[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kapitan Grahame, wytworny w swoimwojskowym uniformie, z ironicznym uśmiechem, pochylił głowę wukłonie.- Moja droga pani Carleton, jak miło znów panią widzieć, i to tak szybko.Standon, gratulacje za utarcie nosa niektórym pyszałkom.Ktoś mógłbypowiedzieć, że to zupełnie do ciebie niepodobne. 214Louise AllenZnów się ukłonił i odszedł, starając się dogonić resztę swojegotowarzystwa.- Co miał na myśli, mówiąc  tak szybko"? - spytał Gareth, zdumionylekceważącą poufałością, z jaką kapitan zwracał się do Jessiki.- Nie mam pojęcia - odrzekła, cofając rękę z jego ramienia, i zaczęłaschodzić po schodach.Była blada i Morant podtrzymał ją za łokieć wobawie, że może upaść.- Chciał cię zapewne sprowokować.I zdaje się, żemu się udało.Dziękuję, nic mi nie będzie.- Narzucał ci się? - spytał lord Standon, kiedy wyszli z teatru.Ukryta za wysokim kołnierzem swojego aksamitnego zimowego okrycia,okalającym jej twarz, wydawała się taka zwiewna, krucha.Gdzie siępodziała twardo stąpająca po ziemi guwernantka? Wyglądała tak, jakbymógł zmiażdżyć ją jedną ręką, wzdragała się na każde nieuprzejmesłowo.- Nie, Gareth.Proszę, nie męcz mnie - rzekła stanowczo.Być może dał sięzwieść pozorom.Przeprosił i poprowadziłją w stronę powozu.- Nie miałem zamiaru cię dręczyć.Ten człowiek mnie po prostuzdenerwował.-1 taki z pewnością miał zamiar - zauważyła.Tym razem hrabia nie siadł naprzeciw niej, ale obok, i rozparł sięwygodnie na poduszkach.O tej porze i biorąc pod uwagę pokrywę loduna bruku, dojazd do domu przy Half Moon Street mógł potrwać nawet półgodziny.To był czas, kiedy trzymając ją w ramionach i całując, będzieznów czuł szybsze krążenie krwi w żyłach.Odwrócił się do niej w chwili, kiedy pochodnie rozmiesz- Lekcje uwodzenia215czone wokół teatru oświetliły wnętrze powozu.Trwało to tylko chwilę,ale wystarczyło, by zobaczył jej profil - piękny, blady i surowy.Wyglądała jak kobieta, która dostała właśnie straszną wiadomość, coś takokropnego, że nawet nie mogła płakać z bólu, pogrążona w milczeniu irozpaczy.- Jessico? - Wyciągnął do niej rękę.- Nie, proszę.Ja nie.nie powinniśmy.- Odchrząknęła i zapanowała nadswoim głosem.- Nie mam nastroju na całowanie się, milordzie.I tak niktnas teraz nie może zobaczyć.- Jesteś zmęczona - powiedział, pragnąc tylko jednego: zetrzeć z jejtwarzy wyraz smutku.- Chciałem cię jedynie podtrzymać.Nie obawiajsię.Objął ją ramionami i przytulił.Przez chwilę wydawało mu się, że Jessica stawia opór, ale zaraz potemprzysunęła się z lekkim westchnieniem, wtuliła w niego, delikatna i ufna.I nagle coś w nim pękło, nie mógł przez chwilę oddychać, siedział tylkoprzepełniony słodyczą jej bliskości.Była jak kwiat drzewkacytrynowego.Pełna woni, choć z kryjącą się w niej obietnicą ostregosmaku.Kocham ją, pomyślał.- Gareth.-Tak?Powiem jej, muszę jej powiedzieć.Być może ona też coś do mnie czuje?Nie leżałaby tak ufnie w moich ramionach, nie byłoby tak, gdyby nic domnie nie czuła.- Kiedy ma się zgłosić ten twój człowiek? Pan Wayman, jeśli dobrzepamiętam.- Chcesz się z nim widzieć? - spytał zaskoczony, wyrwanyniespodziewanie ze swoich rozmyślań.- Oczywiście.- Wyprostowała się, a on poczuł się osamot- 216Louise Allenniony.- Muszę z nim omówić sprawę tego domu.Mówiliśmy o tym iteraz wiem, że miałeś rację.Sądzę, że będzie lepiej, jeśli zaplanuję, cozrobię po tym wszystkim.Aatwiej zniosę napięcie, myśląc o powrocie donormalności.- Normalności? - powtórzył, czując się tak, jakby wymierzyła mupoliczek.- Tak, chcę pracować.Stwierdziłam to po rozmowie z Jim-mym.To dajemi samodzielność, mogę wybierać, kogo i kiedy uczyć.- Rozumiem więc, że nasz plan bardzo ci się nie podoba? Odwróciła siędo niego, zaskoczona tym pytaniem.- Zawarliśmy transakcję, więc chcę dotrzymać słowa.Ale nigdy nieudawałam, że cała ta mistyfikacja sprawia mi przyjemność.Poczuł nagle irracjonalny gniew na nią, na własną głupotę, na swojąemocjonalną słabość.Pragnął jej.A ona po prostu wypełniała jegopolecenia.Nagle Gareth kazał woznicy zatrzymać powóz.- Zawiez nas do domu.- Tak, milordzie.- Do twojego domu? Dlaczego?- Ponieważ chcę ci coś pokazać.Pokazać jej? Tchórz.Czyżby nie starczyło mu odwagi, by jej topowiedzieć? Czyżby się bał, że gdy rzuci jej te słowa w twarz, ona każesię zawiezć na Half Moon Street i wyrzuci z szaf wszystkie nowe suknie,a potem znów uczesze się w gładki kok i ucieknie, i on nigdy nie zobaczy,jak szmaragdy lśnią na jej białej skórze? Ale nie dopuści, żebykiedykolwiek powiedziała znowu, że te kilka tygodni maskarady nie spra-wiają jej żadnej przyjemności. Lekcje uwodzenia217- Pokazać mi?- Tak - potwierdził i poczuł, że lekko zesztywniała, jakby odgadła jegozamiary.Nie poruszyła się jednak.- A więc dobrze - zgodziła się.Siedziała, nie odzywając się, kiedy powóz toczył się ulicami miasta.- Tylko ten jeden raz, jeden jedyny raz - powiedziała tak cicho, że mógłpomyśleć, iż tylko mu się wydawało.Kamerdyner otworzył szeroko drzwi, wprowadzając ich do jasnooświetlonego i ciepłego holu.- Dobry wieczór, Jordan.Wziął od nich okrycia i wysoki kapelusz Garetha.- Dobry wieczór, proszę pani.Czy będę jeszcze potrzebny, milordzie?- Nie, dziękuję, możesz iść do siebie.- Karafki stoją w bibliotece.Jessica rzuciła hrabiemu spojrzenie spod długich rzęs.Kiedy jechalipowozem, jego nastrój gwałtownie się zmienił i teraz nie mogła odgadnąćjego intencji.Uważała, że przywiózł ją tutaj po to, by się z nią kochać.Wiedziała, że jeśli odmówi, lord Standon odeśle ją do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •