[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od chwili, gdy usłyszałem tę wiadomość, nie goliłem się, nie brałemprysznica ani nawet się nie przebrałem, jak gdyby te normalne codzienne czynnościoznaczały, że w pełni pogodziłem się z myślą, że ojciec nie żyje.W terminalu i w drodze do domu ogarniał mnie coraz większy gniew, gdy patrzyłemna toczące się wokół mnie życie.Widziałem ludzi jadących samochodami, spacerujących,wchodzących do sklepów i wychodzących z nich, zachowujących się normalnie, ale mnie nicjuż nie wydawało się normalne.Dopiero gdy dotarłem do domu, przypomniałem sobie, że prawie dwa miesiące temuwyłączyłem prąd i gaz.Bez światła dom wydawał się dziwnie osamotniony na ulicy, jakgdyby tam nie bardzo pasował.Jak mój tata, pomyślałem.Lub ja, uświadomiłem sobie.Taświadomość sprawiła, że zdołałem podejść do drzwi.Znalazłem tam wetkniętą w szparę wizytówkę prawnika o nazwisku WilliamBenjamin.Na odwrocie widniała adnotacja, że reprezentuje mojego ojca.Ponieważ telefonbył wyłączony, zadzwoniłem od sąsiadki.Nazajutrz zjawił się u mnie wczesnym rankiem zaktówką w ręku, kompletnie mnie zaskakując.Zaprosiłem go do środka, do ciemnego domu.Usiadł na kanapie.Jego garnitur musiałkosztować więcej od mojego dwumiesięcznego żołdu.Przedstawił się, wyraził mi współ-czucie z powodu mojej straty i pochylił się do przodu.- Jestem tutaj, ponieważ lubiłem pańskiego ojca - oznajmił.- Tak przy okazji chcęzaznaczyć, że nie pobieram żadnej opłaty, ponieważ był jednym z moich pierwszychklientów.Tuż po pańskim przyjściu na świat zgłosił się do mnie z zamiarem sporządzeniatestamentu, a następnie co roku, tego samego dnia, otrzymywałem od niego list polecony zespisem wszystkich monet, które zakupił.Wyjaśniłem mu sprawy podatku spadkowego, toteżdarowywał je panu już od czasu, gdy był pan dzieckiem.Byłem tak zszokowany, że nie mogłem wydobyć z siebie głosu.- W każdym razie sześć tygodni temu napisał do mnie list, w którym poinformowałmnie, że wreszcie wszedł pan w posiadanie monet, i pragnął się upewnić, że wszystko innejest w porządku, toteż po raz ostatni uaktualniłem jego ostatnią wolę.Ponieważ napisał mi, gdzie teraz przebywa, domyśliłem się, że nie jest z nim dobrze, zadzwoniłem więc do niego.Nie mówił wiele, lecz pozwolił mi porozmawiać z dyrektorem.Dyrektor obiecał, że zawiadomi mnie, gdyby pański ojciec zmarł, żebym mógł się zpanem spotkać.Tak więc jestem.Sięgnął do aktówki, szukając w niej czegoś.- Wiem, że nie jest to najlepsza chwila, ponieważ ma pan do załatwienia formalnościpogrzebowe, ale pański ojciec uprzedził mnie, że może pan nie zabawić tutaj długo i powi-nienem zająć się jego sprawami.To były jego słowa, nie moje.Dobrze, proszę bardzo.- Podałmi kopertę, ciężką od papierów.- Jego testament, spis wszystkich monet w kolekcji, łącznie zich wartością i datą zakupu, oraz wszystkie ustalenia co do pogrzebu, który nawiasemmówiąc, jest opłacony z góry.Obiecałem mu, że dopilnuję formalności spadkowych równieżpodczas urzędowego zatwierdzania testamentu, ale tutaj nie przewiduję żadnych problemów,ponieważ majątek nie jest duży, a pan jest jedynym spadkobiercą.I jeśli pan sobie życzy,mogę znalezć kogoś, kto wywiezie rzeczy, których nie zechce pan zatrzymać, jak równieżzająć się sprzedażą domu.Pański ojciec przypuszczał, że może pan nie mieć na to czasu.-Zamknął aktówkę.- Jak już powiedziałem, lubiłem pańskiego tatę.Zwykle trzeba prze-konywać ludzi o ważności takich rzeczy, ale nie jego.Był szalenie metodycznymczłowiekiem.- Tak - skinąłem głową.- To prawda.*Jak wyjaśnił mi prawnik, ojciec zadbał o wszystko.Wybrał rodzaj nabożeństważałobnego, jakie chciał, żeby było odprawione, kazał, by podrzucono mu ubranie, wybrałnawet dla siebie trumnę.Znając go, powinienem pewnie spodziewać się tego, lecz to jedyniespotęgowało moje przekonanie, że nigdy go tak naprawdę nie rozumiałem.Na pogrzebie, w ciepły, dżdżysty sierpniowy dzień, było bardzo niewiele osób.Dwóch dawnych współpracowników, dyrektor domu opieki, prawnik oraz sąsiadka, któraopiekowała się nim podczas mojej nieobecności.Zrobiło mi się straszliwie przykro - serce misię krajało z żalu - że na całym świecie wyłącznie ta garstka osób dostrzegła szlachetnośćmojego ojca.Gdy pastor skończył modlitwy, spytał mnie szeptem, czy chciałbym coś dodać,miałem jednak tak ściśnięte gardło, że nie udało mi się wykrztusić nawet słowa, pokręciłemwięc tylko przecząco głową.*Po powrocie do domu usiadłem niepewnie na brzegu łóżka taty.Deszcz przestał padać i szarawe promienie słońca padały skośnie przez okno.Wszędzie unosiła się woń stęchlizny,lecz na poduszce pozostał jeszcze zapach taty.Obok mnie leżała koperta, którą zostawił miprawnik.Wysypałem na łóżko jej zawartość.Na wierzchu znajdował się testament oraz jakieśinne dokumenty.Pod spodem natomiast oprawiona w ramkę fotografia, którą ojciec usunął zeswojego biurka dawno temu, jedyna istniejąca fotografia nas dwóch.Przysunąłem ją do twarzy i wpatrywałem się w nią, dopóki łzy nie przesłoniły miwidoku.*Pózniej tego samego popołudnia przyjechała moja dziewczyna sprzed wielu lat, Lucy.Gdy stanęła w progu, w pierwszej chwili mnie zamurowało.Zniknęła gdzieś opalona dziew-czyna z mojego buntowniczego okresu.Jej miejsce zajęła kobieta ubrana w ciemny drogispodnium i jedwabną bluzkę.- Przyjmij moje najserdeczniejsze wyrazy współczucia, John - wyszeptała, podchodzącdo mnie.Uściskaliśmy się, przytulając się do siebie mocno, a dotyk jej ciała był dla mnieniczym szklanka chłodnej wody w upalny letni dzień.Pachniała lekko perfumami, którychnazwy nie potrafiłem sobie przypomnieć, lecz ten zapach kojarzył mi się z Paryżem, mimo żenigdy tam nie byłem.- Właśnie przeczytałam nekrolog - powiedziała, odsunąwszy się.- Przepraszam, nieudało mi się zdążyć na pogrzeb.- Nie przejmuj się - odparłem.Uczyniłem zapraszający gest.- Może wejdziesz?Usiadła obok mnie na kanapie, a gdy zauważyłem, że nie nosi ślubnej obrączki,podświadomie poruszyła dłonią.- Nie wyszło nam - wyjaśniła.- Rozwiodłam się w zeszłym roku.- Przykro mi.- Ja również żałuję - odrzekła, biorąc mnie za rękę.- A u ciebie wszystko w porządku?- Tak - skłamałem.- Wszystko.Rozmawialiśmy przez chwilę o dawnych czasach.Odniosła się sceptycznie do mojego stwierdzenia, że to ostatnia rozmowa telefoniczna z niąpopchnęła mnie do zaciągnięcia się do wojska.Zapewniłem ją, że tego właśnie najbardziejpotrzebowałem w tamtym okresie.Opowiedziała o swojej pracy - pomagała projektować iurządzać galerie handlowe w domach towarowych - i spytała, jak było w Iraku.Nabajałem jejo piasku.Roześmiała się i nie indagowała mnie dalej na ten temat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •