[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzieś głęboko Jean-Luc poczuł, że jego serceodpowiada.Czy tak właśnie czuje się ojciec? Mon Dieu, nigdy nie przypuszczał, żeprzytrafi mu się coś takiego.To było.przedziwne.Zawsze myślał, że rodzicielstwo sprowadza się do ochrony i wypełniania obowiązku.Niespodziewał się równie silnej fali.czułości.Nie był pewien, czy mu się to podoba.Czuł sięprzez to tak cholernie bezbronny.Gdyby coś złego spotkało tę małą, jak mógłby dalej żyć?- Wszystko będzie dobrze.- Otarł kciukiem jej łzy, mając nadzieję, że zabrzmiało toprzekonująco.Wyprostował się i poprowadził ją przez tłum.- Mama! - Bethany wyrwała się i pobiegła w lewo.Zielony niedzwiadek wypadł jej zkieszeni na ulicę.Heather stała kilkanaście metrów dalej, rozmawiając z szeryfem.Odwróciła się, słysząc głos córeczki, pochyliła i otworzyła ramiona.- Mamo, czy moim zabawkom nic się nie stało? - Bethany skoczyła w jej objęcia.Heatherwyprostowała się, trzymając córkę w ramionach.- Są całe i zdrowe, kochanie.Ogień nie dotarł do twojego pokoju.Spotkała spojrzenie Jean-Luca i uciekła wzrokiem.Skrzywił się, widząc ból w jej oczach.Podniósł małego misia ipodszedł do nich.- Tak mi przykro.- Dlaczego? - Billy obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem.- Czyżby miał pan z tym cośwspólnego?- Oczywiście, że nie - wpadła mu w słowo Heather.- Był z nami na kiermaszu.- Mógł komuś zapłacić - mruknął Billy.- Ma jakieś ukryte zamiary, mówię ci.- Ja swoje ukryte zamiary mam tutaj - warknęła Fidelia, przyciskając torebkę do piersi.- Jak bardzo ucierpiał dom? - Jean-Luc wręczył niani zielonego misia.- Miałyśmy szczęście.- Heather postawiła córeczkę na jezdni.- Straciłyśmy tylko kuchnię.Tato powiększył ją, kiedy byłam mała, więc z tyłu wystawała przybudówka.W większościspłonęła, ale główna część domu jest nienaruszona.- Dobrze, że masz takich wścibskich sąsiadów.- Billy wskazał dom po prawej.- Thelmazauważyła obcego czającego się na tyłach posesji Heather.Akurat dzwoniła pod 911,kiedy pojawił się ogień.80 Jean-Luc nie miał wątpliwości, że obcym był Lui.- Opisała tego mężczyznę?- Dlaczego to pana tak interesuje, panie Sharp? - Billy popatrzył na niego spode łba.-Czyżby to był ktoś, kogo pan zna?Jean-Luc zacisnął zęby.- Nigdy nie pozwoliłbym, żeby Heather albo jej rodzinie stała się krzywda.- No cóż, ktoś jednak chciał ją skrzywdzić - warknął Billy.- Masz wrogów, Heather? Jacyśinni przyjaciele?- Nie.- Wkurzeni uczniowie?- Nie.Billy zakołysał się na obcasach.- Podejrzewam, że to mógł być twój były.Cody ostatnio naprawdę dziwnie się zachowuje.Heather przyciągnęła do siebie córeczkę i rzuciła Billy'emu gniewne spojrzenie.- To nie pora, żeby roztrząsać ten temat.- Na razie dom zostanie zamknięty.Nikt nie wejdzie do środka.Na twarzy Heather odmalowało się zaskoczenie.- Ale nasze ubrania.- Nikt nie wejdzie do środka - powtórzył Billy.- Nie mogę pozwolić, żebyście majstrowalina miejscu przestępstwa.- To śmieszne - sprzeciwiła się.- Do przestępstwa doszło w kuchni.Możemy wejść przezfrontowe drzwi i pójść prosto na górę, do naszych sypialni.- Chcę moje zabawki.- Bethany rozpłakała się, tuląc ogromnego żółtego misia.Billywycelował w Heather palec.- Nie wejdziesz do środka.Koniec dyskusji.Policzki Heather poczerwieniały ze złości.- Nie martw się - pocieszył ją Jean-Luc.- Postaram się, żebyś miała wszystko, czegobędziesz potrzebowała.Spojrzała na niego poirytowana.- Nie mogę cię narażać na podobne wydatki.- Przeniosła wzrok na Billy'ego.- Jak szybkobędziemy mogły wrócić?Wzruszył ramionami.- To może potrwać kilka tygodni.Albo miesięcy.Postawię na ulicyfunkcjonariusza.Będzie pilnował, żeby nikt nie wszedł do środka i nie zabrał twoichrzeczy.Masz gdzie się zatrzymać?Westchnęła.- Coś wymyślę.- Zatrzymają się u mnie - oznajmił Jean-Luc.- Mam pokój gościny, z którego mogąkorzystać.Oczy Billy'ego się zwęziły.- Czy przypadkiem nie pan jest właścicielem tego nowego sklepu na obrzeżach?- Tak.Le Chique Echarpe.- Jak zwał, tak zwał - mruknął Billy.- Więc ten sklep jest również pańskim mieszkaniem,prawda?- W tej chwili tak.- Proszę nam na moment wybaczyć.- Billy mocno złapał Heather za rękę i odciągnął ją nabok.Jean-Luc oparł dłoń na ramieniu Bethany, żeby dziewczynka nie pobiegła za mamą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •