[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Theo, co to ma znaczyć?! - zdążyła zawołać, zanim wyszedł z pracowni.- Zaraz wracam, muszę znalezć męskiego krawca - odparł i już go nie było.Elinor poczuła, że jakieś ręce ciągną ją łagodnie na tyły sklepu, za parawan.- Bardzo proszę.Niepewna, czy w razie potrzeby znajdzie drogę do zajazdu, Elinor poddała się zwestchnieniem.Pozwoliła rozebrać się ze stroju, którego dwuczęściowa spódnicawywołała spore zainteresowanie krawcowej, zdjąć z siebie miarę.Dlaczego zdejmo-SR wanie miary na jedną suknię wymagało tyle zachodu, nie potrafiła powiedzieć.Pozatym była zmęczona i brakowało jej francuskich słów.Theo wrócił po przeszło godzinie.Elinor siedziała ze stopami opartymi namiękkim podnóżku, popijając czekoladę i przeglądając żurnale mody.Coś takiegozwykły robić jej przyjaciółki, Bel, Eva i Jessica, ale nie ona.- Dobrze się bawisz?Theo nabył laskę oraz cylinder, a jego bryczesy i surdut zostały porządnie wy-czyszczone.- Nie! To znaczy tak, na swój sposób.Eva i Sebastian nie będą mieli nam za złe,jeżeli zjawimy się z jednym sakwojażem.Zwłaszcza gdy im opowiemy całą historię.Na pewno któraś z dam towarzyszących Evie będzie moich rozmiarów i zgodzi się cośmi pożyczyć.- Zlustrowała go wzrokiem, od stóp do głów.- Wyglądasz bardzo ele-gancko.- Merci, madame, do zobaczenia.- Theo otworzył drzwi i wyprowadził Elinor naulicę.- A teraz kolacja, kąpiel i szybko do łóżka.- Tak, ale ja nie jestem.- Zmęczona? Jutro czeka nas ciężki dzień.Elinor zatrzymała się na środku placu.- Mówiłeś, że jutro jedziemy do Grenoble.- Nie, potem pojedziemy do Grenoble - odparł, prowadząc ją w stronę ulicy.-Jutro będziemy robić zakupy.Potrzebujemy nowych ubrań, a ja mam ochotę zaszaleć.- Strojąc mnie? Ile sukien zamówiłeś?- Och, jedną czy dwie - odparł wymijająco.- To bardzo elegancki dwór.Niechcę, aby któreś z nas poczuło się nie na miejscu.Podczas kolacji Elinor swobodnie gawędziła z Theem, który wydawał się corazbardziej skrępowany.Kiedy służący posprzątał ze stołu i przyniósł butelkę brandy,chciał wstać, by odprowadzić Elinor do pokoju.Był przekonany, że pragnie się poło-żyć.Tymczasem Elinor nalała sobie do szklaneczki brandy.SR - Powiedz mi, Theo, dlaczego zabrałeś mnie dziś po południu do krawcowej ijakie zakupy będziemy robić jutro, tracąc cenny czas przeznaczony na podróż?Nie odpowiedział od razu.Nalał sobie brandy i odsunął krzesło od stołu.Elinorczekała cierpliwie, aż rozluzni fular, i wygodnie się usadowi.Jeżeli mu się wydawało,że zniecierpliwiona wstanie od stołu i pójdzie do pokoju, to się pomylił.Oderwałwzrok od szklaneczki i spojrzał jej w oczy.- Chciałem zabrać cię do Maubourga i się tobą pochwalić.- Zamierzałeś kupować mi prezenty jak swojej kochance?- Nie, jak każdej kobiecie, która byłaby mi bliska, która ma dobry gust i której,śmiem twierdzić, sprawiłoby to przyjemność.- Aha.- Patrząc na to w ten sposób, trudno było się na niego złościć.- Nie je-stem przyzwyczajona do tego rodzaju zakupów.Zwrócę ci pieniądze po powrocie doAnglii.- To prezent.Byłbym ci wdzięczny, gdybyś potraktowała cały jutrzejszy dzieńjak podarunek.Sięgnęła po szklaneczkę i zaczęła sączyć brandy.- Znowu się wahasz? - zapytał Theo.- Kocham twój umysł, Nell, chciałbymjednak, abyś czasami okazała trochę uczucia.- Z przyjemnością pozwolę się zabrać na zakupy, bardzo ci dziękuję.Theo kocha jej umysł? Ale ona nie chce, aby kochał jej umysł, tylko żeby kochałją całą! Jak by się zachował, gdyby wyznała mu miłość i poprosiła, aby się z nią ko-chał?- To świetnie.- Theo uśmiechnął się.- Napij się jeszcze trochę brandy, bo wi-dzę, że ci służy.Zapowiedziałem krawcowej, że suknie mają być gotowe do pierwszejmiary przed południem.W tym samym czasie odwiedzę mojego krawca.Pomiędzyprzymiarkami możemy kupić różne drobiazgi.- Drobiazgi?- Takie tam głupstewka, o których mężczyznom nawet nie wypada mówić.Nicpraktycznego, Nell, uprzedzam cię z góry.A teraz marsz do łóżka, bo jutro czeka cięSR wczesna pobudka!Nie bacząc na wymogi przyzwoitości, Theo rozsiadł się w fotelu w sypialni Eli-nor i patrzył, jak rozpakowuje i wykłada na łóżko zakupy.Poranną, spacerową, wizy-tową oraz wieczorową suknię, koronkową bieliznę dzienną oraz nocną, rękawiczki,jedwabne pończochy, wachlarze, trzewiki i pantofle, dwa szale, pelisę oraz trzy kape-lusze.Elinor przysiadła na brzegu łóżka i spojrzała na Thea, nie wierząc własnymoczom.- Takie piękne rzeczy! Dziękuję ci! - Poderwała się, i zanim zdążył się zasłonić,rzuciła mu się na szyję i ucałowała go serdecznie.Przez cały dzień Theo towarzyszył Elinor przy zakupach, mobilizował ją doprzymiarek, doradzał przy nabywaniu różnych części garderoby.Poznał zupełnie innąNell - frywolną i rozradowaną.Uparła się sprawdzać jakość jego fularów, wybrała muwodę kolońską i skropiła nią jego nowe chustki do nosa, a na koniec namówiła nakupno kamizelki w jesiennych kolorach, mówiąc, że będzie pasowała do jego włosów.- Cieszę się, że jesteś zadowolona z zakupów - powiedział.- Chyba wnoszą na-sze nowe walizki.- Mam spakować twoje rzeczy?- Nie, poradzę sobie.Dziękuję.Po kolacji Elinor oznajmiła:- Rozbolała mnie po tym głowa, więc zostawię cię samego.- Była już w mniejradosnym nastroju i wyglądała bardzo serio, gdy stała w drzwiach, trzymając w dłonitomik Petrarki, który kazała sobie kupić w mieście.To cała Nell, pomyślał z rozczule-niem Theo.Idzie do łóżka, aby czytać w oryginale czternastowieczną poezję włoską.- Theo!- Hm? - Chyba jednak najbardziej podobała mu się wtedy, gdy z poważną minąskupiała się nad książką lub pogrążała w myślach.A te orzechowe oczy.- Zapukasz do mnie po przyjściu na górę, żeby powiedzieć mi dobranoc? Będęczytała.- Jeżeli mam ci służyć za tłumacza, to przykro mi, ale znam tylko współczesnySR włoski.- Nie będę cię prosiła o tłumaczenie - odparła z uśmiechem.Myjąc się pachnącym mydełkiem, które wybrała w perfumerii, Elinor zastana-wiała się, jak długo będzie musiała czekać.Włożyła zwiewną nocną koszulę.Pomy-ślała, że po raz pierwszy w życiu ubiera się, aby zadowolić mężczyznę.Nie, poprawiłasię w duchu, aby go uwieść.Do koszuli był jeszcze peniuar, równie mało praktyczny iprzyzwoity.Narzuciła go, zastanawiając się, czy rzeczywiście jest tak przezroczysty,jak jej się wydaje.Theo lubił, kiedy miała rozpuszczone włosy.Przypomniała sobie, jak bawił sięnimi, zanim zaplótł jej warkocz tam, nad brzegiem rzeki.Zdjęła wstążkę i potrząsnęłagłową, a włosy rozsypały jej się na ramionach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •