[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczy zabłysły mu rozbawieniem.- A więc, na przekór, posta-nowiłaś upodobnić się do dziewczyny, która właśnie skończyła sprzątać piwni-cę.Dobrze cię zrozumiałem?Jamie uprzejmie skinęła głową.- I myślisz, że te opinie są nieprawdziwe? Znów skinęła głową.- Może to cię przekona - mruknął pod nosem, sięgając po telefon.Nacisnąłguzik rozmówcy, a potem jedno z czerwonych, migających światełek.- Dzieńdobry, tu KZZZ - powiedział, nie odrywając oczu od Jamie.- Słucham panią?- Chodzi mi o panią Jamie Erickson - dał się słyszeć kobiecy głos.- Uwa-żam, że była wspaniała! Zwykle oglądam kanał czwarty, ale gdy dziś włączy-łam trójkę, prezenterka wiadomości wyglądała tak interesująco, że chwilę po-patrzyłam, i doszłam do wniosku, że ona jest cudowna! Proszę jej to powtó-rzyć.- Zrobię to z przyjemnością - odparł Stone, odkładając słuchawkę.- To mógł być przypadek - upierała się, patrząc na niego bezradnie.- Tak myślisz? - Znów wziął słuchawkę.- KZZZ, słucham?- Bardzo podobała mi się poranna prezenterka - zatrzeszczał w telefoniemęski głos.- Wykazała odwagę, pokazując się na antenie w zwyczajnym stro-ju.Naprawdę przekonała widownię, że sprawy, o których mówi, są ważniejszeod jej wyglądu.SR - Dziękuję za cenne uwagi.- Odkładając słuchawkę, Stone patrzył uważniena Jamie.- Nadal sądzisz, że to fałszerstwo? Możemy odebrać jeszcze kilkatelefonów.- Och, nie trzeba! - powiedziała płaczliwie.- Pociesz się, że są także przyjemne strony sławy - powiedział miękko, po-ruszony zbolałą nutą w jej głosie.- Prócz pensji i dodatku reprezentacyjnego,będziesz zapraszana na wielkie przyjęcia.Na przykład dziś wieczór mamy za-rezerwowany stolik na Balu Artystów.Będzie tam wielu potencjalnych rekla-mo-dawców, musimy wykorzystać szansę.- Nienawidzę wielkich przyjęć - zaprotestowała z ożywieniem.Bal Arty-stów był towarzyskim wydarzeniem sezonu.Goście przybywali z pięciu okrę-gów do ogromnej, starej posiadłości potentata naftowego, który podarował jąFundacji na Rzecz Kultury Fairfield.- Nie musimy zostawać tam zbyt długo - wtrącił pocieszająco Stone.- Po-każemy się, zjemy kolację, a potem możemy wyjść.- My?! - Jamie rzuciła mu zdziwione spojrzenie.- Milton prosił, bym cię zabrał.Przyjadę po ciebie o siódmej.- Ale ja nie chcę.- Przykro mi, Jamie, ale to twój obowiązek służbowy.- Nie mam się w co ubrać!Stone zachował obojętny wyraz twarzy.- Biorąc pod uwagę reakcję na twój poranny strój, nie ma to wielkiegoznaczenia.Być może zaniedbany wygląd powinien stać się twoim znakiemfirmowym.- Naprawdę chcesz, bym pokazała się na Balu Artystów tak ubrana? -Spojrzała na swój wyciągnięty podkoszulek.Stone wzruszył ramionami, starając się nie zdradzić, że w głębi ducha liczyłna jej przekorę.SR - Wygląd Kopciuszka może okazać się świetnym sposobem reklamy po-rannych wiadomości - brnął dalej.Podniosła rękę i zaczęła rozcierać kark pod włosami.Miejsce stworzone do pocałunku, pomyślał.Ogarnęła go przemożna chęćpochylenia się i dotknięcia tego miejsca ustami.Cofnął się o krok.Co on wyprawia? Wyznawał zasadę, by nie pchać siętam, gdzie go nie proszą.Jamie go przecież nie chciała.Już raz go zostawiła.Na co liczył?Popełnił błąd, że wrócił.Wszystko między nimi było skończone.Powiniensię z tym pogodzić i żyć dalej.Przemaszerował przez pokój i otworzył drzwi.- Do zobaczenia o siódmej - rzucił nonszalanckim tonem, gdy sztywnowyprostowana wychodziła z gabinetu.Gdyby tylko mógł z równą łatwością przestać o niej myśleć.SR ROZDZIAA PITYW powietrzu unosił się zapach wieczoru, gdy Stone zatrzymał białego dżipaprzed budynkiem z czerwonej cegły na obrzeżach starej części Fairfield.Chwi-lę przyglądał się domowi przez szybę samochodu; zauważył wysoki, spadzistydach, łukowate wejście i długą, murowaną werandę.Dom był nieduży, ale miałcharakter.Podobnie jak Jamie.Trzaśniecie drzwi odbiło się echem w przedwieczornej ciszy.Przemierzyłtrawnik i wszedł na stopnie werandy.- A to historia! - dał się słyszeć znajomy głos.- Wyglądasz bosko w tymsmokingu!Spojrzał w bok i zobaczył Flossie kołyszącą się na huśtawce, zawieszonejna końcu werandy.- Ty też wyglądasz uroczo - odparł z galanterią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •