[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uśmiechnęła się pogodnie, wiedząc że Simon się myli.- Nie sądzę, milordzie.Nie w pańskim przypadku.Panu zawierzyłabym duszą i sercem.- Do kroćset.- Simon powoli pokręcił głową, puszczając jej podbródek.- Zdaje się, że pani rodzinama racje.Ani krzty zdrowego rozsądku w sprawach tego rodzaju.Rozumiem wiec, że nie ma paninic przeciwko ryzyku, jakie wiąże się z grą miłosną.Lekko wzruszyła ramionami.- W mojej rodzime od wielu pokoleń są hazardziści.Mam to we krwi.- Jak często podejmuje pani ryzyko tego akurat rodzaju? - zapytał, odkrywając nagle we własnymgłosie ton pogróżki.Emily spojrzała w dal nad sadzawką, starannie dobierając słowa.Poczucie honoru zmuszało ją doopowiedzenia całej historii, ale nie mogła znieść myśli o zrujnowaniu tej idylli.- Nigdy przedtem nie byłam zakochana.Nigdy tak naprawdę.Teraz o tym wiem.Kiedyś, jużdawno, sądziłam inaczej, ale okazało się, że jestem w błędzie.Od tamtej pory z nikim więcej niemiałam chęci podejmować takiego ryzyka.- To ciekawe.Z zażenowaniem odwróciła ku niemu głowę i stwierdziła, że taksuje ją chłodnym spojrzeniem.- Milordzie& ?Mruknął coś pod nosem i wstał.- Proszę nie zwracać na mnie uwagi.Najwyrazniej coś mi zmąciło myśli.Zdaje się, że to wynikżeglowania zbyt blisko niepojętych, złotych plaż miłości.Chodzmy.Pojadę kawałek razem z panią,póki nie zobaczymy St.Clair Hall.- Czy powiedziałam coś niewłaściwego, milordzie?- W żadnym wypadku.Od tej pory nasze stosunki będą układać się całkiem gładko.Przedpodjęciem dalszych kroków musiałem po prostu zdobyć pewne informacje&- Rozumiem.Bardzo mądrze z pana strony.- Emily uśmiechnęła się do niego odprężona.Dobrzezdawała sobie sprawę z braku przyszłości dla ich stosunków, ale ta chwila też miała swoją wartość iEmily była zdecydowana cieszyć się nią tak długo, jak tylko można.- W ostatnim liście napisał pan,że poruszyły pana moje wersy o pękniętych urnach i sercach.Lekko się skrzywił, wziął ją pod rękę i poprowadził z powrotem do koni.- Istotnie, panno Faringdon.23 - Cieszę się, że wzbudziły pańskie zainteresowanie - powiedziała radośnie.- Pan Pond, księgarz iwydawca, miał inne wrażenia.W porannej poczcie dostałam od niego dość niemiły list z odmowąpublikacji.- Najwyrazniej pan Pond ma jeszcze mniej smaku niż krytycy z "Edinburgh Review".Emily roześmiała się zachwycona.- Oj, tak.- Urwała.Widać było, że wróciła na ziemię.Poczuła znów rozterkę.Simonowi naprawdęnależało się z jej strony drobne ostrzeżenie co do beznadziejności jego uczuć.- Milordzie&- Słucham, panno Faringdon.- Simon był zajęty odwiązywaniem srokatej klaczy.- Czy naprawdę zamierza pan prosić ojca o moją rękę? Czy pan mówił serio?- Całkowicie.- Bez wysiłku podniósł ją, pomagając wsiąść na konia.Emily dotknęła dłoni Simona, która ześlizgnęła się z jej talii.Poczuła wzbierające w oczach łzy.- Wkrótce zobaczy pan, że jest to zupełnie niemożliwe.Chcę jednak, żeby pan wiedział, że zawszebędę mu wdzięczna za tę chwilę.Zachowam jej wspomnienie w sercu do końca życia.- Co to ma znaczyć, do licha? - Simon spojrzał na nią groznie.Nie mogła zostać z nim ani chwili dłużej.Na pewno zacząłby ją wypytywać o powód łez.Aagodnieściskając kostkami boki klaczy, odwróciła się i pocwałowała w kierunku drogi do St.Clair Hall.Mrozny wiatr zwiewał chłodne krople, które płynęły jej po policzkach.Simonowi udało się powstrzymać palącą ciekawość aż do momentu, gdy lady Gillingham, jakzawsze z wdziękiem unikająca mówienia o konkretach, wstała od stołu, zostawiając panów przypoobiednim porto.Po jej wyjściu dżentelmeni natychmiast się odprężyli.Rozparli się na fotelach, swobodnie wyciągnęlinogi i wznieśli kieliszki.Lord Gillingham zapalił cygaro.Teraz miało nastąpić to, co od niepamiętnych czasów zawsze miało miejsce w takiej sytuacji, czylidyskusja o kobiecie, prowadzona przy butelce porto.Na jej rozpoczęcie Simon nie musiał czekaćdługo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •