[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na zegarek.Za piętnaście siódma.Czas na kąpiel.Zawszeczekał na nią i na jej kojące działanie, ale i obawiał się jej, bo dawała muzbyt wiele czasu na myślenie.Stała się częścią codziennego rytuału,sposobem oczyszczenia nie tylko ciała, lecz także umysłu.Leżał wwodzie i myślał o Pippie.Wspominał różne rzeczy.Pamiętał jej ostatniesłowa: Tak się cieszę, że cię spotkałam".A potem przychodziła pustka bolesna ciemność i świadomość, że wymknęła mu się. Wymknęłasię" takie dziwne, tajemnicze słowo.Nie wymknęła się, odeszła nazawsze.Ale przecież była tak blisko, w jego duszy.Wciąż była z nim,ukryta gdzieś głęboko w jego wnętrzu.Miał jednak wrażenie, że cośzaczyna zagradzać mu dostęp do niej, jakaś niewidzialna bariera, któraparaliżowała zmysły i przeszkadzała we wspominaniu miejsc ichminionej bliskości.Uświadomił sobie, że mówi na głos: Co się ze mną dzieje? Dlaczego cię nie czuję? To znaczy czuję, alenie tak, jak mógłbym czuć.Dokładnie256pamiętam, jak to było: szedłem przez podwórze, słyszałem muzykępłynącą przez otwarte drzwi, wchodziłem do kuchni i widziałem, jak tamstoisz i uśmiechasz się do mnie.Nadal czuję twój zapach i dotyk.Pamiętam, jak cię obejmowałem i całowałem.Jak kochałem się z tobą.Dokładnie pamiętam, jak to było, ale.nie czuję tego.Nie chcę, żeby toodeszło, żeby mi umknęło.Nadal tak bardzo cię pragnę.257Rozdział 27Tego wieczoru po kolacji Tally zadzwoniła do ojca. Jak tam jest? Co robiłaś? Jak się czujesz? Czy on zachowuje sięprzyzwoicie?Tally roześmiała się. Na które pytanie mam najpierw odpowiedzieć? Na wszystkie. Jest świetnie.Pływaliśmy łodzią i wychodziliśmy coś zjeść pozadomem.Wszyscy są bardzo mili, oprócz Hen-ry'ego, który od początkupowiedział do mnie może ze dwa słowa.Alex jest za to prawdziwymdżentelmenem. Tally wróciła pamięcią do wieczoru na plaży i szybkozmieniła temat: A co u ciebie? Co porabiasz? Och, jestem bardzo zajęty! odparł z niezbyt szczerze brzmiącymzapałem. Właśnie skończyłem Wywołując fale. Ojej! Dobra robota! Jesteś zadowolony? Och, chyba tak.Ale odłożyłem to do szuflady i zaczynam następnąpowieść. To świetnie. I doszedłem do wniosku, że potrzebuję jakiegoś miejsca do pisania,więc zacząłem budować szopę. Co? Szopę dla pisarza.Na tym kawałku trawnika przy258zielniku.Podarowałem sobie nowy początek: nowe otoczenie. Czy to działa? Nie wiem, jeszcze się nie przeniosłem.Ale już prawie skończyłem. O kurczę! Tak.O kurczę! A co z Wendy? Jak się sprawuje? Muszę przyznać, że wspaniale.Przeprowadziła się do szopy,jeszcze zanim wstawiłem drzwi.Większość czasu spędza w kartonie,śpiąc na moim starym swetrze. To zabawne. Nie dla mnie.Lubię ten sweter. Nie, mam na myśli to, że nie wiesz, co zbudowałeś. Szopę.Właśnie to zbudowałem Wcale nie.Zbudowałeś dom dla Wendy.Tom roześmiał się. Pewnie tak. Będę musiała nazywać cię Piotrusiem Panem. Wolę raczej po prostu tato".Zapadła chwila milczenia. Tęsknię za tobą powiedziała Tally. Ja też za tobą tęsknię, kochanie. Kiedy przyjedziesz? Wyjadę w sobotę rano, więc powinienem być u ciebie już w porzelunchu.Myślisz, że to będzie pasowało Blane-jak-im-tam? Tak, jestem pewna.Tutaj wszyscy są bardzo wyluzowani. Tallywstała z ogrodowego murku i zajrzała do domu, by sprawdzić, czy nikt jejnie usłyszy. Prawie nie widuję mamy Alexa, bo przez cały czasodwiedza razem z Henrym swoich przyjaciół.To jest akurat plus.Ale roz-mawiałam z jego tatą. Jest miły? Bardzo, chociaż dość dziwny.259 Dlaczego dość dziwny? Och, nic takiego.Powiem ci pózniej.A co u Maisie?Opowiedział jej o ogrodzie pełnym gigantycznych pokrzyw i jaskrów,a potem rozbawił opisem dziwacznego kostiumu Maisie. A są jakieś wieści w sprawie restauracji? Cóż, kilka. Mów. Peter rzucił Rachel. Cholera! Taiły! Przepraszam.Chciałam powiedzieć ,jejku". Tak lepiej stwierdził Tom i zdał córce relację z wydarzeńostatnich kilku dni. No i gdzie on teraz mieszka? Co zamierza robić? Czy jest jakaśinna kobieta? Jak myślisz? I kto teraz zadaje tyle pytań? Odpowiadam po kolei: nadrestauracją, nie wiem, nie sądzę. Rozmawiałeś z Janie? Wpadła tylko na chwilę.Pracuje i nie jestem pewien, gdzie terazjest. Przecież możesz zadzwonić do niej na komórkę. Och, byłem trochę zajęty, a poza tym nie chcę jej przeszkadzać.Tally była zaintrygowana.W głosie ojca było coś dziwnego, ale niepotrafiła tego sprecyzować.Nie był może największym plotkarzem naświecie, ale myślała, że powie jej coś więcej na temat Janie.Chyba jednakrzeczywiście był zajęty tą swoją szopą, i w ogóle.Postanowiła pominąćten temat. No dobrze.Ale nie mogę się doczekać, kiedy cię zobaczę. Ja też, skarbie.Cudownie słyszeć twój głos. A zatem do zobaczenia w sobotę. To zależy od ciebie i od woli Boga.260 Nie mów tak. Przepraszam.Do zobaczenia w sobotę. Kocham cię. Ja też cię kocham, Tal.I powiedz temu Alexowi Blane--coś-tam,żeby się tobą opiekował, bo inaczej wypruję mu flaki. Cieszę się, że to cię obchodzi. Do zobaczenia wkrótce. Cześć.Tally nacisnęła czerwony guzik na swojej komórce i włożyła ją dokieszeni szortów.Podciągnęła kolana pod brodę i spojrzała na wodę.Niepowiedziała ojcu, że zamierza wrócić z nim w sobotę do domu.Może wten sposób zostawiała sobie otwartą furtkę.Z południowego zachodunapływały ogromne szare chmury.Będzie padać, zanim przyjdzie czas,by położyć się do łóżka.Tom patrzył na Janie.Opierała się o bramę i uśmiechała.Jej lśniąceciemne włosy muskały opalone ramiona.Wyciągnął rękę, żeby ichdotknąć, i wtedy się obudził bez tchu, zlany potem.Oparł się o brzegłóżka, z trudem łapiąc powietrze, i spojrzał na zegarek stojący na nocnymstoliku.Trzecia nad ranem.Opadł na poduszkę.Ten sen był taki realny.Był zły na siebie, że nie ma odwagi przyznać się do uczuć, które żywi dlaJanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]