[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZarównoTom, jak i Janie poczuli się bardziej zrelaksowani i odprężeni i od czasu doczasu rzucali sobie porozumiewawcze spojrzenia.Tymczasem Tally podawaławędzonego łososia, makaron z bekonem i ziołami, a na koniec maliny ześmietaną.W pewnej chwili Tom położył rękę na dłoni Janie i uśmiechnął się doniej.Odwzajemniła uśmiech, a potem cofnęła rękę, gdyż Tally właśnie zaczęłapodawać kawę. Cóż, muszę powiedzieć, panienko, że była to najlepsza kolacja, jakąjadłam od wieków  oświadczyła Janie. Cieszysz się, że przyjechałaś?  zapytał Tom. Bardzo.Może przywiązywał do tego zbyt wielką wagę, ale wydawało mu się, żepowiedziała to z większym uczuciem, niż oczekiwał. Co teraz porabiasz?  zapytał, gdy pili kawę. To i owo.Teraz jest mały zastój.A jak twoje pisanie? Od kiedy mam tę moją szopę, idzie mi naprawdę niezle.Tally wstała od stołu. Za chwilę wrócę.Idę tylko na górę.Tom odczekał, aż córka znajdzie się poza zasięgiem słuchu, a potemzapytał łagodnie: A jak naprawdę się czujesz? Dość kiepsko. Ja też. Pomyślałem, że możesz być zdenerwowana.Chodzi o moją reakcję.Niebyłem zbyt zachęcający, prawda? Nie. Janie uśmiechnęła się smutno. Ale to przecież wyłącznie mojawina. Byłaś uczciwa, to wszystko. To właśnie mój problem. Tom zawahał się. Chciałem powiedzieć.Cóż, nie chcę, żebyś myślała, że ja nie czuję. cóż. W porządku.Naprawdę.Czy myślisz, że twoja córka. Nie jestem pewien.Usłyszeli kroki Tally na schodach, i odwrócili się, gdy wchodziła dokuchni.Trzymała ręce za plecami. Mam coś dla ciebie  powiedziała do ojca. Co to takiego? Obiecaj, że się nie zdenerwujesz. A dlaczego miałbym się zdenerwować? No bo mógłbyś.Ale pomyślałam, że chciałbyś to mieć. Co? To.Tally wyciągnęła rękę zza pleców i podała mu fotografię.PrzedstawiałaToma i Pippę, którzy leżeli obok siebie na leżakach.Mieli zamknięte oczy itrzymali się za ręce.***Tally poszła spać o jedenastej, zostawiając Toma i Janie po przeciwnychstronach stołu. Cholera  zaklęła Janie. Cholera, cholera, cholera!  Tom oparł sięwygodniej na krześle. Ale strzał. Właśnie.Myślisz, że to był strzał ostrzegawczy? Tamta fotografia?  Janie kiwnęła głową. Nie, w żadnym wypadku.To nie w stylu Tally.Nagle przypomniałasobie, że odebrała zdjęcia, wiedziała, że chciałbym je zobaczyć, i zadziałała podwpływem impulsu. Nic więcej? Nic.Cokolwiek by można o niej powiedzieć, na pewno nie jestwyrachowana, nie w taki sposób.I nie jest również okrutna. Też tak sądzę.  Są dwa sposoby rozwiązania tej sytuacji. To o jeden więcej, niż ja widzę  mruknęła Janie i wypiła łyk wina. Albo cofniemy się tam, gdzie byliśmy przedtem, i spróbujemy od nowawspinać się po tej drabinie, albo zaciśniemy zęby i zaczniemy od tego miejsca, wktórym jesteśmy teraz.Janie opróżniła kieliszek. To znaczy.? Nie potrafię czynić cudów, ale nie chcę cię stracić. Nie stracisz mnie.Zawsze będziemy przyjaciółmi. Myślałem o czymś więcej niż przyjazń. Nie.Wolałabym, żebyś nie mówił takich rzeczy po kilku kieliszkach, arano żałował, że je powiedziałeś.Tom wskazał na swój kieliszek.Był pełen.Potem uniósł szklankę z wodą. Chciałem zachować trzezwość umysłu. Janie przesunęła dłonią powłosach. Co mi próbujesz powiedzieć, Tom? Proszę cię, bądz cholernie ostrożny,kiedy będziesz odpowiadał. Usiłuję powiedzieć ci wiele rzeczy, ale może nie we właściwej kolejności.Janie utkwiła w nim spojrzenie.W jej oczach czaił się strach. Człowiek, który przechodzi przez to, co ja, zbyt wiele myśli.Bywają dni,kiedy oddałabyś wszystko tylko za to, by przestać myśleć.Twój umysł krążybezustannie wokół tych samych spraw i kończysz w rezultacie w tym samymmiejscu, w którym zaczęłaś.Ale nie możesz przestać.To coś w rodzaju rytuału,przez który musisz przejść  jak chodzenie do kościoła i odmawianie milionaZdrowaś Mario w akcie pokuty.Nie ma w tym absolutnie żadnego sensu, robiszto jednak, ponieważ wiesz, że musisz, nawet jeśli to niczego nie rozwiąże.Janie słuchała z uwagą, niepewna, dokąd zmierza Tom. Kiedy pojawi się najmniejsze światełko nadziei, jest jeszcze gorzej, bowtedy mówisz sobie, że tracisz grunt i swoją stanowczość.To, co robisz, żebyjakoś to wszystko przetrwać, nagle staje się twoim sposobem na życie.Trzymaszsię tego tak mocno i tak długo, że pózniej nie widzisz żadnej innej drogi.Smutek jest twoim jedynym zródłem ukojenia. Tom zamilkł na chwilę. Czy to masens, czy brzmi od rzeczy? Mów dalej  powiedziała Janie. Kiedy cierpienie zniknie, może być jeszcze gorzej, bo przynajmniej onojest czymś stałym w twoim życiu.A już nigdy więcej nie potrafisz uwierzyć, żemożesz kiedyś być znowu szczęśliwy. To nieprawda. Teraz o tym wiem, ale zrozumienie tego zajęło mi wiele czasu i niejestem pewien, czy kiedyś nie nastąpi nawrót. Nie będziesz mieć nawrotów pod warunkiem, że osoba, która da ciszczęście, nigdy cię nie zawiedzie. Tak, a co z innymi sprawami? Na przykład czynniki zewnętrzne. Masz na myśli śmierć? Tak. Na to nie możesz nic poradzić, Tom.To ryzyko, które musisz podjąć. Wiem.Już je podjąłem. I nie chcesz zrobić tego jeszcze raz? Byłbym szalony, gdybym się na to zdecydował. Więc? Czy mogę przyznać się do szaleństwa? Co masz na myśli? Chyba pytam cię, jak poważnie to traktujesz. Janie spojrzała na niegoi przez kilka chwil siedziała w milczeniu.A potem odezwała się bardzo cichym,spokojnym głosem: Nigdy w życiu nie traktowałam niczego bardziej poważnie.Tom westchnął. Czy to nie jest odrobinę przerażające? Jestem przerażona jak cholera. Ja też. Ale wydawałeś się taki zaskoczony.gdy ci powiedziałam. Bo byłem.I za bardzo się bałem, by się do tego przyznać. Janie oparła się o krzesło. Cóż.noc nam się już zrobiła. Myślisz, że mógłbym wypić teraz kieliszek wina? Pod warunkiem, że ja dostanę brandy.Zobacz!  Janie podniosła rękę.Jej dłoń się trzęsła. Chodz do mnie  powiedział Tom i wyciągnął ramiona.Janie podniosła się i podeszła do niego. To takie głupie. Co?Ujęła jego prawą dłoń i położyła na swojej lewej piersi.Przez białe płótnojej bluzki poczuł gwałtowne uderzenia serca.Czuł również miękkie ciepło jejpiersi i pochylił się, by ją pocałować.Kiedy oderwał się od jej ust, zobaczył, żema oczy błyszczące od łez. Myślę, że teraz rozumiem  szepnęła. Mim.?  mruknął, głaszcząc jej włosy. Pamiętasz, jak powiedziałeś, że szczęście może być przerażające? Myślę,że rozumiem, co miałeś na myśli.***Pocałowali się w kuchni na dobranoc i Janie spędziła noc w osobnympokoju.%7ładne z nich nie spało.Oboje leżeli, gapiąc się w sufit, rozdzieleniścianą.Tom mógł myśleć tylko o tym, jak przekazać tę wiadomość Tally.Janiemogła myśleć tylko o tym, jak Tom przekaże tę wiadomość Tally.***Przed siódmą oboje byli już na dole.Tally nie dawała na razie znakużycia.Tom właśnie robił kawę, gdy usłyszał, że Janie schodzi do kuchni.Obejrzał się z niepokojem: może będzie zmartwiona, bo zmieniła zdanie albodoszła do wniosku, że to dzieje się zbyt szybko?Janie również wyglądała na zaniepokojoną.Obawiał się najgorszego. Wszystko w porządku?  Tak.A u ciebie? Naprawdę w porządku?  Uśmiechnęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •