[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie warto",wreszcie powoli zaczÄ…Å‚em wygrzebywać siÄ™ z tej apatii.Tym razemzamiast naÅ›ladować odosobnienie Jade, zaprzyjazniÅ‚em siÄ™ z jejprzyjaciółmi: współlokatorzy, znajomi ze studiów, sklepikarze,profesorowie, prawie każdy, kogo znaÅ‚a, staÅ‚ siÄ™ również częściÄ…mojego życia.Chociaż nigdy o tym wprost nie mówiÅ‚a, wiedziaÅ‚em, że pragnie,abym znalazÅ‚ sobie miejsce w Å›wiecie, który dzieli ze swoimiprzyjaciółmi.UżyÅ‚a zwrotu  wzorce neurotyczne", tÅ‚umaczÄ…c mi,czego chce uniknąć, samotność zaÅ› stanowiÅ‚a główny wzorzecneurotyczny, którego musieliÅ›my siÄ™ wystrzegać.Jade zdawaÅ‚a sobieoczywiÅ›cie sprawÄ™ z tego, że byÅ‚bym najszczęśliwszy, gdybym mógÅ‚oglÄ…dać tylko jÄ…, każdÄ… wolnÄ… chwilÄ™ spÄ™dzajÄ…c na strychu, w łóżku, wjej ramionach, caÅ‚kiem odciÄ™ty od Å›wiata; wizja ta byÅ‚a na tyle kuszÄ…ca,że Jade baÅ‚a siÄ™, iż może jej ulec. ChcÄ™ być z tobÄ…, ale nie tak jakdawniej.ChcÄ™ być z tobÄ… inaczej, co nie znaczy, że mniej".CzymogÅ‚em oponować? CzuÅ‚bym siÄ™ tak, jakbym narzekaÅ‚ na ciasnotÄ™naszego pokoju czy twardość materaca.Nie miaÅ‚em serca wykłócać siÄ™o drobiazgi, najważniejsze byÅ‚o to, że jesteÅ›my razem.Niekiedy,widzÄ…c zachowanie nowej Jade, czuÅ‚em strach - ale nawet w Raju niesposób jest caÅ‚kiem zapomnieć, że lubi siÄ™ nieco silniejszy wiatr i żenie znosi siÄ™ widoku wistarii.Nie marzyÅ‚em o tym, żeby zaprzyjaznić siÄ™ ze znajomymi Jade.KiedyrozmyÅ›laÅ‚em o naszym wspólnym życiu, nie przyszÅ‚o mi do gÅ‚owyzapeÅ‚niać go ludzmi.WyobrażaÅ‚em sobie, że ten uÅ‚amek wiecznoÅ›ci, który nam przypadÅ‚ w udziale,przeżyjemy w podobnych, lecz nieco surowszych warunkach, jakie naFlorydzie miaÅ‚ mój dziadek: wystarczyÅ‚by mi pokój z oknem, łóżko,lodówka i regaÅ‚ z książkami.Kiedy jednak zrozumiaÅ‚em, że kontakt zprzyjaciółmi Jade stanowi nieodzowny warunek naszego bycia razem,z zaskakujÄ…cym entuzjazmem zaczÄ…Å‚em na nowo uczestniczyć w życiutowarzyskim.Mój zapaÅ‚ oraz Å‚atwość, z jakÄ… rodziÅ‚o siÄ™ we mnieuczucie sympatii do caÅ‚kiem obcych osób, byÅ‚y aż chorobliwe.Pewnego dnia Jade zaprowadziÅ‚a mnie do starego profesoraAsbury'ego, który leżaÅ‚ unieruchomiony prawie od roku, kiedy tograjÄ…c w tenisa na Å›liskim od rosy, nÄ™dznym korcie za domem, nad-werężyÅ‚ sobie krÄ™gosÅ‚up; po dziesiÄ™ciu minutach mówiÅ‚em doprofesora po imieniu - Carlyle, po pierwszym kieliszku zdrobniale -Corky.Asbury, siwy, chudy, elegancki pan, u wszystkich cieszyÅ‚ siÄ™tak ogromnÄ… sympatiÄ…, że nawet ci studenci, którzy nigdy niewykazywali zainteresowania muzykÄ…, uczestniczyli w jego zajÄ™ciach.Przekornie pragnÄ…Å‚em siÄ™ oprzeć wdziÄ™kom profesora, ale gdywyszliÅ›my z jego maÅ‚ej chatki, Å›cisnÄ…Å‚em Jade za rÄ™kÄ™ i wyznaÅ‚emniemal ze Å‚zami:  Boże, jaki to miÅ‚y czÅ‚owiek"; nie wiem, czy bardziejwzruszyÅ‚ mnie sam Asbury, czy też moja natychmiastowa gotowość dozaprzyjazniania siÄ™.Jade zabraÅ‚a mnie na obiad do swoich przyjaciół, Marcii i Triga.Ichmieszkanie - z krzywÄ… podÅ‚ogÄ… wyÅ‚ożonÄ… linoleum i oknemwychodzÄ…cym na pokryty papÄ… dach oraz obdrapanÄ… Å›cianÄ™ garażu -wyglÄ…daÅ‚o jak kryjówka zamachowców.SiedzieliÅ›my na podÅ‚odze;gdyby Marcia i Trig byli hippisami, daliby nam do podÅ‚ożenia dużepoduchy w hinduskie wzory.ZupeÅ‚nie nie dbali o wygodÄ™ - ani swojÄ…,ani naszÄ….Ale gdy wreszcie wnieÅ›li obiad, byÅ‚ on wspaniaÅ‚y i wyrafinowany w smaku.Ryba z pistacjami.Warzywaprosto z ogródka przyrzÄ…dzone w cieÅ›cie po japoÅ„sku.To, że zadalisobie tyle trudu, żeby przygotować obiad, na który zostaÅ‚emzaproszony, przejęło mnie dogÅ‚Ä™bnie.JadÅ‚em najwolniej, jak mogÅ‚em,patrzÄ…c na nich z sympatiÄ… szklistymi oczami, podczas gdy oniopowiadali, jak chuligani, przypuszczalnie wynajÄ™ci przez miejscowestowarzyszenie sklepikarzy, zmusili ich do zamkniÄ™cia sklepiku zezdrowymi, naturalnymi produktami.W każdÄ… Å›rodÄ™ wieczorem odbywaÅ‚o siÄ™ w Gertrudzie zebranie iodkÄ…d staÅ‚em siÄ™ czÅ‚onkiem zaÅ‚ogi, uczestniczyÅ‚em w nich na równi zinnymi lokatorami; siedzieliÅ›my przy ogromnym stole kuchennym,palÄ…c camele i popijajÄ…c wino Almadén - camele i Almadén stanowiÅ‚ynieodzownÄ… część rytuaÅ‚u.RozmawialiÅ›my o obowiÄ…zkach iwydatkach, ocenialiÅ›my różnych goÅ›ci (ja byÅ‚em na prawachdomownika!) i kiedy przyglÄ…daÅ‚em siÄ™ znajomym twarzom - Jade,Olivera Jonesa, Colleen MacKay, Niny Stemberg, Miriam Key, BorisaHyde'a i Anemony Grommers - czÄ™sto myÅ›laÅ‚em sobie: To jestnajcudowniejsza paczka na Å›wiecie.KochaÅ‚em GertrudÄ™ i jej mie-szkaÅ„ców iÅ›cie patriotycznÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…, zupeÅ‚nie jakbyÅ›my wszyscynależeli do jednej szajki, do wspólnej organizacji rewolucyjnej czy teżbyli wyznawcami tego samego kultu.Prawda byÅ‚a oczywiÅ›cieskromniejsza i bardziej prozaiczna: stanowiliÅ›my po prostu grupÄ™ ludziżyjÄ…cych pod jednym dachem, ale każdy gest przyjazni - ba, nawet nieprzyjazni, lecz serdecznoÅ›ci - rozgrzewaÅ‚ mi serce i pobudzaÅ‚wyobrazniÄ™.W Å›wiecie normalnych dyskusji byÅ‚em jak turysta -umierajÄ…cy turysta - zwiedzajÄ…cy o brzasku EuropÄ™.Wszystko - każdyzachód sÅ‚oÅ„ca, każda wieża i wyboista droga, hol czy kufelmiejscowego piwa - wydawaÅ‚o mi siÄ™ kolosalne, tragiczne i nieporównywalne.DowiedziaÅ‚em siÄ™, że nieco ponad rok temu Jade mieszkaÅ‚a wGertrudzie ze studentem, który nazywaÅ‚ siÄ™ Jon Widman.Jon, górujÄ…cynad innymi wzrostem, anemiczny, Å‚ysy dwudziestolatek, byÅ‚genialnym muzykiem, który graÅ‚ na dwunastu instrumentach ikomponowaÅ‚ muzykÄ™ zarówno bluesowÄ…, jak i na kwartet smyczkowy.DowiedziaÅ‚em siÄ™ również o romansie Jade z profesorem literaturyangielskiej.PoinformowaÅ‚a mnie o tym ze szczyptÄ… zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci jednaze współlokatorek, która rzekomo chciaÅ‚a mi udowodnić, że pójÅ›cie dołóżka z wykÅ‚adowcÄ… należy w Stoughton do tradycji.Jednakże o romansie z Susan Henry dowiedziaÅ‚em siÄ™ od samej Jade.ByÅ‚y miejsca, których unikaliÅ›my, filmy i koncerty, na które niemogliÅ›my chodzić, dlatego że Jade baÅ‚a siÄ™ spotkania z Susan.- Mam za swoje - powiedziaÅ‚a.- Beznadziejna sytuacja.GÅ‚upio towszystko rozegraÅ‚am i nawet nie zadzwoniÅ‚am do niej po powrocie.- Ale myÅ›laÅ‚em, to znaczy z tego, co mówiÅ‚aÅ›, odniosÅ‚em wrażenie, żeto Susan doprowadziÅ‚a do zerwania.- Co za różnica? JeÅ›li Å‚Ä…czy ciÄ™ z kimÅ› zażyÅ‚ość, to w pewnymmomencie wszystko staje siÄ™ wspólne.Pewnego dnia, podczas mojej przerwy obiadowej, przechodziliÅ›myna drugÄ… stronÄ™ Main Street - chcieliÅ›my wstÄ…pić do sklepupapierniczego po notes - kiedy nagle Jade chwyciÅ‚a mnie za ramiÄ™ izawróciÅ‚a poÅ›piesznie, kierujÄ…c siÄ™ do narożnego sklepiku, w którymzapach drewnianych podłóg mieszaÅ‚ siÄ™ z woniÄ… sÅ‚odkiej kukurydzy. - Co siÄ™ staÅ‚o? - spytaÅ‚em, chociaż domyÅ›liÅ‚em siÄ™, o co chodzi.- Susan - odparÅ‚a.- Boże, jakie to idiotyczne.SzÅ‚a po drugiej stronieulicy, a ja po prostu nie miaÅ‚am odwagi spojrzeć jej w oczy.DÅ‚użej taknie mogÄ™.MuszÄ™ do niej zadzwonić.Ukryci w tym sklepiku z mydÅ‚em i powidÅ‚em, czuliÅ›my siÄ™ tak, jakbyczas cofnÄ…Å‚ siÄ™ o kilkadziesiÄ…t lat: staruszki w wyblakÅ‚ych swetrach, zokularami, które na srebrnych Å‚aÅ„cuszkach zwisajÄ… im na piersi; koszez czekoladkami, kruchymi ciastkami oraz poÅ‚upanymi orzechami;dziwna cisza spowodowana brakiem muzyki wypeÅ‚niajÄ…cejnowoczesne sklepy; półki z taniÄ… bieliznÄ… osobistÄ… oraz skarpetkami wkolorze popioÅ‚u; książki do malowania i pistolety na kapiszony.KrążyliÅ›my bez celu miÄ™dzy półkami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •