał, kiedy zapierwszym razem nie wybrała jego.Z tego powodu wyrzuconogo nawet z FBI przed zakończeniem szkolenia.Zostałspecjalistą od kryminalistycznej analizy dokumentów, pracowałdla FBI, ale zawsze na zewnątrz, zawsze na marginesie.Brałudział we wszystkich głośnych śledztwach, ale nigdy nie zostałdoceniony jak należy.George Sloane zawsze chciał byćagentem, a nie profesorem. Ile jeszcze przesyłek wysłał?A na dodatek teraz jest z nim Maggie.I nie odbiera telefonu.Może Tully się myli.Może nic jej nie grozi.Może po prostu niema tam zasięgu.Może nie ma powodu dopaniki.Powtarzał to sobie, dociskając gaz do dechy. ROZDZIAA80Uniwersytet stanu WirginiaW głowie Maggie huczało.Oprzytomniała, słysząc dzwiękprzypominający zgrzyt paznokci przesuwających się po tablicy.Zamrugała powiekami, widziała jak przez mgłę.Coś zielonegomignęło jej przed oczami.Powietrze cuchnęło czymś zjełczałym, przepoconym futrem,zwierzęcymi odchodami.Rozpoznała piski i skrzeki, które słyszała wcześniej.Tyle żeteraz nie rozlegały się w końcu korytarza, lecz gdzieś blisko.Otworzyła oczy i próbowała się skupić.Potem nagleotrzezwiała.Ujrzała utkwione w niej paciorki oczu.Zielone futro kłębiło sięi przemykało.Między metalowymi prętami wystawały ostrepazury.Znajdowała się w środku małego pomieszczenia, gdzieprzy dwóch ścianach stały klatki z wrzeszczącymi małpami.Chciała się wyprostować i upadła.Jej nadgarstek byłprzywiązany plastikową taśmą do stolika.Szarpnęła ręką, lecztaśma tylko mocniej werżnęła się w skórę, a ruch wywołałgłośniejszy wrzask małp, które teraz waliły jak oszalałe w klatkii wyciągały na zewnątrz łapy.Maggie starała się opanować, siedzieć cicho.Zupełnie się nie ruszać.Wolną ręką dotknęła kieszeni żakietu i nie zdziwiła się nawet,że jej telefon komórkowy zniknął.Podobnie jak smith wesson.Rozejrzała się za czymś, czym mogłaby przeciąć taśmę, ale niewidziała tam nic prócz klatek.Grudki jedzenia i małpieodchody walały się po całej podłodze, leżały nawet pod nią.Uniosła się lekko.Nie mogła się zupełnie wyprostować, mającrękę przywiązaną do stołu.Raz jeszcze zlustrowała pomieszczenie.Tym razem jej uwagęzwróciły dwie klatki w rogu ściany i ogarnął ją chłód.Ichdrzwiczki były otwarte.W tej samej chwili dojrzała jakiś ruchJakby trzepnięcie długiego zielonego ogona, za stołem przy drzwiach.Instynktownie chwyciła za kaburę, zanim przypomniała sobie,że jest pusta.Potem kątem oka dostrzegła drugą kulę zielonego futra.Małpasiedziała wysoko na jednej z klatek i patrzyła na nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •